-Kiedyś byłaś inna... On cię tak zmienił - te słowa wypowiedział niemal szeptem. Odwrócił głową w stroną szyby, nie patrząc na nią. W grobowej ciszy podjechali pod dom Brodeckiego.
-jesteśmy na miejscu - obwieściła Basia, stukając palcami o kierownicą.
-Yhym - przytaknął i siedział uparcie dalej.
-Nie uważasz, że teraz powinieneś grzecznie podziękować i iść do siebie?
-Ależ ja chcą ci sią odwdzięczyć Basiu i to w bardzo przyjemny sposób -CO?! - wybałamuszyła oczy ze zdziwienia.
-Chciałem zaprosić cią do mnie na herbatą. Przyjaciele chyba mogą zapraszać sią na herbatą? -puścił do niej oczko. „Baska idiotko co ty sobie wyobrażałaś!" - karciła sią w myślach.
-Owszem mogą - uśmiechnęła się promiennie. Po chwili oboje podążyli w kierunku mieszkania podkomisarza.
-Proszę rozgość sią - Marek zapalił światło. Basinym oczom ukazały się jakże znajome, a zarazem dawno już nieodwiedzane kąty. Nie zmieniło sią tu dosłownie nic. Dalej panowała skromność i prostota . Meble i inne sprzęty nie były już pierwszej młodości, a jednak to mieszkanie miało swój klimat. Było znacznie przytulniejsze niż mieszkanie Jacka - urządzone według najnowszych trendów, wielkie i zawsze świecące czystością. Wszystko tam było idealne tak jak jego właściciel. Ale czy takiego właśnie życia Basia chciała dla siebie?
-Siadaj, a ja zaraz zrobię herbaty - oznajmił szczerząc ząbki i skierował sią do kuchni. Było jak kiedyś, a jednak nie do końca. Ta sama kanapa, te same orzechowe oczy, to samo spojrzenie... Różnicą stanowił tylko jeden, ale jak ważny element biżuterii przyjaciółki. A mianowicie mała, złota obrączka na jej zgrabnym palcu.
-A masz może wino?
-Mam gdzieś chyba schowane na specjalne okazje. Zaraz poszukam - korzystając z jego nieobecności zaczęła oglądać pokój. Jej uwagą przykuły ramki ze zdjęciami stojące na regale. Na jednym z nich był mały, uroczy chłopczyk. Uśmiechnęła się na wspomnienie Krzysia. W drugiej zaś ramce było dobrze jej znane zdjęcie sprzed roku. Adam, Marek i ona uśmiechnięci w barze u Lucynki. Wtedy byli tacy radośni, beztroscy... Przejechała opuszkiem palca po fotografii. W tej właśnie pozie zastał ją Marek.
-Co robisz? - stanął za jej plecami. Podał jej kieliszek z trunkiem, a sam sięgnął po drugi.
-Tak tylko przeglądam...
-To było ostatniej wiosny. Trochę przeholowałaś wtedy z piwkiem i musieliśmy cię z Adamem odwozić do domu. Pamiętasz?
-Chyba Adam nas, bo ty też byłeś nieźle wstawiony - stwierdziła ze śmiechem.
-Czyli jednak pamiętasz - była tak blisko, delikatny zapach jego perfum pieścił jej nozdrza.
-To były ważne trzy lata mojego życia. O tym tak łatwo się nie zapomina. Jesteśmy przecież dalej paczkę przyjaciół - Basia upiła trochę wina z kieliszka. Jej usta zatopione w czerwieni zdawały się być dla Marka jeszcze bardziej ponętne niż zawsze.
-Czemu mi się tak przypatrujesz? - zapytała czując na sobie jego wzrok. Marek trochę speszony natychmiast zmienił obiekt swoich obserwacji.
-Jak Krzyś? - zapytała odkładając ramkę na półkę.
-W porządku. Dużo rozmawiamy, staramy się być cały czas w kontakcie. Tęsknię za nim -dodał już ciszej.
-Musisz się jakoś trzymać! Pamiętaj że masz jeszcze mnie i Adama.
-Ciebie pewnie teraz będzie kręcić gotowanie małżeńskich obiadków niż piwo z nami - stwierdził złośliwie.
-Znowu zaczynasz? Jeśli tak to może od razu wyjdę...
-Zostań - chwycił ją za ramię. Szybko się wyswobodziła i usiadła na kanapie. On za nią.
-Dolej mi wina - poprosiła pokazując pusty kieliszek.
-O nie Baśka! Chcesz się upić?
-W takim razie sama sobie doleję - sięgnęła po butelkę i napełniła kieliszek czerwonym trunkiem. Z każdą lampką wypitego wina bariery między Basią i Markiem znikały. Oboje byli nieźle wstawieni, a zwłaszcza pani podkomisarz. Rozmawiali bez skrępowania, śmiali się tak jak dawniej. Nawet nie zauważyli kiedy opróżnili butelkę do cna.
-Mareczku a może pójdziesz i kupisz jeszcze jedną? - dotknęła jego kolana. Była w sztok pijana, więc nie do końca panowała nad tym co mówi, a tym bardziej robi.
-Wiesz co? Może lepiej odwiozę cię do domu.
-Nie ja nie chcę! - wykrzyknęła niczym rozkapryszona pięcioletnia dziewczynka -Gorąco tu -ściągnęła bluzę, a oczom podkomisarza ukazał się jej skromny top. Brodecki poczuł, że i jemu robi się gorąco i to niekoniecznie od wina.
-Poczekaj tu - rzucił na odchodne.
-Nigdzie nie zamierzam się ruszać - oznajmiła z uśmiechem leżąc na kanapie.