2043229541

2043229541





DZIENNIK BYDGOSKI4*. niedziela. dnia 9 Kwietnia 1039 f.


Choć cesarz Wilhelm się obraził.

Małejkowski „Hołd Pruski"

podobał się w Berlinie!


Wr *3

Taki fo Juz wiekami uświęcony zwyczaj, że w okresie świątecznym zwalają aię ludzie w Roście. Mimo powszechnie cenionej zaloty narodowoj, jaką jest nasza staropolska gościnność, wynika stąd wielo kompłikacyj. Klną w duchu goście i klną gospodarze, gdyż jak mówi przysłowie: „Goić w dom, a chleje jak z cebra!"...

Dwie troski prześladują wówczas ludzi. Gospodarze wysilają się jak tu najskuteczniej obrzydzić gościom dalszy pobyt, a goście — jak to wetknąć pluskiewkę w pana gospoda rzową gościnność. Możemy to państwu ułatwić. Najpierw podajemy sposób na gościa.

Gospodarz np. mówi. — Mam nadzieję. żo ten tydzień, 2 dni i 9 godzin, które spędzają juk kochani Państwo w mojej gościnnej willi — przeszły aż nadto mile, prawda?

Goście, którzy zawsze mają swoje „ale“ mówią: — Tak, nie powiemy... Było tu u Państwa bardzo przyjemnie, tylko... trochę za wiele... słońca. Szkoda, że drzewa w Waszym ogrodzie są jeszcze takie niskie...

Wtedy gospodarz powinien rzec:

—    Mam nadzieję, że kiedy mnie państwo odwiedzą następnym razem, będą już bardzo... bardzo wysokie...

Goście po dłuższej chwili domyślą się o co chodzi, zabiorą się i — wyniosą.

Gościom znów najłatwiej się znęcać nad pieczeniami, tą odwieczną piętą achillosową wszystkich gospodyń.

Gdy gospodyni z uśmiechem podsunio gościowi talorz i rzeknie:

—    Polecam kochanemu Panu naszą pieczoną gąskę. Jest wyśmienita. Powi

nien pan przed nią uchylić kapelusza.

Gość po zjedzeniu kawałka gęsi, skrzywiwszy się winien odrzec:

— Ma pani rację. Starość zasługuje pa oznaki szacunku...

Jeśli gospodyni zależy na przykład na wyperswadowaniu gościowi, aby lak dużo nie jadł, powinna to uczynić jak najdelikatniej, jak najgrzeczniej, jak najuprzejmiej i rzec z uśmiechem:

— Proszę pana, niech pan nie jo tak szybko.

Gość zdumiony zapyta: Dlaczego?

. — Po pierwsze: to b. nieestetyczne.

Po drugie: można się od tego rozchorować. A po trzecie: zeżresz nam pan wszystko i dla nas nic nie zostanie!...

Doświadczenie uczy, że w 95 wypadkach na 100 — gość Już więcej nie je. Ten ostatni sposób radzenia sobie z gościem polecam najgoręcej.

W twej pracy o Janio Matejce, która ale w najbliższej przyszłości ukaże *1 ę nakł. „Ksiąźnicy-Atlas" dr Mieczysław Treter poci a jo ciekawo szczegóły wysławienia „Hołdu Pruskiego" w Berlinie, w r. 18SL

W rękopisie autora czytamy: ..Hołd Pruski" nio miał w Paryżu zbyt dobrej prusw Może ło dziś budzić wielkie zdumienie, ale — daleko bardzie! przychylne stanowisko wobeo dzieła Matejki — zajął Berlin, do którego dość może surowa I prymitywna, ale potężna siła wyrazu przemówiła tak bardzo dobitnie, że pomimo niezbyt przyjemne! dla Prus treści kompozycji. Jury wystawy uchwaliło przedstawić je cesarzowi na pierwszym mlefscu do nagrodzenia wielkim złotym medalem. Jest to fakt. w który nam trudno dziś uwierzyć, nie tak było istotnie! Cesarz oczywiście wniosku tego nie zatwierdził:    triumf Matejki był

przez to może Jeszcze większy.

Charakterystycznym odzwierciedleniem nastrojów i poglądów berlińskiego środowiska sa opinie francuskich korespondentów pism paryskich, przesianych z Berlina. „Największy entuzjazm i nie bez przy

Sposób Nr 4, który podam za sekundę, wymaga pewnego sprytu zo strony gościnnych gospodarzy. Sposób ten, nazwijmy go „politycznym*4, chwyci na mur, gdyż ostatnie tygodnie upływają pod znakiem spotęgowanych zainteresowań politycznych. Łatwo to spostrzec: żaden z bogobojnych narzeczonych już nie prosi o rękę, dziś się przecież stawia 24 godzinne ultimatum. Złodzieje doprowadzani przez policjantów na komisariat tłumaczą się, żo nie kradli, oni tylko... portfele anektowali, oni brali złoto zegarki w protektorat. a potem nadawali im... autonomię, pozwalając na ciche tykanie...

