zentujących długości sześciu kolejinych odstępów szukał przerw między literami. Nie ma litery w kodzie Morsa, która miałaby więcej niż sześć znaków, i dlatego w każdej szóstce musi się znaleźć co najmniej jeden odstęp między literami. Można uznać, że będzie nim ten, który trwa najdłużej. Po ustaleniu podziału na litery, sekwencje przypisanych im znaków były porównywane z wzorcami alfabetu Morsa umieszczonymi w pamięci komputera.
Maszyina potrafiła również przystosować się do temperamentu telegrafisty, uwzględnić jego zmęczenie i inne okoliczności, powodujące np., że wysyłane znaki stają się coraz dłuższe. W posługiwaniu się tą formą korespondencji komputer, mimo to, nie mógł się pochwalić takimi wynikami, do jakich bez wysiłku dochodzili intuicyjnie fachowcy z paroletnią praktyką.
Zresztą nawet perfekcja w dekodowaniu sygnałów Morsa nie przyczyniłaby się w większym stopniu do rozwoju prac nad znalezieniem skutecznego sposobu komunikowania się z maszynami. A przecież trudno żądać, abyśmy się na co dzień porozumiewali jak dowódcy marynarki zapisując wszystko w kodzie. Trzeba raczej nauczyć maszynę rozpoznawania znaków, do których jesteśmy przyzwyczajeni: tradycyjnie zapisywanych cyfr i liter. Wówczas można by jej dostarczać informacje w sposób nad wyraz tradycyjny: dając po prostu do przeczytania.
Ponieważ systemy typu perceptron okazały się w użyciu zbyt złożone i mało efektywne, rozwój tego typu programów poszedł raczej po linii zarysowanej wstępnie przez Maude. W ciągu długich lat maszyiny cyfrowe w ośrodkach obliczeniowych porozumiewały się ze światem zewnętrznym jedynie za pomocą ko-
84