Straszna noc na marzy — Załoga cusfesn uratowana
Wczorajszej nocy powraca! do Gdyni z połowów morskich pod Bornholmcm kuter rybacki „Gdynia 90'\ na którym oprócz załogi, składającej się z trzech rybaków, znajdował się dorobek kilkudniowej ciężkiej pracy — ładunek 12 ton dorszy.
Dwudziestostopniowy mróz przejmują-cera zimnem pędził zmarzniętą i przemęczoną załogę w kierunku brzegów polskich.
Już zdała zamigotały ognie w chałupach rybackich na Helu. Już widać było jasną łunę elektrycznych świateł, znaczącą Gdynię, kiedy nagle motor odmówił posłuszeństwa.
NA MIELIŹNIE.
Energiczne wysiłki rybaków usiłujących naprawić motor spełzły na niczcm. Motor ruszył na chwilę, ale znowu stanął, a uderzenie, które wstrząsnęło statkiem, wskazało starym rybakom, że trafili na mieliznę.
Trzeba było ratować się za pomocą żagli. Napróżno jednak trzej rybacy usiłowali je rozwinąć. Mróz skuł wilgotne płótno w jedną bryłę lodu i wysiłki rybaków spełzły na niczem. Tymczasem skorupa lodu pokrywać zaczęła cały kuter. Rozpaczliwe wołania o pomoc ginęły w szumie fal.
Rybakom groziło zamarznięcie, gdyż po włoka lodu z każdą chwilą stawała się grub sza i kuter zamieniał się w mały lodowice. Rybacy przekonali się, żc już nie tylko żagle nie mogą być rozwinięto, ale pancerz lodowy coraz mocniejszy i grubszy broni nawet dostępu do wnętrza kutra i dq motoru. Jedyna rzecz, która pozostawała, to sygnały świelne.
Rozpalono ognisko. Mijała już druga godzina przymusowego postoju. Skostniałcmi z zimna rękami podtrzymywali rybucy ogień, jedyną nadzieję zbawienia.
Nagle jakieś odgłosy dobiegły z brzegu. Sygnały świctlno zostały zauważone i kilka rybaków helskich spieszyło na pomoc swym zagrożonym kolegom.
Gdy szalupa dobiła do kutra przedstawiał on bezkształtną bryłę lodu. Maszty, liny. sieci, wszystkie przedmioty nieskomplikowanego inwentarza rybackiego, zakute były w jeden olbrzymi pancerz lodowy na którym siedzieli trzej skostniali zmarznięci i tracący ostatnie siły rybacy. Gdyby jeszcze kil kann ścio minut wypadło im czekać na tej lodowej wysepce na przejmującym wichrz® przy dwudziestostopniowym mrozie, znaleźliby niechybnie śmierć w tym lodowym gro bowcu morskim.
NA RATUNEK UWIĘZIONEGO KUTRA.
Ogrzani, nakarmieni w cieplej chacie TJ’ backicj rozbitkowie z „Gdyni 90“ błagali, &' by uratowano przynajmniej ich wartościowy ładunek, 12 ton dorszy.
Wczoraj rano na ratunek uwięzionego kd tra wyruszyły z Gdyni holowniki.
Przez noc jednak warstwa lodu do teg° stopnia skulą kuter, źc trudno było naw®* rozpoznać jogo kształt. O przyholowaniu do brzegu przemarzniętego do mielizny kutr* nic było mowy. Prawdopodobnie wogóle ni® da się go już wyratować. Cały wysiłek «k®' pedycji ratunkowej skierował się na uratowanie przynajmniej ładunku. Ale dotarci® do ładunku również nie było rzeczą łątw* gdyż należało przedewszystkicm wyrąbać ¥ kilkudzicsięciocentymctrowej warstwie lodd dostatecznie szeroki otwór, aby dostać do wnętrza.
Niewiadomo jakie będą dalsze losy st*' toczku. Tymczasem tkwi on bezczynnie * odległości kilkuset metrów od brzegu R* mieliźnie za latarnią morską, niby ponUf* ostrzeżenie dla śmiałych rybaków.