powoduje najwięcej błędów i niedoróbek, które mogą się stać powodem katastrofy. W interesie dziennikarzy leży więc przekonywanie redakcji, że lepiej poczekać, niż narazić się na śmieszność, puszczając niesprawdzoną informację. Tym bardziej że wpadka kompromituje autora, a nie redaktora.
Jeśli informatorzy to fundament dziennikarstwa śledczego, to tym, co musi stanąć na tych fundamentach, musi być rzetelna wiedza. Ona jest główną bronią dziennikarza, pozwalającą mu szybko oddzielać plewy od ziarna, wstępnie oceniać i segregować informacje, wreszcie w miarę sprawnie poruszać się w gąszczu powiązań biznesowych i politycznych. Ceną, jaką trzeba za to zapłacić, są lata treningu: czytanie gazet ekonomicznych, akt spółek, serwisów biznesowych, przeglądanie archiwów, czytanie akt sądowych. Z niewielkiej części tej pracy biorą się teksty. Cała reszta jest niezbędna, żeby trzymać formę.
Niestety, dziś wielu dziennikarzy wybiera podpieranie się internetem jako źródłem wiedzy. Często zdarza mi się pomagać kolegom, którzy chcą wymienić się ze mną informacjami. I kiedy zaczynam mówić o jakimś temacie, po drugim zdaniu przerywają, pytając, o kim mówię, proszą o wyjaśnianie, jakie firmy i hasła mam na myśli. Czasem czuję się z tym jak dziwoląg.
Bywa, że temat sam wymusza odrobienie zadania domowego. W 2003 roku mój ówczesny szef Maciej Łukasiewicz poprosił, żebym się przyjrzał finansom samorządowców związanych z byłym prezydentem stolicy Pawłem Piskorskim. Niewiele wcześniej zmieniło się prawo i samorządowcy zostali zmuszeni do ujawnienia swoich oświadczeń majątkowych. Wszystkich nas zamurowało: półtora, dwa, trzy, a nawet cztery miliony -takie majątki zgromadzili ludzie, którzy całe życie pracowali w samorządzie. Szok.
- Weź im się przyjrzyj, zobacz, skąd oni wzięli tyle kasy - powiedział Łukasiewicz.
Układ warszawski. Tak ich nazwał kiedyś mój kolega, który w „Rzeczpospolitej” opisywał, co się dzieje w stołecznej polityce. Rozległa sieć powiązań, funkcji, stanowisk, zależności. Wiedziałem, że będzie bolało.
Komputer to genialne urządzenie, kiedy dokumentujesz temat związany z administracją, urzędnikami i spółkami. Zacząłem od sprawdzania oświadczeń majątkowych ludzi, których zaliczyłem do układu warszawskiego. Przydała się wiedza o zasadach składania oświadczeń majątkowych przez posłów. Do ówczesnego sejmu z list Platformy Obywatelskiej dostali się także warszawscy politycy. Mało kto pamięta, że polityk składa swoje pierwsze oświadczenie zaraz po wyborach i że obejmuje ono czas, w którym często jeszcze nie wiedział, iż znajdzie się w parlamencie. Dlatego kiedy chcemy dowiedzieć się o polityku czegoś, co on sam wolałby przemilczeć, to pierwsze oświadczenie jest najważniejsze.
Z oświadczenia Marty F. dowiedziałem się, że zasiadała ona w radzie nadzorczej warszawskiego holdingu, którego współwłaścicielem była gmina Centrum. Tak trafiłem do jednego z najważniejszych miejsc w pracy dziennikarza śledczego: do sądu rejestrowego.
116
Z TERENU ► DZIENNIKARSTWO ŚLEDCZE