MD ŁETMm
K©g.M@Ł(0)e,nn
Prof. Konrad Rudnicki nigdy nie bał się odstępstw od oficjalnie głoszonych prawd naukowych, o czym świadczyć mogą Jego wieloletnie związki z dysydencką Letnią Szkołą Kosmologiczną, gdzie usłyszeć można różne „kosmologiczne herezje '. Rysunek pochodzi z „Postępów Astronomii" nr 2/1994
I
I
I
magisterska i takiż egzamin. Niestety z pracą miałem pecha. Chciałem ją robić z trójbarwnej fotometrii fotograficznej, wymyślonej zaraz po wojnie przez profesora Wilhelma Beckera. Warszawskie obserwatorium w Prze-gorzałach miało instrumentarium tylko do wizualnych obserwacji gwiazd zmiennych. Zaprosił mnie do Poznania profesor Józef Witkowski. Tam był i teleskop (niestety refraktor), i jakieś filtry. Po kilku tygodniach wyszukiwania filtrów i wyznaczania ich charakterystyk za pomocą monochromatora okazało się, że niczego podobnego do trójbarwnej fotometrii nie da się z tego wykroić. Straciłem czas. Jako nowy temat podjąłem się wyznaczenia ekstynkcji nad obserwatorium poznańskim. Otrzymałem wynik sprzeczny z teorią. Ekstynkcja była większa w zenicie niż w pobliżu horyzontu. Czy było to realne zjawisko (smog?), czy moja nieumiejętność prowadzenia obserwacji, w każdym razie taki wynik ani przeze mnie, ani przez moich poznańskich i warszawskich opiekunów nie mógł być uznany. Chwilowo straciłem chęć do obserwacji i podjąłem trzeci temat rachunkowy — wyznaczenie elipsoidy prędkości cefeid z nowego katalogu ich prędkości radialnych. Tym razem wynik kilkumiesięcznego kręcenia korbką na arytmometrze był pomyślny i wiarygodny.
Włodzimierz Zonn właśnie się wy-habilitował w Toruniu, to znaczy otrzymał godność docenta Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. W Warszawie był nadal starszym asystentem i jako taki ani pracy magisterskiej, ani egzaminu dyplomowego przeprowadzić nie miał prawa. Formalne przeniesienie jego veniam legendi do Uniwersytetu Warszawskiego musiało trwać. W tej sytuacji Uniwersytet Warszawski poprosił profesor Wilhelminę Iwanowską do poprowadzenia mojej pracy magisterskiej (co pani profesor nieoficjalnie scedowała na Zonna), zarazem Ją i profesora Władysława Dziewulskiego (krater na
Księżycu!) zaproszono do przeprowadzenia mojego egzaminu magisterskiego na Uniwersytecie Warszawskim. W praktyce nie oni przyjechali do Warszawy, ale ja wraz z Zonnem pojechaliśmy do Torunia. Był to czerwcowy dzień świętych Piotra i Pawła (który w tym roku po raz pierwszy nie był oficjalnym świętem państwowym). Pani profesor w pracy magisterskiej podkreśliła mi tylko czerwono trzy błędy ortograficzne. Innych zastrzeżeń nie miała. Niespodziewanie przy egzaminie byłem pytany również z równań różniczkowych, bo profesor Dziewulski uważał, że końcowy egzamin musi wykazać znajomość nie tylko astronomii, ale również innych przedmiotów należących do programu studiów. I tak wczesnym latem 1949 r. zostałem pierwszym powojennym magistrem astronomii w Polsce. Poprzedni polski tytuł magistra astronomii został nadany 9 lat wcześniej, już w czasie wojny, pannie Anieli Dziewulskiej w Wilnie.
Etatu dla mnie nigdzie nie było. Studia doktoranckie nie istniały. Byłem więc chwilowo bez zatrudnienia, ale za to bardzo mądry. Znałem astronomię, fizykę i matematykę. Bo chyba w ogóle najmądrzejszym się jest zaraz po magisterium. Obejmuje się całość wiedzy. Stąd też świetnie rozumiałem później świeżego absolwenta wyższej szkoły morskiej chwalącego się swoją wiedzą astronomiczną, gdy on na zapytanie, jaki mieli program tej astronomii, odpowiedział dumnie: „całą teorię i do tego jeszcze zastosowania”.
Po półrocznym bezrobociu dostałem etat asystencki w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego i wziąłem się za trzy tematy badawcze na raz, z których jeden przyniósł mi w trzy lata później doktorat. Ale doktorat już nie był tak radosny jak magisterium, bo tymczasem spostrzegłem, że taki mądry to ja wcale nie jestem.
I- -
I
Autor jest emerytowanym profesorem astronomii Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale ciągle cennym wybitnym specjalistą w dziedzinie astronomii gwiazdowej i współpracownikiem wielu zagranicznych ośrodków astronomicznych
62 URANIA - POSTĘPY ASTRONOMII 22/2003