Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.77)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria Valtorta
Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
77. JEZUS W DOMU
WIEŚNIAKA
JAKUBA,
W POBLIŻU JEZIORA
Napisane 17
lutego 1945. A, 4511-4518
Wydaje mi się, że
poza Jeziorem
Galilejskim i Morzem Martwym w Palestynie jest jeszcze inne jezioro lub
staw, zbiornik
wody, którego nazwy nie znam.
Niewiele są warte
moje
przypuszczenia, ale na pierwszy rzut oka powiedziałabym, że ten obszar
wodny może mieć
około trzech na dwa kilometry wielkości. To niewiele, jak widać. Jednak
jest pełen
wdzięku, w otoczeniu zieleni. Ma taflę tak lazurową i tak spokojną, że
można by
powiedzieć, iż to wielka łuska niebiańskiej emalii, o kolorze
jaśniejszym pośrodku.
Lekko porusza się, z pewnością z powodu prądu rzeki, która wpada doń od
północy,
by z niego wypłynąć na południu. Z powodu niewielkiej głębokości
jeziora prąd
przemierza je jak ruchliwa żyła pośród stojącej wody, dając znać o
sobie przez
odmienny kolor i lekkie poruszenie wód. Na tym niewielkim jeziorze nie
ma łodzi z
żaglami. Jedynie kilka małych łódek, z których albo wychodzi samotny
rybak, albo
wyciąga koszyki ze złowionymi rybami, albo przewozi podróżnego, by mu
skrócić
drogę. I stada, stada, stada schodzące zapewne z górskich pastwisk z
powodu
postępującej jesieni. Pasą się na brzegach, na których trawy łąk są
zielone i
obfite.
Od południowej
strony owalnego
jeziora biegnie droga. Prowadzi ze wschodu na zachód lub raczej z
północnego wschodu na
południowy zachód. Jest dość dobrze utrzymana i uczęszczana przez
podróżnych,
udających się do okolicznych wiosek.
Tą właśnie drogą
zbliża się
Jezus ze Swoimi [uczniami]. Dzień jest raczej pochmurny i Piotr zauważa:
«Lepiej było nie
iść do tej
niewiasty. Dni stają się coraz krótsze i mroczne... a Jerozolima jest
jeszcze daleko.»
«Przybędziemy na
czas. Wierz Mi,
Piotrze, lepiej jest być posłusznym Bogu, czyniąc dobro, niż brać
udział w
zewnętrznej uroczystości. Teraz ta niewiasta błogosławi Boga ze
wszystkimi dziećmi,
otaczającymi uzdrowioną głowę rodziny. Pójdzie teraz do Jerozolimy na
święto
Namiotów, chociaż mógł już w tej chwili spoczywać tam, w grobie, pod
opaskami i
namaszczony olejkami. Nigdy nie mylcie wiary z zewnętrznymi
działaniami. Nie trzeba też
krytykować. Jakże mogą cię zaskakiwać faryzeusze, skoro ty też mamisz
siebie źle
rozumianą pobożnością, bo zamykasz serce na bliźniego, mówiąc: “Służę
Bogu. To
wystarczy”?»
«Masz rację,
Nauczycielu. Jestem
większym nieukiem niż osioł.»
«A Ja trzymam cię
przy Sobie, aby
zrobić z ciebie mędrca. Nie bój się. Chuza ofiarował mi wóz aż do
Jabboku.
Stamtąd, od brodu, jest już krótka droga. Nalegał, używając tak
słusznych
argumentów, że zgodziłem się, choć uważam, że Król ubogich powinien
posługiwać
się ubogimi środkami. Jednak śmierć Jonasza spowodowała opóźnienie i
muszę
dostosowywać Moje plany do nieprzewidzianych [okoliczności].»
Uczniowie
rozmawiają o Jonaszu.
Ubolewają nad jego nędznym życiem i zazdroszczą mu szczęśliwej śmierci.
Szymon
Zelota szepcze:
«Nie mogłem go
uszczęśliwić i
dać Nauczycielowi prawdziwego ucznia, dojrzałego przez długie
męczeństwo i
niewzruszoną wiarę... i jestem tym zasmucony. Świat tak bardzo
potrzebuje ludzi
wiernych i pełnych wiary w Jezusa, aby wynagradzać za tych, tak
licznych, którzy
wątpią i będą wątpić!»
