_MIĘDZY USZAMI - KRAKOWSKA FUNDACJA ROZWOJU EDUKACJI NIESŁYSZĄCYCH IM. MARKA MAZURKA_
Projekt „Poza słowami - teatr w języku migowym", IV edycja Akademii Orange, 2013 DZIEWCZYNKA: Mamo, tutaj jest nudno. Nie ma ogrodu, nie ma strychu. Nic nie słychać. Smutno mi. Chciałabym wrócić do naszego domu (tamtego domu).
Pan Tomasz wchodzi do swojego pokoju, siada przy biurku, wyciąga dokumenty.
Coś pisze, przegląda dokumenty, zagląda do grubej księgi.
TOMASZ (do siebie): Dobrze, dobrze, zobaczę co się da z tym zrobić. Muszę rozwiązać tę sprawę. Dalej przegląda papiery, czyta, zastanawia się, coś notuje.
Na podwórze wchodzi kataryniarz, zaczyna grać.
Dziewczynka zaczyna się śmiać, wstaje z krzesełka, wygląda przez okno. Klaszcze w ręce. Zaczyna się kręcić dookoła -wyciąga ręce do kobiet, które odkładają swoje robótki i chwytają dziewczynkę za ręce, tworząc kółko i tańczą wesoło. W tym samym czasie Pan Tomasz zdenerwowany rzuca papiery na biurko, gwałtownie wstaje i podchodzi zdenerwowany do okna, wychyla się, chce krzyknąć do kataryniarza, żeby przestał.
Popatrzył naprzeciwko. Znieruchomiał i patrzył na tańczącą dziewczynkę.
Wbiega zdenerwowany stróż. Mówi do Pana Tomasza:
STRÓŻ: Już biegnę wyrzucić tego łobuza, tego kataryniarza! Powiem mu, powiem! Żeby szybko stąd uciekał.
TOMASZ (spokojnie do stróża): Słuchaj no, kochanku... a jak ci na imię?...
STRÓŻ: Paweł, proszę pana.
TOMASZ: Słuchaj, mój Kazimierzu. Od teraz będę ci płacił 10 zł na miesiąc, wiesz za co?...
STRÓŻ: Za to, żebym nie wpuszczał kataryniarzy!
TOMASZ: Nie. Za to, żebyś co dzień wpuszczał kataryniarza. Żeby grał na swej katarynce. Rozumiesz?
STRÓŻ: Co pan mówi?!...
TOMASZ: Masz codziennie wpuszczać na podwórze katarynki!
STRÓŻ: Nie rozumiem pana!...
Pan Tomasz śmieje się.
TOMASZ: Idź do roboty / pracy.
Stróż powoli odchodzi. Jest bardzo zdziwiony, zaskoczony, palcem pokazuje na czoło.
Pan Tomasz widzi to, uśmiecha się, wyciąga z kieszeni 10 zł, podchodzi do okna, patrzy na dziewczynkę, następnie rzuca pieniądze kataryniarzowi.
Ten dziękuje, gra, przytupuje noga i pogwizduje.
Pan Tomasz idzie w kierunku biurka. Zatrzymuje się.
TOMASZ (zamyślony): Gdzie jest mój kalendarz. Muszę poszukać adresy dobrych lekarzy - okulistów. Wyciąga z teczki stojącej obok biurka kalendarz, siada, bierze karteczkę, pióro i notuje (zapisuje). Przerywa.
TOMASZ (mówi do siebie): Biedne dziecko! Mogłem już dawno zaopiekować się tą dziewczynką. Pomóc jej ...
KONIEC