PIŁAT 913
czył Jezusa w jakiejś białej szacie, która zwisała na nim niezgrabnie. Skąd ta szata? Błazna z Niego chcieli u Heroda zrobić? Jezus wydawał mu się jeszcze bardziej zmęczony. Polecił rozstawić zapowiadaczy po placu i przyprowadzić tłumacza. Wyszedł na taras. Usiadł. Wysłuchał relacji kapłanów, a potem już bez żadnych wstępów zaczął mówić. Krótkimi frazami, żeby tłumacz miał czas przełożyć, żeby zapowiadacze mogli to przekazać tłumowi:
— Wydaliście mi tego człowieka, jakoby uwodzącego lud. A oto ja badając go nie znalazłem w nim żadnej winy z tego, o co go oskarżacie. Ani też Herod — bom'was odesłał do niego. Oto nie dowiedziono mu niczego godnego śmierci. — Zrobił przerwę. Po chwili kontynuował dalej. — Jest zwyczaj, że we święta, na znak łaskowości Rzymu dla narodu żydowskiego, wypuszczany bywa jeden z więźniów żydowskich.
Na placu zapanowała cisza zupełna. Mógł stwierdzić z satysfakcją, że to było dla nich zaskoczenie.
— Którego chcecie, abym wam wypuścił, Barabasza czy Jezusa, którego zowią Chrystusem?
Milczenie pogłębiło się. Dodał, żeby nie było wątpliwości:
— Chcecie, wypuszczę wam króla żydowskiego?
Nagle usłyszał, najpierw pojedynczy, głos:
— Barabasza!
Natychmiast przejął to imię jak hasło tłum na placu i za chwilę cały plac rozfalowal się krzykiem:
— Ba-ra-basz!
To było jak uderzenie. Poczuł, że chwyta go duszność. Zamknął oczy. Ryk spotęgował się jeszcze bardziej. Zrozumiał, że wpadł w pułapkę, którą sam sobie przygotował przez własną próżność. Nie widział wyjścia z tej sytuacji. Nie może działać przeciw ludowi. Zaczął wrzeszczeć histerycznie, chcąc zagłuszyć ryk tłumu. Krzyk przycichł. Powtórzył:
— Cóż chcecie zatem, abym uczynił z królem żydowskim?
Znów ktoś pierwszy krzyknął:
— Ukrzyżuj go!
Za tym głosem rzucił się ryk:
— U-krzy-żuj go!
To był drugi cios. Nie rozumiał nic. Jak to? Lud domaga się śmierci swojego nauczyciela? Ci, którzy chodzili za nim, słuchali Jego nauk, byli przez Niego uzdrawiani. Ci, którzy witali Go przed paroma dniami, gdy wjeżdżał do Jerozolimy, oni wołają teraz: „Ukrzyżuj go!”? Za co? Dlaczego chcą Jego śmierci? Nie rozumiał nic. Tłum ryczał. „Dobrze, że wrzeszczą” — pomyślał — „że nie muszę mówić”.
Podszedł żołnierz. To go otrzeźwiło.
— Wiadomość od twojej żony, Panie.
7 - ZNAK