Ale do rzeczy! Na czym polega sposób ..polityczny"? Zaprasza się osoby o krańcowo różnych poglądach politycznych. Na przykład ociekającego fanatyzmem nacjonalistę i takiegoż lewicowca. No i z wyrachowaną przebiegłością, jeszcze zanim goście chwycą za widelco należy schylić się do ucha lewicowca i zjadliwie syknąć: — Widzi pan tego brzuchacza — burżuja, tego wstecznika-kapitalistę? On do gen. Franco telegram wysłał z gratulacjami!

Potem zręcznie przechodzi się na drugą stronę stołu i syczy z oburzeniem: czyny wywołuje wielki historyczny obraz p. Matejki, z którym się tAk niemiłosiernie na ostatnim Salonie (aluzja do wystawy paryskiej z r. 1884) obeszła nasza krytyka" — pisze Guymon w „l.e Telegraphc", a korespondent „VoltalreV informuje 1 piętnuje: „Cesar/ Wilhelm nie mógł się nigdy zdecydować na przyznanie naiwyżazel nagrody za dzieło na wskroś słowiańskie, za obraz przedstawialacy hołd oddany królowi polskiemu przez założyciela własnsl jego monarchii... 1 medal został odmówiony i patrioci niemieccy nie wstydzą się pochwalać takiego sposobu oceniania dzieł sztuki!.. ł

Matejkę samego jednak' — kańczy dr Tre-ter — najbardziej musiała ucieszyć oninia. Jaką przyniósł „Pester Lloyd" po wystawieniu „Hołdu Pruskiego** w Budapeszcie: ..Naród, który takich twórców wydaje, który w ten sposób wskrzesza swoją prze. *z?ość, naród taki, to może dusza bez ciała, ale to w każdym razie dusza wielka, która sta przyszłości bynajmnlcl wyrzekać nie potrzebnie".

Str. 9.

Widzi pan tego kryminalistę na przeciw? On z brygady międzynarodowej, z Paa-* sionarią księży wieszał, obecnio „fołka-front44 u nas montujo za stalinowski© srebrniki!44

Wtedy, co jest więcoj ni* pewne, wstanie lewicowiec i krzyknie do gospodarza:

—    Bardzo pana przepraszam, al© jego gościnności skorzystać nie mogę. Ubliżyłbym sobi© siedząc przy jednym stole z reakcjonistą, któremu brzuch urósł na wyzysku mas pracujących!..

Zaciśnie pięści i splunąwszy wyjdzie.

—    Bardzo pana przepraszam. Jestem wzruszony pańską narodową gościnnością, ale nie żyjemy w Bolszewii! Ja tym opryszkiem nie mogę przecież przebywać pod jednym dachem!

Podniesie prawicę i splunąwszy wyj-dzio.

W ten sposób szynka zostanie ocalona. Postępować należy cały czas ostrożnie. Zajść-bowiem moż© wypadek, żo goście zaczną się dusić albo — co gorsza! — rzucać w siebie nieswoimi kieliszkami. W razie wypadków śmiertelnych należy

tragiczni© zmarłych wynieść z pokoju, aby nie psuli nastroju świątecznego.

Istniej© jeszcze jeden sposób na gości, ale niestety bardzo naiwny i prymitywny. Mianowicie: nie zaprasza się gości. Skuteczność tego sposobu równa się zeru, gdyż każdy prawie gość „ma to do siebie44, że przychodzi nieproszony.

JeddtT

Przedwiośnie

Kiedy w złocistym słońcu świat zatonie. Niosąc włość pierwszą, że się kończy zima. Chwytam lo cieple słońce w swoje dłoni©, Jakbym je pragnął na wieki zatrzymać.

! Już przeżytych ciężkich chwil nie liczę 1 o godzinach nie myślę cierpienia,

Bo wszystkie troski I wszystkie gorycz© Odchodzą w smugę zimowego cienia.

I pod błękitne ntebtoaów rozpięcia Chciałbym iść z głową skąpaną w błękicie I kogoś spotkać, komuś paść w objęcia. Komuś powiedzieć, ż© piękne Jest życia.

I z zapomnianą wiarą I prostotą Wyśpiewać Bogu za to hymn radosny,

Że mnie i moim najbliższym istotom Pozwolił dożyć Jeszcze Jednej wiosny.

Henryk Zbierzchowski.

I


(Humoreska).


— Ten Duś! Taki inteligentny. Taki rozumny! Taki sprytny! — entuzjazm niemal

ani na chwilę nie ustawał. Ciotki llcyto- — Zbić szkraba raz i dn«glI Przemówić .wały się w czułościach z rodzicami. Duś mu okrężną drogą do rozumu!


