- ££ życia Qlczelni
Julian E. Kulski
11 marca 2011 r. 13.00
Audytorium Collegium Mediom
ODSŁONIĘCIE TABLICY PAMIĄTKOWEJ POŚWIĘCONEJ ZAŁOŻYCIELOWI AKADEMII MEDYCZNEJ W BYDGOSZCZY PROFESOROWI JANOWI DOMANIEWSKIEMU (1928-2009)
Szanowni Państwo,
IV naszym kraju mamy duże grono patriotycznych bohaterów. Narodowe tragedie pozwalały wykazać się jednostkom wybitnym, które stawały się wzorem do naśladowania dla przyszłych pokoleń. Takim wzorem jest mój przyjaciel i towarzysz broni, śp. Jan Domaniewski.
Był młodym chłopcem, kiedy po raz pierwszy przyszło mu dowieść miłości do ojczyzny. Poświęcił młodość, zdrowie, narażał życie, a wszystko to w imię wolności, o którą tak zaciekle walczył.
Spotkałem Janka, pseudonim „Wilk” 68 lat temu. Miał zaledwie 15 lat, ja - 14. Już byliśmy ciężko doświadczonymi nastolatkami. Kilka dni wcześniej cudem wydobyłem się z Pawiaka, więzienia hańby i poniżenia dla wszystkich, którzy się tam znaleźli. Wiedziałem już czym są tortury, bestialstwo, cierpienie, strach, ale i nienawiść do tych, którzy nam ten los zgotowali.
Wiedziałem też, że Janek Domaniewski należał do Dywersji Bojowej, która już wsławiła się akcjami podziemnymi przeciwko Niemcom i wyrokami śmierci na zdrajcach. A moje młode serce po torturach na Szucha przepełnione było nienawiścią. Pragnąłem przystać do wybornej kompanii bojowej, w której był Janek. Opowiedziałem mu o dotychczasowych przeżyciach, ale dopiero kiedy usłyszał, że przeszedłem przez miejsce tortur na Szucha i Pawiak, uznał, że mam prawo do walki zbrojnej.
Janek Domaniewski był urodzonym przywódcą i wielkim, pełnym entuzjazmu patriotą. Podlegli żołnierze, mimo tak młodego wieku Janka, okazywali mu szacunek i posłuszeństwo. Cieszył się wielkim autorytetem i wykazywał cechy doskonałego przywódcy i organizatora Talent i ambicje zostały zauważone i do cenione przez przełożonych i dowódców Janka. Został wybrany do szkoły podcho rążych. Nie zaskoczyłaby mnie wiado mość, gdyby okazało się, że był najmłod szym podchorążym w wojsku.
Zaszczytem była dla mnie walka ra mię w ramię z Janem Domaniewskim Byliśmy towarzyszami broni, a następni staliśmy się przyjaciółmi. Wiernymi dru hami w doli i niedoli.
Razem przemierzaliśmy Puszczę Kampinoską, razem walczyliśmy podczas okupacji ze znienawidzonym wrogiem na ulicach Warszawy. Dowodził mną, gdy byliśmy na polu walki, w okopach i na barykadach. Razem poszliśmy do niewoli, do Stalagu XIA Altengrabow, gdzie umieraliśmy z głodu. I razem też uciekliśmy ze Stalagu na dzień przed wkroczeniem Armii Czerwonej.
Nasze przeżycia i dziedzictwo połączyło nas w przyjaźni. Nasi ojcowie też walczyli wspólnie w Legionach Piłsudskiego. A nas wychowywano w harcerstwie oraz w duchu miłości i patriotyzmu, w duchu walki o wolność i niepodległość.
Żałuję, że los nie pozwolił mi na połączenie, na wymianę bratnich uścisków, na przyjacielskie milczenie, które możliwe jest tylko pomiędzy oddanymi sobie ludźmi. Nie zdążyliśmy bowiem spotkać się przed śmiercią Janka. Tak bardzo mi żal... Janek Domaniewski pozostanie w moim sercu do końca mojej ziemskiej podróży.
Nasze drogi życiowe rozdzieliły się dopiero po ucieczce ze Stalagu XI. Myślałem wtedy, że już nigdy się nie zobaczymy, że rozdzieli nas śmierć. Obaj przeżyliśmy, ale los nigdy już nie dał nam szansy na spotkanie. Jan Domaniewski po wojnie zdecydował się na powrót do stalinowskiej Polski, mimo że miał możliwości emigracji Miał bowiem stryja w Stanach Zjednoczonych, który mógł i chciał go sponsorować. Po raz kolejny udowodnił swoją determinację, konsekwencję, patriotyzm. Kontynuował naukę i dożywotnią walkę o niepodległość kraju. Walczył również o należyte miejsce powojennej Polski w świecie. Obaj pozostaliśmy patriotami. A ja, choć polityczny emigrant, zostawiłem swoje serce w kraju, który co rok odwiedzam, jednocześnie podziwiając dokonania Janka na scenie narodowej.