go przesłuchania. Dla fanów melodyjnego grania ten album będzie źródłem jeszcze większych delicji i doznań, także im właśnie go dedykuję. (4)
2020 No Lite TH Metal
From The Ruins to amerykański zespół thrashmetalowy, założony w 2015 roku i debiutując)' EP "Into Chaos". Zaczynają jednak zaskakująco. bo posępnie, tak na doomową modłę, by dopiero w dalszej części "No Honor* nieco nabrać tempa, ale nie jest to w żadnym razie siarczysta, typowa młócka. Długaśny i zróżnicowany "Con-tract Killer” też nie poraża prędkością, bo to miarowy, w sumie dość sztampowy numer bez wyrazu. Ciekawszy z tej samej kategorii
- długo, a nawet jeszcze dłużej -jest przedostatni "Dirided\ bo jest szybszy i ciekawszy od strony muzycznej, a i wokalista Isaac Wilson wypada w nim nadspodziewanie dobrze. Tylko jakoś thrashu wciąż tu bardzo mało, lx> nawet tym szybszym utworom "Eye For Ati Eye” i szczególnie ”We Fight”, znacznie bliżej do tradycyjnego metalu niż łojenia na najwyższych obrotach. Zespół ma jednak potencjał. dlatego, niezależnie od tego, jak będzie się określać jego muzykę
- heavy/thrash wydaje mi się najlepszą opcją - warto mu kibicować. (4)
Wojciech Chamryk
2020 SetMtricascd
Od kilku lat rośnie nam scena old-schoolowego black/thrash metalu. Może z tego powodu nie kwiczę z radości ale cieszę się bardzo, bo te kapele trochę przypominają mi atmosferę polskiej sceny metalowej z początków lat 90., no może nawet z końca lat 80. Nie mam pojęcia, czy muzycy, którzy tworzą te formacje znają tamtą polską scenę ale z pewnością znają zespoły z zachodniej Europy, które odegrały znaczącą rolę w budowie tej stylistyki. I na przykład dla muzyków
Gallower takimi mentorami musiał)' być Destruction i Venom. Niemniej tych wpływów jest znacznie więcej, wymieniłbym chociażby kapele pokroju Living Death. czy nawet Raven. Myślę, że z tych okolic, pochodzą inspiracje Ślązaków'. Jednak nie ma mowy o bezmyślnym kopiowaniu, po prostu ta muzyka posłużyła jako platforma do tw-orzenia ich własnego śwłata dźwięków. Muzycy Gallower preferują proste środki i takie też są utwory, które atakują bezpośredniością, mocą, ciętymi riffami, naparzającą perkusją oraz świdrującymi uszy solówkami. Te ostatnią bywają również dziwnie melodyjne, tak jak "refreny", które daje się bardzo łatw'0 skandować wraz z wokalistą, Tzarem. Notabene trzeba go pochwalić, bowiem radzi sobie ze wrzaskami bardzo dobrze (i te jego "górki"). Nie licząc intro, na "Behold The Realm Of Darkness" jest jedenaście różnorodnych i wyśmienitych opracowań na temat staroszkolnego black/ thrashu. Sentymentalną atmosferę podkręca również brzmienie tego krążka, takie "demówkowe" i płaskie, które królowało na polskiej scenie na początku lat 90. Z jednej strony papa się cieszy z drugiej trochę żal. bowiem muzycy prezentują się dobrze technicznie, a ich partie są w'ręcz zacne i wszystko znakomicie zabrzmiało by w spół-czesnym soczystym brzmieniu. No ale nie ma co się czepiać dla fanatyków starego grania black/thrashu całość "Behold The Realm Of Darkness" będzie ogniem i siarką na uszy. (5)
Glac i er - The Passing Of Time
2020 No Kcmnrsc
Na hasło Głacier jedni będą musieli nieźle wytężyć pamięć, a inni od razu doznają iluminacji. Na początek trochę historii dla tych, którzy w' ogóle w pamięci mają czarną dziurę. Amerykański heavy/power metalowy zespół został założony w 1979 roku przez gitarzystę Sama Easleya. Nazwa wywodzi się od ulicy w jednostce osadniczej Black Butte Ranch w Oregonie i zasugerował ją inny gitarzysta - Patrick Goebel. Grupa w składzie: Sam Easley i Patrick Goebel na gitarze, Tim Proctor na basie, Loren Bates na perkusji i Michael Po-drybau na wokalu, wydała w 1984 roku demo pt.: "Ready for Battle". Następnie w 1985 roku nakładem AxeKiller Records ukazała się EPka zatytułowana po prostu "Glacier". W 1988 roku pojawiło się kolejne demo zespołu, a jego skład uległ zmianie - sesyjnym wokalistą został Tim Lachman, basistą Troy Ketsdever. a na gitarze Sama Easleya zastąpił Mehdi Farjami. Niestety w 1990 roku Glacier się rozpadł. Wiosną 2017 roku powstały w listopadzie 2016 roku tribute band pod nazwą De-vil in Disguise. z Michaelem Po-drybau na wokalu, do którego dołączyli: Ałfonso G. Poło Cuevas (bas), Michael Mendoza (gitara), Michael Maselbas (gitara) i Adama Kopecky (perkusja), zagrał pełen set utworów Glacier na festiwalu Keep It True w Niemczech. 