Dzisiaj przepływam cieśninę: zobaczę Skałę, zobaczę brzegi Afryki! □
□
□
Jestem już za Sewillą, jadę w kierunku Algeciras, to właśnie stamtąd jest przeprawa na drugą stronę do Ceuty - hiszpańskiego miasta na kontynencie afrykańskim. Trochę żałuję, że nie mogę zobaczyć Sewilli i poczuć jej wspaniałego klimatu, ale Kontynent przyciąga mnie z tak wielką siłą, że już samo to, że spędziłem jeden dzień w Madrycie, gryzie moje sumienie. □
Madryt był zresztą zaplanowany, czekali tam na mnie moi przyjaciele, których poznałem na drodze św. Jakuba do Composteli. Ten dzień i wieczór spędzony wśród przyjaciół był mi zresztą bardzo potrzebny po 5-ciu dniach podróży przez rozkwitającą, kwietniową Europę, pełną słońca, ale również burz i niskich temperatur w górach Hiszpanii. □
Moją Drogę rozpocząłem... No właśnie: kiedy był początek? □
Na początku było Słowo, był Tomek, dr Livingstone vs Stanley, był tajemniczy Czarny Ląd, gdzie wszystko się może zdarzyć. Coś na miarę chłopca, jakim byłem... i jestem. □
Tuż przed wyjazdem nie byłem jeszcze zdecydowany, w którą stronę skręcę w okolicach Brna. Może jednak Indie i Księga Dżungli? □
Afryka, Sahara, przerażająca pustka, wypalone wnętrzności zwierząt - worki z kośćmi leżące wśród bezmiarów pustyni, żar i pył - popiół rozgrzanego kontynentu. □
Jadąc w kierunku Brna nie wiedziałem jeszcze, nie byłem pewien... □
□ □
Marzenia należy spełniać - skręciłem w prawo. □
Opowiadanie o świetnej jakości niemieckich autostrad oraz innych betonowych form zaobserwowanych w kraju między Łabą a Renem zostawiam sobie na inny czas. Francję lubię, tak jak jej wina i sery, lubię również Francuzów, kiedy nie są w pracy. Jedyne na tym odcinku drogi, co utkwiło mi dobrze w pamięci, to wielka ulewa, jaka dopadła mnie 100 km przed Bordeaux i opuściła dopiero na gościnnej, hiszpańskiej