myślach. Nie umknęło jednak jej uwadze, że gdy wyszli, dyrektorka nie mogła się powstrzymać przed rzuceniem srogiego spojrzenia siedzącemu na ławce naprzeciwko gabinetu Kamilowi. Agnieszce zimny dreszcz przebiegł po plecach.
Jej syn skurczył w sobie, skulił i uciekł wzrokiem, wbijając oczy w pokrytą linoleum podłogę.
***
Siedział skurczony, z głową schowaną w ramionach i spuszczonym wzrokiem. Nie widziała jego oczu. Nie miała nawet pewności, czy do Kamila dotarło, o czym z Przemkiem mówili od pół godziny.
Gdy wrócili do domu po spotkaniu z Kostecką, próbowali rozmawiać z synem o tym, co wydarzyło się w szkole. Bezskutecznie. Potem zmęczeni pozwolili synkowi obejrzeć bajkę, a sami zasiedli za kuchennym stołem. Zaparzona kawa stygła powoli w kubkach, a Agnieszka i jej mąż analizowali uporczywie, co łączy pomieszczenia, które wzbudzają niepokój i strach dziecka.
- Często przebywali w nich razem, bawili się. Ta nauczycielka ma rację. Przypominają Kamilowi brata - zawyrokował Przemek, ale Agnieszka pokręciła głową.
- Dlaczego zatem nie boi się swojego własnego pokoju? Przecież przedtem... był ich wspólnym. Tam spędzali najwięcej czasu, pełno tam jeszcze zabawek, które dzielili, a jednak śpi w nim bez obaw. Poza tym szalał też w łazience przy szkolnej sali gimnastycznej. A do szkoły... już nie poszli razem. Sebastiana nigdy tam nie było. To musi być coś innego. Może nawet niezwiązanego z Sebastianem? - zasugerowała, ale Przemek zaprzeczył. Nie. To musiało mieć coś wspólnego z ich zmarłym, małym chłopcem.
Na palcach, żeby nie zwrócić uwagi wpatrzonego w przygody Spidermana Kamila, przeszli do przedpokoju. Przemek sięgnął do włącznika. Żarówka zamigotała, wnękę w przedpokoju zalało światło. Agnieszka i Przemek spojrzeli w oczy najpierw sobie, a potem swoim sobowtórom, odbiciom uwięzionym w drewnianej ramie lustra.
- Lustra - powiedziała Agnieszka. - W naszym przedpokoju, łazience, w szkolnej szatni pewnie też - wszędzie są lustra. Kamil musi się bać własnego odbicia.
Poczuła jakiś dziwny triumf, satysfakcję, że potrafiła odkryć, co jest powodem dziwnego zachowania, gdy dla nauczycielek po studiach pedagogicznych było to tajemnicą.
- Sprawdźmy to - szepnął Przemek.
Mruknęła cicho na zgodę, pocierając jednocześnie palcem czoło. Nagle rozbolała ją głowa, jakby coś ścisnęło skronie w imadle. Przeszła do dużego pokoju i przykucnęła obok syna. Przemek stanął za nią.
18