Zawsze trochę zanadto zdziwieni,
Zawsze trochę liczący na cud?...
W początkach 1983 roku mówienie o nadziei zakrawało na wariactwo. Zawieszony stan wojenny ciągle wisiał nad głowa jak miecz Damoklesa. Jednak wiemy swemu charakterowi trwałem w optymizm i napisałem tekst pod nie wiele mówiącym tytułem:
Natura
Jedno z najpiękniejszych sformułowań usłyszałem ostatnio w skądinąd rozrywkowym filmie — „Komandosi z Nawarony”. Czwórka komandosów zajmuje się wysadzeniem górskiej zapory wodnej, co przyczynić się ma do uratowania jugosłowiańskiej partyzantki. Tama zostaje podminowana i dochodzi, do akustycznie rzecz biorąc, niewielkiej detonacji. Niektórzy z uczestników akcji popadają w zwątpienie — „Tama stoi jak stała”. Aliści angielski dżentelmen-wysadzacz spokojnie twierdzi, że zapora już właściwie nie istnieje. Chociaż sama o tym nie wie, jej los został przesądzony. „Pozwólmy działać siłom natury” — pada znamienna sentencja. I rzeczywiście nie upływa wiele czasu, a pojawiają się pierwsze rysy, kropelki wody, aż wreszcie cała potężna konstrukcja z betonu wali się jak domek z kart. (...) Pozwólmy działać... —Pokażcie mi takich silnych, którzy wygrali z siłami natury, z rytmem biologicznym, z tektoniką, z pogodą czy z równie nieubłaganymi procesami społecznymi. Natura się nie śpieszy, z cierpliwością z jaka rosną stalaktyty i stalagmity, drąży nowe łożyska, wypracowuje przyszłe rozwiązania, pomnaża ilość, aby w odpowiednim momencie spuścić z łańcucha nową jakość. Biedne zapory, które nie wiedzą, że ich już nie ma...
Było to proroctwo, czy tylko pobożne życzenie? Myślałem wówczas tylko o Polsce i skutkach detonacji wywołanej erupcją „Solidarności”, czy o całym bloku? Tego niestety już nie pamiętam.
Czy powinienem uznać owe lata za kompletnie zmarnowane? W dużym stopniu tak. Przy