MAREK HENDRYKOWSKI
przed obiektywem i mikrofonem? Innymi słowy, czy o „naturalnym" (uważanym za „naturalny") charakterze przekazu kinematograficznego przesądza kamerowanie widzialnej i słyszalnej realności? I na koniec kwestia podstawowa: a może to, co uchodzi na ekranie za „naturalne", nie wynika wcale z natury samego medium, lecz z przesłanek kulturowych, które mają w gruncie rzeczy charakter par exce//ence konwencjonalny?
Głównym przedmiotem zainteresowania tego studium jest znakomity film Anki Damian Droga na drugą stronę (2011). Jednakże w naszych rozważaniach nie sposób pominąć ogólniejszego zjawiska, jakim od wielu lat są głębokie przemieszczenia zachodzące w narracji animowanych obrazów. Od jakiegoś czasu mamy bowiem do czynienia z interkulturowym trendem, który w znacznym stopniu przesunął twórczość animowaną z pozycji awangardowego marginesu ku centrum poszukiwań współczesnego kina.
Mowa tu o takich tytułach, jak Zbrodnia i kara Piotra Dumały (2000), Krótka historia Stanów Zjednoczonych Ameryki Michaela Moore'a (2002), Ryan Chrisa Landretha (2004), Persepolis Vincenta Paronnauda i Marjane Satrapi (2007), Dokumanimo Małgorzaty Bosek (2007), Walc z Baszirem Ariego Folmana (2008), Germania Wurst Volkera Schlechta (2010). Część wymienionych filmów to długie metraże, a część - krótkometrażówki. Do kwestii pełnometrażowości jeszcze powrócimy, ma ona bowiem swoje głębsze znaczenie, zakotwiczone nie tylko w dążeniach współczesnej sztuki filmowej, ale też w bardziej rozległych przemianach zachodzących w makro-systemie kultury audiowizualnej.
Do listy wskazanych wyżej tytułów należy koniecznie dopisać dzieła o wiele starsze od wymienionych, między innymi Apel Ryszarda Czekały (1971), The Street Caroline Leaf(l976), prekursorskie dokonania Juliana Anton iszaz przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych (zwłaszcza cykl jego „Polskich Kronik Non-camerowych", 1981 -1986) oraz półgodzinną japońską animację Dziewczęta w letnich sukienkach (angielski tytuł Girls in Summer Dresses) z roku 1988.
Sięgnięcie dla potrzeb naszych rozważań po animowane dokumenty sprzed parudziesięciu lat w żadnym razie nie powinno być traktowane jako przejaw historycznofilmowego nihil novi sub sole. Przywołanie tamtych filmów pomaga sobie uświadomić, że - jak nieraz w kinie bywało i bywa - prawdziwie nośne idee znajdują swoje spełnienie i kontynuację nierzadko o wiele później, niż się pojawiły, co w niczym nie osłabia ich wymowy, a przeciwnie, pozwala z dzisiejszej perspektywy odkryć ich prekursorski charakter i docenić dalekosiężne oddziaływanie na przemiany języka ruchomych obrazów, jakie dokonują się we współczesnej kulturze audiowizualnej.
Po tej krótkiej, choć koniecznej dygresji historycznej powracamy do animowanych dokumentów zrealizowanych w Polsce i na świecie na początku XXI wieku. Wszystkie one, każdy na swój sposób, dokonują rewizji i intelektualnego wyłomu w dotychczasowym systemie świadomości na temat tego, czym jest i do czego wydaje się predestynowana animacja jako pewien zbiór technik wytwarzania i kreowania ruchomych obrazów. Do tej pory, z małymi wyjątkami, wydawała się ona domeną podporządkowaną bez reszty ekranowej fikcji. Coś jednak ostatnimi laty drgnęło
KW_NR3.1ndb
168