myślowego. które połolyly niemałe za* ługi na polu watki ze ft/mlra.
SOCJOLOG l Octy wlocie,
trudno tcico nic do»tr*ec. Szkopuł jednak w tym. że wlckuoU ludzi najbardziej chłonnych ęa mmlrc. * równych przyczyn nic mole ulać iic klientami nic przyciąga-Jarego rena I atmoafem śródmiejskiego tklępu. Tych ia-mych ludzi potrafią nato-miait na odpuntach. targowl-akach czy ubawach ludowych odifsukać handlarze glonowych figurek czy makatek 1 welinie Im awój towar do reki.
DZIENNIKARZ: Rzeczy
wiście. zacytowany przykład w pierwyzcl chwili czynić może wrażenie ..drobnego**, akoro lednnk przyjrzeć mu aię uuażnlo). wykazuje *wc* go rodzaiu wzalcmna „nic-prtcnikalność'1 dwóch światów — świata odbiorców azmlry ! świata propuguto-rów dobrego amaku...
SOCJOLOG: Mogłoby ile wydawać dziwne, dlaczego wraz 1 poitcpcm tpolceany.m ft Intelektualnym izmlra nlf ulega automatycznie likwidacji. Można to tłumaczyć f)awinkiem ..zwłoki kulturalnej" czy tej opóźnieniami w ..nadbudowie** w ttoMinku do zmian zachodzących w Nb«-złe", to Jednak bodaj nie wizyitko. Jak dotąd, najizcr-izemu odbiorcy kultury — robotnikowi, brak nowego modelu kulturalnego. Jaki pod wieloma względami stanowiło drobnomleizrzaó-siwo. Podczas badań prowadzonych przez na* na temat odbioru programu radiowe go nie udaln ile nam wyra i nic stwierdzić, by modelem tym mogła być Inteligencja.
M. in. na skutek sytuacji materialnej Inteligent nie może Imponować robotnikowi. ten ostatni nie ma cxę*to ambicji ..dnpcdzcnla*' go. nla odczuwa wpkfC niego żadnego ..kompleksu niższości". Inteligencja wreszcie nie posiada sama sprecyzowanego oblicza kiilluralnego. hołduj* albo gustom tradycyjnym znanego Już rodowodu albo sztuce nowoczesnej, która s kolei nie ma żadnych szans przemówienia do masowego odbiorcy. # •
HISTORYK SZTUKI: Państwo nagromadzili tu «a* me spostrzeżenia, dotyczące utrudnień w walce ze samicą. Ja Jednak Jestem optymistą I twierdze, że mamy duło szans. Coraz wlccej Jest szlachetnych w kształcie, barwie I fakturze wyrobów przemysłowych. tanich wydawnictw 1 dziedziny sztuki, dobryrh reprodukcji malarskich. w*y. staw — to jednak robi swoi?.
SOCJOLOG: Bezwzględnie Zachodzą także godne uwagi procesy społeczne. Na przykład telewizor Jsko nowe sprzęt wkracza na stale do pokoju ..paradnego*4, czyniąc zeń miejsce stałego „urzędowania** domowników. Choć wlec model gustu pozostaje nadal tradycyjny, to Jednak wiele czynników mu przeciw działa...
DZIENNIKARZ: Odpada
wreszcie w notzvm spoić-czcńjtw:c warunek egzysten
cji szmiry — instytucja pozoru. Stmlra. którą — Jak tu sic mówiło — zrodził pozór, toczy ale dalej tui tylko Jakby .jtł* rozpędu"*.
SOCJOLOG: Pozostaje tylko pytanie — Jak długo? Roz wijajara sir cywilizacja techniczna rodzi nowe postacie srmtry. Także brak określonej grypy społecznej, która potrafiłaby kształtować smak pozostałych według swoich — oczywiście dobrych — gustów, stanowi Jednak poważną przeszkodę.*
DZI F.NNTK ARZ: Trzeba
bv zatem, wobec takiego braku. skupić artystów i zapalonych świeczników wokół lakieii luż iatnloioce) lub nowel lnsfytuclt czv stowarzyszenia. któro zdolne byłyby wydać walkę szmlrzc. lansując Jednocześnie dobre wzory. Wielu oodobnych Intela. tvw lcsteśmv świadkami I obecnie, ale nie malu one charakteru skoordynowanego. slega iacego w każdą dziedzinę życia.
