intrygujące dzieje pochodzenia i nazw gwiazdozbiorów.
Obraz rozgwieżdżonego, nocnego nieba należy niewątpliwie do najbardziej fascynujących i tajemniczych zjawisk w otaczającej nas przyrodzie. Od zarania dziejów przykuwał on uwagę człowieka, miał istotny wpływ na jego rozwój intelektualny i duchowy, kształtował jego wierzenia i stosunek do przyrody.
J. Dobrzycki, J. Włodarczyk, Historia naturalna gwiazdozbiorów, Warszawa 2002
Historia naturalna gwiazdozbiorów Jerzego Dobrzyckiego i Jarosława Włodarczyka zasługuje na szczególną uwagę ze względu na tematykę, niezwykle rzadko podejmowaną na polskim rynku wydawniczym. Przedstawia bowiem
Przypisywanie obserwowanym na niebie przypadkowym rozkładom gwiazd zarysów postaci i figur ze świata rzeczywistego lub fantastycznego było wytworem ludzkiej wyobraźni, podyktowanym wierzeniami, potrzebami estetycznymi lub praktycznymi (pomiarem czasu, określaniem kierunków). Badanie tych opisów na przestrzeni dziejów stanowi bogate źródło do poznania rozwoju człowieka i wglądu w rozwój cywilizacji. Historia tego procesu, pełnego wzlotów i upadków, jest ciekawa, pouczająca i pobudza do refleksji.
Autorzy sięgają do udokumentowanych przekazów materialnych nie tylko z różnych epok, aż do czasów najnowszych, ale i kultur — łacińskiej, egipskiej, perskiej, hinduskiej, arabskiej czy Indian obu Ameryk. Poszukiwanie fragmentów starych opisów nieba zachowanych do naszych czasów stanowi swego rodzaju „archeologię" gwieździstego nieba i jest pasjonującą przygodą intelektualną.
Niezależnie od ogólnej historii gwiazdozbiorów, książka zawiera także szczegółowe opisy i rysunki wszystkich 88 konstelacji północnego i południowego nieba. Bogactwo przedstawionego materiału dowodowego i ikonograficznego daje w pełni uzasadnione przeświadczenie o wyczerpującym ujęciu tematu.
Zawarte treści w połączeniu z ogromną erudycją Autorów powodują, że tę książkę można śmiało polecić nie tylko czytelnikom zainteresowanym astronomią, ale tym wszystkim, których ciekawi historia kultury i cywilizacji.
Andrzej Strobel
dokończenie ze s. 50.
B. Kulesza „Wszechświata nie zbudowano w jeden dzień!"
. .im dalej jest obiekt, tym dłuższą drogę musi pokonać światło biegnące do obserwatora, a zatem musiało wcześniej wyruszyć w drogę".
Jeżeli teraz dociera do nas z obiektu o wieku ok. miliarda lat, to znaczy, że obserwujemy go takim, jakim był miliard lat po Wielkim Wybuchu. Skoro tak, to zgodnie z teorią ekspandującego Wszechświata. musiał się on wtedy znajdować znacznie bliżej niż przypisywane tego rodzaju obiektom 13-14 mld lat świetlnych, a mianowicie rzędu = 2 mld lat świetl
nych.
A więc skoro tak ..blisko" się wtedy .znajdowaliśmy” (tzn. odległość do tego obiektu była tak „mała"), to wysłane wtedy z galaktyki światło powinno było dotrzeć do obserwatora znacznie wcześniej, a nie dopiero teraz.
Jest to paradoks (?). którego nie potrafię sobie wytłumaczyć, proszę więc o wyjaśnienie tego problemu.
Pozostaję z poważaniem
Stefan Heise Bydgoszcz
Szanowny Panie!
Paradoks, o którym Pan mówi, jest pozorny. Jeżeli teraz dociera do nas światło od obiektu, którego wiek oceniamy na (powiedzmy) miliard lat. to oznacza to że obiekt ten powstał miliard lat temu. Znając odległość do tego źródła (oczywiście musi ona być mniejsza niż miliard lat świetlnych!) wiemy kiedy to światło zostało wyemitowane. Ale trzeba pamiętać, że od momentu emisji do chwili odbioru Wszechświat CAŁY CZAS EKSPANDOWAŁ, zatem początkowy dystans do obiektu (tzn. ten w momencie emisji) był krótszy niż obecnie (tj. w chwili detekcji). Światło nie mogło pokonać dzielącej nas odległości w czasie nieskończenie krótkim! Światło potrzebowało pewnego czasu aby pokonać tę odległość. W tym właśnie czasie odległość wzrosła!
Mam nadzieję, że rozwiałam Pana wątpliwości dotyczące treści artykułu „ Wszechświata nie zbudowano w jeden dzień".
Z poważaniem
Barbara Kulesza-Żydzik Kraków
94 URANIA - Postępy astronomii 2/2003