8 stycznia 2018 roku. za zgodą pozostałych przy życiu członków oryginalnego składu (Sam Easley zmarł w 2016 roku), ogłoszono, że Devil in Disguise będzie kontynuował działalność pod nazwą Glacier. Aktualnie Glacier, po 32 latach od wydania ostatniego dema, pow'raca z zupełnie nowym materiałem. 30 października br. miał swoją premierę pierwszy album studyjny grupy pt.: 'The Passing Of Time" wydany przez wytwórnię No Remorse Records i zawierający osiem utworów. Obecnie zespół tw-orzą wokalista Michael Po-drybau. którego wsparli na gitarach Michael Maselbas i Marco Martell, na perkusji Adam Kopecky oraz na basie Alexander Bar-rios. Co ciekawe utwory "Lirę for tlie Whip” i "Sands of Time” zostały napisane już w latach 80-tych i nagrane przez obecny skład. W obu tych kawałkach, a także w "InfideT zagrali także pierwotni członkowie kapeli: Tim Proctor (bas) i Loren Bates (perkusja). Ponadto w dwóch utworach gościnnie zagrał basista Phil Eli Ross (ex-Manilla Road). Okładka albumu została stworzona przez Daniela Charle-sa. Klepsydra symbolizuje upływ czasu (zgodnie z tytułem). Całość kojarzy mi się z klimatem Hi-Mana i władców wszechświata. Pierwszy singiel "Eldest mul Truesł" to arcydzieło, na które składają się zabójcze riffy, pulsująca linia basu i solidne bębnienie perkusji. Szybki, ale zarazem melodyjny klasyk błyskawicznie wpadający w ucho. ”Live for the Whip” nie powstydziliby się Maideni. "Ride Out" stanowi solidną porcję epic heavy metalu. Mocno grający na emocjach, poniekąd tytułowy "Sands of Time” zaczyna się dość spokojnie -balladowo, żeby następnie podkręcić tempo. W utworze ”Va\or możemy doszukać się stylu Mano-war. Dynamiczny, odrobinę tra-showy, "Into The Night” ze świetnym gitarowym solo Michaela Maselbasa. wraz z "The Tempie and the Tontb" idealny, żeby zarzucić włosami. "InfideT, który sprawia. że czuje się moc i chciałoby się dołączyć do zespołu i wrzasnąć "Cod save the infideT\ Muzyka Glacier jest chwytliwa jak wczesne Helloween, wskazana zwłaszcza dla fanów takich zespołów jak Omen czy Manowar. Michael Podrybau na wokalu radzi sobie świetnie, ma swoją unikalną barwę, która nie straciła mocy pomimo upływających lat. Glacier zaserwował nam potężną dawkę heavy/ power metalu, dzięki której rzeczywiście możemy cofnąć się w czasie do lat 80-tych wzbogaconych o bardziej nowoczesne brzmienie. Każdy utwór trzyma wysoki poziom i jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Gratka nie tylko dla fanów tradycyjnego heaw metalu. Gorąco polecam! (5,5/
Simona Dworska
RHYH A I l<>\
God - lV-ReveUtion
2020 Sełl-Rrlcased
God to jednoosobowy projekt, który ukierunkowany jest na progresywny metal oraz "porusza" tematy związane z religią i wiarą. Przynajmniej tak zrozumiałem z treść info, które było dodane do materiałów promo. "IV-Revelation" przedstawia w dwudziestu dwóch rozdziałach Księgę Objawienia z Piśma Świętego. Dało to ogromny materiał, który trwa ponad dwie godziny. Ciężko przez niego przebrnąć, nie tylko z powodu jego długości ale dlatego, że to bardzo ciężki, intensywny, techniczny, gitarowy progresywny metal, na dodatek w pełni instrumentalny. Trudno w takim wypadku utrzymać słuchacza w skupieniu. Do tego muzyka tego projektu oparta jest tylko na gitarach i sekcji rytmicznej. W ogóle nie ma wrzasków, wokaliz, syntezatorów ani innych klawiszy. Także bardzo trudno zbudować odpowiednią aurę oraz poczucie muzycznej narracji czy też jej płynności. Ow\szem wszystko jest robione aby dodać muzyce swrady ale niestety nie zawrze to wychodzi. Tym bardziej, że osoba, która za tym wszystkim stoi nie ułatwiała sobie sprawy, korzystając od czasu do czasu z awangardy, tak jak na początku utworu ”Heir. a przede wszystkim robiąc ciągłe wypady w kierunku djent (z rzadka nawet do melodyjnego death metalu) i to na przestrzeni całego materiału. W ten oto sposób artysta stawia przed nami słuchaczami nie lada wyzwanie. Nie wystarczy być szczerym entuzjastą progresywnego metalowego grania i technicznych zawiłości aby spokojnie dotrwać do końca "IV-ReveIation". Nie mówiąc o jego powtórnym odtworzeniu. Intrygujące jest to, że ciekawiej robi się
RECENZJE