«Nie szkodzi,
Szymonie – odpowiada
Jezus. – On jest teraz szczęśliwy i bardziej aktywny. A ty
uczyniłeś dla
niego i dla Mnie więcej niż ktokolwiek inny. Za niego także ci
dziękuję. On teraz
wie, kto był jego wyzwolicielem i błogosławi cię.»
«Zatem przeklina
też Dorasa!» –
woła Piotr.
Jezus patrzy na
niego i pyta: «Tak
uważasz? Jesteś w błędzie. Jonasz był sprawiedliwy. Teraz jest świętym.
Nie
nienawidził i nie przeklinał nikogo za życia, nie przeklina więc ani
nie nienawidzi
teraz. Patrzy w kierunku Raju z miejsca, w którym przebywa. Cieszy się,
bo wie, że już
wkrótce Otchłań pozwoli wyjść tym, którzy się w niej znajdują. Nic
więcej nie
potrzebuje.»
«A na Dorasa...
podziała Twoja
klątwa?»
«W jakim sensie,
Piotrze?»
«Prowadząc go do
zastanowienia i do
zmiany... albo... uderzając w niego karą.»
«Oddałem go Bożej
sprawiedliwości. Ja, Miłość, opuściłem go.»
«Miłosierdzia! Nie
chciałbym być
na jego miejscu!»
«Ja także nie!»
«Ani ja!»
«Nikt by tego nie
chciał, bo
sprawiedliwość Doskonałego... czym ona będzie?» – pytają uczniowie.
«Dla dobrych,
przyjaciele, to
będzie ekstaza, dla demonów – piorun. Zaprawdę, mówię wam: być całe
życie
niewolnikiem, trędowatym, żebrakiem to królewska szczęśliwość w
porównaniu z
godziną – tylko jedną godziną – Bożej kary.»
«Pada,
Nauczycielu. Co zrobimy?
Dokąd pójdziemy?»
Rzeczywiście, na
jezioro – które
pociemniało, odbijając niebo całkiem zakryte teraz ołowianymi chmurami
– spadają,
podskakując, pierwsze krople deszczu, zanoszącego się na bardziej
gwałtowny.
«W kilku domach
poprosimy w Imię
Boże o schronienie.»
«Miejmy nadzieję,
że znajdziemy
kogoś, kto będzie równie dobry jak ten Rzymianin. Nie uważałem go za
takiego...
Zawsze ich unikałem jako nieczystych, a widzę, że... tak, gdy się
wszystko weźmie pod
uwagę... są warci więcej niż wielu z nas» – mówi Piotr.
«Rzymianie ci się
podobają?» –
pyta Jezus.
«No... nie sądzę,
że są gorsi od
nas. To Samarytanie, tak...»
Jezus się
uśmiecha, nic nie
mówiąc. Dochodzi do nich niska niewiasta, która ma przed sobą osiem
owiec.
«Niewiasto, możesz
nam powiedzieć,
czy znajdziemy tu schronienie?» – pyta Piotr.
«Służę u człowieka
biednego i
samotnego, ale jeśli chcecie przyjść... myślę, że pan was przyjmie z
dobrocią.»
«Chodźmy.»
Odchodzą
pospiesznie, w ulewie,
pośrodku tłustych owiec, które szybko drepczą, aby umknąć przed
deszczem. Schodzą z
głównej drogi, by wejść na inną, prowadzącą do bardzo niskiego domku.
Rozpoznaję
dom wieśniaka Jakuba: tego Jakuba od Mateusza i Marii, dwojga sierot z
wizji z miesiąca
sierpnia – tak mi się wydaje.
«O, to tutaj!
Biegnijcie naprzód, a
ja zaprowadzę owce do zagrody. Za murkiem jest podwórko i przez nie
dochodzi się do
domu. Gospodarz będzie w kuchni. Nie przejmujcie się, że mało mówi...
Ma wiele
kłopotów.»
Niewiasta [mówi to
i] idzie do
komórki, po prawej stronie. Jezus z uczniami udaje się na lewo. Oto
klepisko ze studnią
i paleniskiem w głębi oraz z sadem z boku. Drzwi kuchni są otwarte na
całą
szerokość. Pali się w niej ogień z gałęzi drzewa i jakiś mężczyzna
naprawia
uszkodzone narzędzie rolnicze.
