wpisać. Niestety moje pokolenie już nie gamie się do Internetu i komputerów.
No i faktem oczywistym jest to, że po 50-60 latach ludzie tak strasznie się zmieniają (nie przesadzam), że nie sposób ich rozpoznać, zmienia się też ich mentalność, spojrzenie na świat. Z tego powodu uważam, że organizowanie ZJAZDÓW po tak długim braku kontaktów -jest zbędne.
2.3. "OLEŚNICA". 1959 r. Kpt. Fr. Loroch.
Po 4 roku nauki w PSM, siedmiu z naszej klasy nawigacyjnej zaokrętowało na statek PLO "Oleśnica" jako praktykanci. Naszym kierownikiem praktyki był drugi oficer z PLO (Hieronim Kazimierowski).
My, to: Bierejszyk Andrzej (+), Czajka Sylwester, Deptuch Wojciech, Jabłoński Henryk (+), Kuc Kazimierz, Siniarski Tadeusz i ja .
Miła niespodzianka: w styczniu 2014 r. otrzymałem e-meila od pani A. Bierejszyk, synowej Andrzeja (natknęła się na moje notatki z czasów pływania na portalu www.marynistyka.pl). Syn Andrzeja Bierejszyka jest kapitanem i pływa na statkach. Wysłałem im kilka zdjęć z lat szkolnych, na których jest Andrzej.
Na statek zaokrętowaliśmy w Gdyni. Był to drobnicowiec Polskich Linii Oceanicznych z Gdyni, pływający na linii północno-amerykańskiej. W czasie tej 2-miesięcznej praktyki pracowaliśmy tak samo jak załoga: na pokładzie, w hotelu, mieliśmy zajęcia z nawigacji. Kapitan statku miał do nas pretensje, że pracujemy wolniej niż załoga, co nasz kierownik tłumaczył tym, że w szkole uczą nas wszelkie prace wykonywać dokładnie, a załoga niestety pracuje na akord.
Rzeczywiście, stukając rdzę i malując, chyba robiliśmy to zbyt dokładnie. Mycie szotów na korytarzach i zmywanie naczyń, co robiliśmy w czasie złej pogody, było nieprzyjemne. Za to wygłodzonym uczniakom bardzo odpowiadało obfite i dobre statkowe jedzenie, szczególnie szynka na podwieczorek, która dziwnie szybko znikała z półmisków.
W czasie uroczystości święta 22-lipca, święta wyzwolenia Polski, na statku odbyła się uroczystość. Pamiętam, że steward, starszy już pan, pięknie zaśpiewał "Asturio, ziemio mych młodych lat// Asturio, ziemio mych marzeń...". Miał facet świetny głos, co wszyscy zgodnie uznali.
W czasie tych 2 miesięcy odwiedziliśmy porty zachodnio-europejskie i kilka amerykańskich (Nowy York, Filadelfia, Baltimore, Galveston). W Nowym Yorku obejrzeliśmy Statuę Wolności, najwyższy wieżowiec Empire State Building, po drodze pogubiliśmy się, a że nie mieliśmy pieniędzy, wędrowaliśmy kilometrami szukając drogi na statek. Podobnie było w Filadelfii.
Na zakończenie praktyki pisaliśmy "Pracę" i zdawaliśmy egzamin w obecności kapitana statku, starszego mechanika i kierownika praktyki. Kłopotów z tym nie było, choć przed egzaminem zdenerwowanie jest zawsze. Miłe to były czasy.
Tych sześciu praktykantów to byli najbliżsi mi koledzy. Z w/w 8 osób 3 już nie żyją. Kierownik praktyk został później kapitanem w PLO i dość młodo zmarł. A. Bierejszyk po skończeniu PSM jakoś nie mógł znaleźć miejsca w życiu, pracował w Szczecinie na statku wycofanym z eksploatacji i służącym jako magazyn zbożowy. Pewnego nocy utonął w Szczecinie koło statku (innego). H. Jabłoński pływał w PLO, bardzo młodo zmarł.
Co tu więcej pisać....
WOJSKO.
Po zakończeniu nauki w szkole w 1960 r., w tym samym roku mieliśmy jeszcze 4-miesięczne szkolenie wojskowe. Dwa miesiące na okręcie marynarki wojennej "Gryf' w Gdyni, na Oksywiu, i 2 miesiące w jednostce wojskowej w Ustce.
W czasie przeszkolenia na "Gryfie" spotkałem znajomego z rodzinnej wsi
16