Chciałbym też leszcze zapytać. C2v państwo nlo mają nic przeciwko Opublikowaniu nasze! rozmowy, która ita-nowi przecież, dość bogaty przyczynek do sprawy*.
PS. Autor składa na tym miejscu serdeczne podziękowania prof. dr Mieczysławowi WallUowi oraz doc. dr Antoninie Kloikowskio) aa uwagi, które posłużyły do naoltaniA powyższego artykułu.
WŁADYSŁAW ORŁOWSKI
Dopiero w trakcie lektury przekonałem *łę, że pode)-mu|i|c ztę zreccnzjowanla „Okolicy stamefo kolcg.*', wdałem *lę w przedsięwzięcie niebezpieczne Nlebezpie rzeóstwo tkwi w* tym. że dla ludzi w moim wieku książka Jaźdżyrtskiego*) Jest opo wieścią o nich samych. Każdy x na*, kto w- chwili wybuchu wojny w 1039 roku miał lat siedemnaście, osiem naście, czy cod kolo tego, może t. latwośdą odnaleźć siebie wśród bohaterów tej powieści.
A zatem niebezpieczeństwo tkwi w sentymencie, w mgiełce rozmarzenia, ?. jaką x reguły spoglądamy za siebie, przer.os/ąc aię w najpiękniejsze lata wczesnej młodości. Tego rai typy wzruszenia trudno na ogół odgrodzić w ten sposób, by nie mąciy nam kryteriów czysto artystycznych. Ale może to I lepiej? Może kalą-ikl Jażdżyńskiego ni© należy oceniać na zimno, w oder waniu od historycznych i życiowych doświadczeń Jego pokolenia? Podejmuję więc ryzyko subiektywnych deformacji, by przejść do bardziej rzeczowych rozważań.
Młodzież uczęszczająca do szkoły średniej w latach trzydziestych pozostawała pod przemożnym wpływem dwóch nazwisk: Żeromskiego i Piłsudskiego. Zestawiam te dwa nazwiska zu-pełnio świadomie wbrew przepaści różnic, Jaka Je dzieli. Pisarstwo Żeromskiego stanowiło najpełniejszą odpowiedź na artystyczne 1 społeczne zapotrzebowanie między wojenne) młodzieży. Cezary Baryka, maszerujący z czerwonym Ktnndurcm na Belweder, doktor Judym widzący swą misję społecznika w wyrzeczeniu się osobistego szczęścia, Ryszard' Ntmatkł, gnący g rąk ..Mścicieli** — to były per-ąonlfłkucje wątpliwości, utopijnych marzeń i rozczarowań, Jakimi żyło to pokolenie. Na lr\c)ach polskiego toczyły aię żarliwe dyskusje o „szklanych domach** I „rot dartej •ośnio*4, przedłużające aię na cza* przerw między lekcjami i na prf>olu-dnla. Takie to były trudne •prawy ówczesnej młodzieży, uwłklanęj w niewesołą polską rzeczywistość tyęh lat. daremnie szukającej dróg wyjścia f oerrwtśde skłóconej ze starszą generacją.
Na specjalne omówienie zasługuje stosunek tejże młodzieży do osoby Piłsudskiego i do kultu dlań, wpajanego w szkołach od kJas najniższych. Obóz pUtud-czykowakl. który od pęzrwro tu 1926 roku opanował całkowicie węzłowe . punklv życra społecznego, decydował oczywiście o obliczu szkoły i systemie nauczania. Obok ustalania programów wJcolnych w duchu kultu Piłsudskiego i plłsudczyzny oddziaływano na młodzież poprzez byłych legionistów, pcowlaków i członków Strzelca wśród nauczycielstwo. Wio lu r tych ludzi w *xc*ery sposób wierzyło w opatrznościowe posłannictwo Komendanta. łącząc naiwnie tę winię często z radykalnymi poglądami społecznymi. Pił-»ij<k/sv'<nu by Ig dla poważnej części narodu silnym rau ftzem. uniemożliwiającym prawidłową ocenę sytuacji w kraju.