«Pokój temu
domowi. Proszę cię o
schronienie dla Mnie i dla Moich towarzyszy» – mówi Jezus, stając na
progu domu.
Mężczyzna podnosi
głowę.
«Wejdź – odpowiada
– i niech
Bóg odda Ci pokój, który ofiarowujesz. Ale... tutaj pokój!... Pokój
jest
nieprzyjacielem Jakuba, od jakiegoś czasu. Wejdź, wejdź!... Wejdźcie
wszyscy. Ogień
jest jedyną rzeczą, jaką mogę wam dać w obfitości... bo... O! Ależ...
ale Ty...
Teraz, gdy zdjąłeś kaptur (Jezus miał głowę okrytą połą płaszcza,
przytrzymywaną przy szyi) i kiedy widzę Cię dobrze... Ty jesteś, tak,
Ty jesteś
galilejskim Rabbim, tym, którego nazywają Mesjaszem i który czyni
cuda... To Ty?
Powiedz to, w Imię Boga!»
«Jestem Jezusem z
Nazaretu,
Mesjaszem. Znasz Mnie?»
«Słyszałem Cię w
zeszłym
miesiącu. Przemawiałeś w domu Judy i Anny... Pracowałem przy
winobraniu, bo... jestem
biedny... Ciąg nieszczęść: grad, gąsienice, chore drzewa i owce... Dla
mnie samego ze
służącą wystarczyłoby mi to, co mam... Jednak teraz zaciągnąłem długi,
bo
nieszczęście mnie prześladuje... Aby nie sprzedawać owiec, pracowałem u
innych... A
potem, pola!... Można by powiedzieć, że wojna je spustoszyła, tak były
spalone i nie
rodziły ani winorośli, ani oliwek. Od śmierci mojej żony – teraz to
sześć lat –
można by rzec, że Mamona zabawia się moim kosztem. Widzisz? Pracuję nad
tym pługiem,
jednak drewno jest całkiem uszkodzone. Jak to zrobić? Nie znam się na
tym i
przywiązuję, przywiązuję... to jednak na nic. Potrzebuję pieniędzy,
więc... trzeba
sprzedać teraz owcę, aby naprawić narzędzia. Dach przecieka... jednak
pola bardziej
mnie martwią niż dom. Szkoda! Wszystkie owce oczekują potomstwa...
Miałem nadzieję
odnowić stado... Ale...!»
«Widzę, że
przychodzę przynieść
troski tam, gdzie jest ich już dosyć.»
«Troski, Ty? Nie.
Słuchałem Cię i
w głębi serca pozostało to, o czym mówiłeś. To prawda, pracowałem
uczciwie,
jednak... jednak myślę, że może nie byłem dość dobry. Myślę, że dobrą
była
moja żona, litująca się nad wszystkimi. Biedna Lia, umarła zbyt
szybko... zbyt szybko
dla swojego męża... Myślę, że dobrobyt tamtego czasu przychodził z
Nieba dzięki
niej. I chcę stać się lepszy, aby postępować tak, jak mówisz, i
naśladować moją
małżonkę. Nie proszę o wiele... jedynie o pozostanie w tym domu, w
którym umarła, a
w którym ja się urodziłem... i aby mieć chleba dla mnie i dla służącej,
która
zastępuje żonę: pasie owce, pomaga jak może. Nie mam już pracowników.
Miałem dwóch
i wystarczali mi, pracując ze mną w polu i ogrodzie oliwnym...
Jednak... chleba mam
dość jedynie dla mnie i to jeszcze za mało...»
«Nie pozbawiaj się
dla nas
chleba...»
«Nie, Nauczycielu,
choćbym miał
jeden kęs, oddałbym go Tobie. To dla mnie zaszczyt gościć Ciebie...
Nigdy nie
spodziewałem się... Opowiadam Ci o moich nędzach, bo jesteś dobry i
rozumiesz.»
«Tak, rozumiem.
Daj mi ten młotek.
To nie tak się robi. Uszkadzasz drewno. Daj mi przebijak, jednak
najpierw rozgrzej go w
ogniu. Przebiję drewno i przeciągniemy przez nie bez trudu żelazne
wiązanie. Pozwól
Mi to zrobić. Obrabiałem drewno...»
«Ty? Będziesz
pracować dla mnie?
Nie!»