Pan Hipolit i pani Eulalia z PrzlycklcK (Wyprrtyccy byli małżeństwem już dobrych parę lat- Bardzo im się to zresztą chwali, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy tak często** małżeństwa po paru latach współżycia odbywają wycieczki do Wilna. I to rzadko w celach krajoznawczych — przeważni© dln uzyskania rozwodu.

Ale państwo Wyprztyccy nie byli żadną 'dygnitarską parą. A poza tym kochali się. Toteż żyli zgodnie od kilku lat Najpierw był on. ona i pies. Potem psa wyrzucono na zbity łeb. bo brudził dywany I zanadto szczekał. W domu było zbyt pusto I cicho, al© na szczęście państwa Wyprztyckich wkrótce luka została zapełniona...

Późno, bo późno, ale lepiej niż wcale.

Svn państwa Wyprztyckich był niewątpliwie ósmym cudem świata nowożytnego. Tego zdania przvna|mnie) by! ojciec, matka bowiem uważała, że Jest stanowczo pierwszym 1 bezkonkurencyjnym cudem świata 1 nowożytnego i starożytnego zarazem.

Wiadomo lak to Jest, gdy rodzic© w wieku troszeczkę więcej niż dojrzałym dorwą sfę do jedynaka- Pieszczą, pieszczą aż rozpieszczą.

Dlatego fet sfodkt Duś, gdy miał dwa lata. uważał za najlepszą zabawę jazdę na osiołku, którego z niepohamowanym zapałem udawał pan radca Wyprztyckl, chodząc po pokoju na czworakach. A z mamą, ranią Eulalią z domu Prztycką. rozkoszny synek w ogóle nie chciał gadać, uważając już na progu życia, ź© się bez babskiej opieki obejdzie.

Bodzie© byli oczywiści© niezwykle dumni z Duala.

Bo I jakże:

Gdr miał trry lata '(niespełna)’, mówił; psłakleff cholelaf

Gdy miał cztery lata ugryzł nlnńkę w nos. że dostała zakażenia krwi. poza tym śpiewał nafmodnlejsze przebołe i pytał się matki o niektóre trudniejsze określenia, zawarte w te| tangowej poezji naszych krzy-wonosych wieszczów.

Gdv miał pięć lat kradł oleił papierosy I gościom proponował grę w „oczko" na pi©-niądze.

Bo też nafwlęcej radości bvło. gdy przyszli coście. Wtedy dopiero Duś się popisywał. mama promieniała, tata ró«ł z dumy i zachwytu nad sobą samym. Jakże sie miał nl© zachwycać? Ojciec takiego syna?.-

Pan radca miał tylko dwie radości: syna ł gazety, które czytał na głos. A svn słuchał. zwłaszcza gdv bvła mowa o polityce l o wyczynach znakomitych dyktatorów.

— Hitlclt — mówił Duś 1 śmiał się do siebie.

przyjmował te objawy uniesienia 1 wylewy uznania jako hołd należny i samo przez się zrozumiały. Dziwiłby się bardzo, gdyby było Inaczej. Zresztą nie słyszał, jak od czasu do czasu ktoś obcy. a bardziej rozsądny klął — po cichu, bo nie chciał urazić pana radcy ani pani rad czyn i:

— Co za nieznośny bachor! Istne utrapieni©. Co to z tego wyrośnie?

Co z niego wyrośnie? — Tvm się nikt nie martwił. Najbliżsi byli przekonania, że geniusz.

Bo Jakżeby mógł nie wyrosnąć geniusz — z cudownego dziecka!

Cudowne dziecko rosło sobie.

Ojciec łysiał, matka siwiała, a Duś wyrastał na zdrowego byczka, który się niczym nie przejmował. W szkole się nio uczy!. Nauczycielowi podbił oko celnym strzałem z procy (— To naprawdę dobry chłopak! — zauważyła rozczulona figlem mama. — Inny na jego miejscu trafiłby w oko. I wybiłby...). Kiedyś wypuścił wodę w łazience 1 zatonił mieszkanie na niższym piętrz©. Bv!o to trochę hałasu, ale trzeba było przo-cieź zgodzić się z tym. że zdrowy temperament dziecka musi gdzieś znaleźć ujście.

Cudowne dziecko z nikim nie chciało się liczyć. Ani ze starszymi, ani z kolegami. Wszystko chciało naginać do własnej woli 1 własnej potrzeby. Jadłospisy matce dyktował sam. Zupę iad? tvlko wtedy, gdv dostał pieniądze na ciastko lub czekoladę. Wychodził z-donn. kiedy chciał, a wracał, kiedy mu się żywni© podobało.

Bodzice zaczęli popłakiwać po kątach. skarźvć się.