Jeśli urzekającej na swój demagogiczny sposób ideologii ..Pana Marszałka** ulegali starsi, to cóż driwłć się młodzieży, dla której legenda piłsudczykowska kryla w sobie romantyczny urok. Zręcznie spreparowana na użytek młodych umysłów, 'zdawała s ę saigwkałać naturalny dla tego wieku głód >dei | pragnienie prrygody. Pw asereg lat instrument fen grał znakomicie. Stopniowo Jednak, w miarę zaostrzani a aię konfliktów społecznych w kraju i postępującej w ślad farcy/a-ejl rządów-, w młodym pokoleniu poczęło alę budzić zwątpienie. Już nie wystarczał szlachetny, humanistyczny utoplzm Żeromskiego a kult Piłsudskiego stawał się coraz wyraźnie] fasadą. 7u którą kryła się pustka. Wśród brzęczenia gotówkowych przemówień j woni ka dzideł 00 fgmodrietnlej myślący młodzieniec przeciera? oczy i zaczynał ostrzej, właściwiej oceniać świat go otaczający. Niemniej dla poważnej części patriotycznej I uczciwej młodzieży Wrzesień 1939 roku był tragicznym przebudzeniem.
Książka Jażdźyńskiego w szczególnie plastyczny sposób traktuje o tych sprawach. Nią Je*: oczywiście
społeczno-politycznym wykładem. a przecież problem* • tyka Kitowi przedwojennej młodzieży wyłania s:ę na każdym niemal kroku, gdy towarzyszymy przemiłej gru pic kieleckich gimnazjalistów w ich zabawach, kawałach sztubackich I pierwszych mdłościach. Szczególnego amaku dodaje powieści fakt. żo rozgrywa aię na terenie bezpośrednio związanym z Żeromskim I Jego twórczością. O wielkim pisarzu mówi się tu Jak o stanuym koledze. Topogra-
KSIĄŻKA
NASZEJ
MŁODOŚCI
fln ozkolnych wyclec/ck. w«-gMtńyt I randek splała wą w jedno z topografia ..Syzyfowych prac". „Wiernej Rzeki", czy „Puarczy Jodlo-woj". Wpływ Żeromskiego na to pokolenio nabiera więc charakteru nie ogólnikowego, ale konkrclnego, osadzone, go trwale w realiach.
Juzdiyńskiemu udało «5<J pokazać poprzez dziecinną rywalizację .arystokratów" 1 demokratów", perc/. naiwno apczysieienle Bląk.ł-nych Rycerzy, procesy dojrzewania ideowego młodzieży. Odmalowując pozorni-obiektywnie gąszcz problematyki. przez którą miodzie/. przedzlerału tóg po maćku, zręcznie relacjonuje wlnacłwy kierunek, w jakim zdążają jego bohaterowie. Wszystko to podano Jest zbA z takim urokiem I znajomością środowiska. Ju> ..Okolicą" czyta «ią Jednym tchem.
7.pewnym wahaniem po-nwc Jeszcze jedną stroną zagadnienie. Ze*ł*n*wie
mnie mianowicie, co wyniesie x lektury- t*j ksfążW dzisiejsza miodzie/, która kończyła szkołę średnią po wojnie, lub kończy ją obecnie. Wydaje ml *1 o. żo dobrze jej zrobi konfrontacja własno! problemu tyk* z o-b razem duchowym tfamr-go pokolenia, zawartym w powieści Jnżdżyńekiego. Pokolenie. które reprezentowane Jest w „Okolicy" przez długie lata nie ukazywało szczerze awego oblicza, w-klamywalo Je politycznym frazesem. xema*ywało własne potknięcia i rozterki. A przecie* nic tak nie zbliża do zrozumienia. Jak wlainlo dobre poznanie aię Dopiero obraz przedwojennej młodzieży w jej zmaganiach R trudnymi zagadnieniami tamtych czaaów. w jej pomyłkach | poszukiwani ich właściwych dróg. budzi szacunek l sympatią.
Książka Jazdiyńsfc/ego stanowi niewątpliwy przyczynek do azezerego »amo-określlenla eią pokolenia Judzz dziś już w środnlm wieku. Autor robi to chyba na użytek dzisiejszej młodzieży, o czym wydaje *»c świadczyć tytuł: „Okolica
starszego kolegi".
