MAREK HENDRYKOWSKI
w konkursie Gdynia Film Festival. Kreacja warstwy akustycznej Drogi na druga stronę obejmuje o wiele szerszy krąg twórczych zabiegów. W sumie mamy do czynienia z czymś w rodzaju scenografii dźwiękowej, która w sposób sugestywny i zarazem wyrafinowany dopełnia stronę wizualną filmu.
Podobnie jak w przypadku obrazów wizualnych, również obrazy dźwiękowe cechuje wysoki stopień umowności. Do jej wykreowania posłużyła najnowsza technologia udźwiękowienia mistrzowsko opanowana przez Bartłomieja Bogackiego, Piotra Witkowskiego i Sebastiana Włodarczyka ze studia Alvernia w podkrakowskiej Alwernii (podobnie jak Piotr Dziubek laureatów gdyńskiego festiwalu). Rezultat ekranowy wypadł bardzo sugestywnie. Filmowa opowieść o opuszczonym przez wszystkich bezrobotnym emigrancie z Rumunii staje się odkrywaniem bezduszności nieludzkiego świata, w którym żyjemy. Wizyjnie umowne dźwięki okazują się równie głuche na cierpienie i ból, jak wszystko, czemu przyglądamy się na ekranie.
Maestria w zakresie konstrukcji planów akustycznych od początku do końca stawia konsekwentnie na ich adekwatność, sprawiając, że generalnie naturalizują one zamierzony sposób przedstawienia. Jest rzeczą znamienną, że lwia część efektów dźwiękowych użytych w filmie to nie wymyślne kontrapunktowe asynchrony, lecz z założenia proste efekty synchroniczne występujące w najściślejszym - „dokumentalnym" chciałoby się powiedzieć - połączeniu z obrazami wizualnymi.
Kto uwolni królika Rogera?
Znany film Roberta Zemeckisa Kto wrobił Królika Rogera? (1988) stał się ćwierć wieku temu ważnym krokiem w rozwoju współczesnych technologii tworzenia ruchomych obrazów. Magia jego oddziaływania polegała na pomysłowym i sugestywnym łączeniu postaci animowanych z bohaterami granymi przez aktorów. Publiczność kinowa na całym świecie oglądała ten formalny popisz podziwem, nie zdając sobie sprawy, iż jego główną zaletą była niemal absolutna perfekcja wykonania, dająca w odbiorze wrażenie pełnej wiarygodności sfilmowanych zdarzeń.
W praktyce okazało się, że dzięki dynamicznemu rozwojowi technologicznemu, jaki dokonał się w kinematografii lat osiemdziesiątych, można na tej drodze osiągać efekty nieporównanie lepsze niż w musicalu Kotwica w górę! (reż. George Sidney, 1945), w którym Gene Kelly tańczył z myszką Jerry (a cienie obojga tancerzy odbijały się w lustrze podłogi). Z kolei tamten klasyczny film, ze scenami animowanymi wTechnicolorze, które wykonało studio animacji wytwórni MGM, także nie wnosił niczego szczególnie rewelacyjnego. Jego twórcy rozwijali i cyzelowali tylko analogiczne poszukiwania i śmiałe eksperymenty z animacją zapoczątkowane kilka dekad wcześniej w kinie awangardowym lat dwudziestych.
W przypadku Drogi na drugą stronę stawką było coś nieporównanie cenniejszego niż - choćby nawet najbardziej efektowny - eksperyment z czystą formą. W grę wchodził przeznaczony do dystrybucji kinowej ważki dokument w formie pełnometrażowego filmu animowanego. Zaprezentowany w tak dojrzałej i przemyślanej w najdrobniejszych szczegółach formie, dokument animowany nie jest żadnym estetycznym ekscesem. Nie łamie też reguł, jakimi rządzi się od ponad stu lat ten
KW_NR3.1ndb
178