Dobrzy ludzie radzili Im szczerze:

Bodzice wzdragali się i patrzyli na dobrego człowieka z przerażeniem:

— To takie delikatne dziecko! JaozcM by mu się co złego stało. Z nim trzeba łagodnie.

' ,1 cierpieli dalej po cichu.

Duś nie chciał się uczyć Wszelkie propozycje co do nauki nie trafiały mu do przekonania. Nawet „łapówki" ni© pomagały. Przecież bez nauki mbił co chciał.

Ktoś uwziął się raz, źebv mu przemówić do sumienia Opowiadał Dualowi w pięknych słowach o potrzebie nauki, o tym, có nauka ludziom daje:

—    Widzisz, jak się będziesz uczy?, to wszystko w źvdu będziesz miał. A tak to co? Ulice będziesz zamiata!? Czym ty w ogóle chcesz być, kiedy się wcale nie u-czysz!

—    A Ja się ni© będę uczyli — odpowiadał z uporem Duś.

—    Dlaczego?

—    Bo nie potrzebuję!

—    A czvm tv wobec tego będziesz?

Duś miał odpowiedź przygotowaną;

—    Dyktatorem!

Bęce onadaly.

W dziewiętnastym roku życia Duś Wy-prztyckl, syn ogólnie szanowanych państwa radcostwa Hipolita i Eulalii z Prztyc-klch Wyprztyckich. po raz pierwszy dostał wyrok — bez zawieszenia.

A potem Już Szło jak po maśle!

Morał z tego:

Nie czytajcie na głos gazet prrr dzieciach- Zwłaszcza — przy cudownych dzieciach.    I

HENRYK KUMINEK,



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sfr. 22. DZIENNIK BYDGOSKI-, niedziela, dnia 9 Kwietnia 1039 f. Nr ?3. KINO poc*. o 8, 5. 7 i 9-tej
Rok XXXIII. Nr 83. Jedenasta strona. DZIENNIK BYDGOSKI niedziela. dnia 9 Kwietnia 1939 r. Kronika
**r. ta DZIENNIK BYDGOSKI-, niedziela, dnia 9 kwietnia 1959 r. Nr S3. Włosi zajmują zbrojnie
I Sir. 8. ^DZIENNIK BYDGOSKI-, niedziela, dnia 9 kwietnia 1939 r. (Dokończenie). ezyły się krzaki,
Str. 12.,DZIENNIK BYDGOSKI-, niedziela, dnia 7 listopada 1037 r. Nr 257. CHEŁMNO walczy o utrzymanie
I Sfr. 1S. ..DZIENNIK BYDGOSKI", niedziela, dnia 7 llrfonada 1937 r. Nr 257. liiiTlT!:Ti:Tb Cud
22230 DZIENNIK BYDGOSKI*, niedziela, dnia 7 listopada 1937 r. W dnia dzisiejszym otwieram przy al. d
Nr 257. DZIENNIK BYDGOSKI", niedziela, dnia 7 listopada 1037 r. Str. 23. icPiiących
Str. 6.DZIENNIK BYDGOSKI- niedziela, dnia 7 listopada 1937 r. Nr Paryż, 2 listopada. I natarli „Wcso
Nr 237. ^DZIENNIK BYDGOSKI" niedziela, dnia 7 listopada 1037 r. Str. 7. Czy przybędzie nam
Str. 8. .DZIENNIK BYDGOSKI* niedziela, dnia 7 listopada 1937 i*. Nr 2f>7<•NcrciMer • Wcmtma •
str. ta_Cftrotftl i śycitp .DZIENNIK BYDGOSKI-, niedziela, dnta 9 kwietnia 1959 r. Nr 8S. e ’ Dzieje
Nr 83.    ^DZIENNIK BYDGOSKI", nledztęla, dnia 9 kwietnia 1939
.DZTENNTK BYDGOSKI*, niedziela, dnia 9 kwietnia 1939 P. Sprawiasz mi przykrość. Muszę się z Tobą
Nr SS. „DZIENNIK BYDGOSKI-. niedziela. dnia 9 kwietnia 1939 r.Str i*. Głos z zagranicy wokowaćl™ -
Nr 83. „DZIENNIK BYDGOSKI-, nfcdzlela, dnia 0 kwietnia 1039 r. Str. 23 Ku małemu
DZTEMNTK BYDGOSKI**, niedziela, dnia 9 kwietnia 1939 r.0 życiu właścicieli barek i ruchu żeglugowym
Kr 83. iJDZIENNTK BYDGOSKI-, niedziela, dnia 9 kwietnia 1989 T. Str. n. KINO (n1553APOLLO Krasińskie
s J9ZTENNTTC BYDGOSKI* , niedziela, dnia 9 kwietnia 1939 F. _    FE. ZUBKA i SkaBYDGO

więcej podobnych podstron