DJe bogatej w treści Ideowe wypowiedzi mu»'at Jaidiyńskt inależć adekwatną formą Znalazł Ją trafnie w dobrej., realistycznej prAr.ic, nowoczesno! w słownictwie 1 prostocie obrazowania. ule czerpiącej |edno-czcśnio s najlepszych tri-dycJi literackich. Autor unika świadomie udziwni Ort I wszelkie) poty. Intuicyjnie czuje, te każda tego rodzaju oróba wprowadziłoby do Jego relacji ton fałszywy. X*wierzą więc dobrej pol-szczyłnle ( wychodzi n* tym Jak najlepiej.
Debiut powieściowy .fst-dżyńskłego Jeet niezmiernie Interesujący. Każdy zaś rówieśnik autora po przeczytaniu „Okolicy" igodzJ sę chyba te stwierdzeniem: tacy byliśmy.
Wiesław Jażdżyński: ..O-kollca atarsrego kolegi". Wydawnictwo Łódzkie. 1950
TADEUSZ GIERYMSKI
Anfyczność mojn — samotność bez bólu. Tam dążę. Znam Urok sanatoriów w deszczu, mdły kraj niewolników Zatrzymanych n» skraju życia. I greczyznu płocha.
Codziennie słów różaniec wydobytych z książek Nn bęben pamięci nawlekam. Może więcej znam siebie Niż ty. I to mnie zmusza do milczenia..! urzeka. Zaraz czuję Słowa i jjestii niewłaściwość. Bezradność wobec losu,
Który jeśli jest niczym, jest wszystkim. Spory intelektów Ciekną jak kawa z ekspresu. Widziałem młodych, umęczonych. Pysznie lękliwych. Oni tęsknią za naglą podrożą i Kkspln/.ją Troi. Koturny, maski skrojone współcześnie.
Nieraz błyśnie chłoplęcość gdy młodziutka żona Z jesionki pyl w niedzielne popołudnie zbiera W parku, gdzie stygnie czerwień w kanciastych neonach Spóźnionych drzew. Jeśli to tylko pretekst.
To sanatorium w deszczu? Wiatr wczesnowiosenny Do okien białą krę przywiowa. Śpiewa współczesna Kora Pod chmur gimna/jonem- Co rozumiesz, starcze,
Gdy mówisz „stary Goethe" i grozisz mi ręką W epoce, która strząsa propozycje /. drzewa No blaszane rozumy? O dwugłowych stworach Przychodzą wieści ze świata. O synkoparh lęku,
O imporcie pastylek na miłość. Trzeba w porę Umieć odejść i zostać, .lak w wierszach poetów, którzy Nakłuwają kręgosłup i odchodzą lekko.
By w sanatorium przysiąść i pić zsiadłe mleko.
Wldzlti to wuynlko. W nory bUlą ścieżkę Wydm topór natrych dat Skaczemy w śmierć, Mufttrt zapala zimne ognie. Wuynlko.
Trzymamy w rękach *trxęp powietrza. I wciął Ta pieśń atomów pędzie tlę powtanać.
Dla elehle nie Inaczej. WidcUz moje octy MoJc w twarzy meduzy lub pta%lej chimery 0*4(1 ?onr ibyl płytko. Patrzymy » uporem Na kłącza gwiazd, '/.win* *paść nie mole. Mrok Gęstnieje w gałęzie. Na krawędzi mu Spotykam twoje ciało o różowym brzegu.
Szliśmy na koncert. Grano Beethovena.
Zacieki żółtych trąb po ścianach ciekną.
Kołata do wrót lo*. BezrękleJ Nike Wyra»lAją ramiona x *>mfonic*nyi h Helów. Schodzimy i rusztowania muzyhL Jak łatwo Nałożyć na niepewność pokrowiec wirutzenla. l.ndzJo idą do domów. | ty mnie prowadiNi Prze* dźwięk zmiatanych ulic. pnejechane światła*
Przedtem był prolog. To dońcc CezanneU Ohwodrlto twój profil gę*tym zrehrem dnia.
Zielony foliał Uau pa%ł atę na kolanach Pod linią horyzontu. Wleat, pu^ty *tę łąka.
Nlcbimkl wiatr połyka twoje loki.
Pr tykam *ię o ptaki I Jealrnnc pzzczoly.
To jednak wuryzlko. Szept glonu naa ttraaay Strącany z gardła w ciemny potok cza*u.
To Lcta płynie. Rośnie drzewo nocy.