«Pozwól Mi to
zrobić. Ty dajesz Mi
schronienie, Ja ci pomagam. Trzeba, żeby ludzie się wzajemnie kochali,
żeby każdy
dawał to, co może.»
«Ty dajesz pokój.
Dajesz
mądrość. Czynisz cuda. Już dajesz wiele, wiele!»
«Daję też pracę.
Chodź! Bądź
posłuszny...»
Jezus zdjął
płaszcz, pracuje
szybko i z wprawą nad uszkodzonym dyszlem. Przebija, mocuje,
przewiązuje, próbuje, aż
widzi, że jest solidny.
«Będzie mógł
jeszcze długo
pracować, aż do przyszłego roku. Wtedy go zmienisz.»
«Wierzę. Pług ten
był w Twoich
rękach i pobłogosławi mi ziemię.»
«To nie dlatego,
Jakubie, zostanie
pobłogosławiona.»
«A dlaczego, mój
Panie?»
«Ponieważ jesteś
miłosierny. Nie
zamykasz się w zgorzknieniu, egoizmie i zazdrości. Przyjmujesz Moje
nauczanie i
realizujesz je. Błogosławieni miłosierni. Oni miłosierdzia dostąpią.»
«W czym ja je
Tobie okazuję, mój
Panie? Mam zaledwie miejsce i pożywienie, którego potrzebujesz. Mam
jedynie dobrą
wolę. Nigdy tak nie cierpiałem z powodu tego, że jestem biedny, bo nie
mam jak uczcić
Ciebie i Twoich przyjaciół.»
«Wystarczy twoje
pragnienie.
Zaprawdę, powiadam ci, że nawet jeden kubek wody, dany w Moje Imię,
jest wielką
rzeczą w oczach Bożych. Byłem wędrowcem w czasie zawieruchy, a ty
udzieliłeś Mi
schronienia. Przychodzi godzina wieczerzy, a ty mówisz Mi: “Ofiarowuję
Ci to, co
mam”. Zapada noc, ty dajesz Mi przyjacielski dach. Cóż więcej chcesz
uczynić? Ufaj,
Jakubie. Syn Człowieczy nie patrzy na przepych przyjęcia i pożywienia.
Patrzy na
uczucia serca. Syn Boży mówi Ojcu: “Ojcze, pobłogosław tych, którzy Mi
dobrze
czynią, i wszystkich tych, którzy w Moje Imię są miłosierni dla braci.”
To mówię
tobie.»
Kiedy Jezus
pracował przy pługu,
służąca rozmawiała z gospodarzem. Wraca z chlebem, z mlekiem, które
właśnie
udoiła, z kilkoma pomarszczonymi jabłkami i tacą oliwek.
«Nic więcej nie
mam» – mówi
mężczyzna tłumacząc się.
«O! Ja widzę
pomiędzy twoim
pożywieniem takie, którego ty nie widzisz! I karmię się nim, bo ma
niebiański smak.»
«Karmisz się może,
Ty, Syn Boży,
pokarmem przynoszonym Ci przez aniołów? Być może żywisz się chlebem
duchowym?»
«Tak. Duch jest
wart więcej niż
ciało – i nie tylko we Mnie. Jednak nie żywię się chlebem anielskim,
lecz raczej
miłością Ojca i ludzi. Znajduję ją także na twoim stole i błogosławię
za nią
Ojca, który z miłości przyprowadził Mnie do ciebie. Błogosławię cię za
przyjęcie
Mnie z miłością i za ofiarowanie Mi miłości. Oto pokarm: wypełnianie
woli Mojego
Ojca.»
«Pobłogosław więc,
i ofiaruj
pożywienie Bogu. Dziś nie ja, lecz Ty jesteś Głową rodziny i zawsze
będziesz moim
Nauczycielem i moim Przyjacielem.»
Jezus bierze chleb
i ofiarowuje go,
podnosząc wysoko w Swoich dłoniach. Modli się. To psalm, tak myślę.
Potem siada,
łamie chleb i rozdziela...
Przekład: "Vox Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
2010 01 02, str 077 080Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiÄĹźniku (02) Blask twoich oczut informatyk12[01] 02 101introligators4[02] z2 01 n02 martenzytyczne1OBRECZE MS OK 0202 Gametogeneza02 07Wyk ad 02r01 02 popr (2)1) 25 02 2012TRiBO Transport 02wiÄcej podobnych podstron