34
Wiadomości Uniwersyteckie
Lublin należy do tych miast rozłożonych na rozstajach, które przez stulecia nasiąkały idącym ze Wschodu zapachem szafranu; gdzie bez obcości palce gmerały w śliskim jedwabiu, a uszy nie znajdowały nic egzotycznego w rozmodleniu synagog i basie cerkwi. Za to oczy bez zdziwienia co rano witały kamienną osnowę gotyku i renesansu, a w murach miasta natrafić można było łatwo zarówno na mędrców urobionych przez Rzym czy Florencję, jak i smagłych magów z dawno poga-słych królestw Wschodu. Zdarzyć się mogło i jakże często zdarzało, że pierw
kopolanin, i pozostał w ukochanym grodzie aż do śmierci w roku 1602. Zapewne w stojącej szczęśliwie do dzisiaj w zachodniej pierzei rynku kamienicy pod numerem drugim, układał dysty-chy, których zamiarem było po wsze czasy rozsławić wybrane miasto. Oda ta nosi tytuł Napój miłosny i rozpoczyna się słowami: „Lublin, to miasto darami nieba darzone obficie, Słońca pro-mieńmi Rodos przewyższa, żyznością Gargarę, Kraje Feaków i gaje AJkino-osa sadami. Miód zaś jest słodszy nad miody Attyki. Ni Tyryjczycy, ni Korynt, z dwóch stron oblany morzami handlu
niczki, zmieniła nazwę na Lublin. Nawet w tym będącym tylko hipotezą podaniu nazwa wzięła się z zazdrości, która jest wszak od miłości nieodłączna. W takich miejscach łatwo rodzą się baśnie równie dobrze mogące być prawdą, bo rzeczywistość plącze się tu dziwnie z fantasmagorią.
Wcale nie przypadkowo u bernardynów lubelskich przechowywany jest relikwiarz ze szczątkami biskupa Walentego - jednego ze świętych wczesnego chrześcijaństwa. Kościół uznaje go za patrona miłości co prawda doczesnej, ale bardzo wiele lubelskich historii
KJamka-ryba (symbol wczesnego chrześcijaństwa) w klasztorze o.o. Dominikanów
szym elementarzem bywał tutaj Horacy, choć rodziła się w ten sposób łacina zaprawiona barbarzyńskimi, zgrzy-tliwymi jak trące o siebie kamienie dźwiękami, jaką nigdzie indziej nie mówiono. Tfckie miejsca są w całości dziełem przybyszów i to oni piszą jego historię. Dzieje Lublina mogą być tego przykładem klasycznym, mającym przy tym cechy romansu. Prawic zawsze najgoręcej rozkochiwałi się w nim przyjezdni i opiewali przybrane miasto ze czcią, jaką otacza się tylko najpierw-szą miłość.
SEBASTIAN KLONOWIC Mniej więcej w roku 1570 zjawił się w Lublinie Sebastian Klonowie, Wiel
nic miały takiego, ni ról tak żyznych Asyria”. Jakież inne miasto na świecie pochlubić się może podobną mową dziękczynną, ozdobioną najdroższymi sercu Europejczyka klejnotami?
Nie dziw, że rozmiłowany w starożytności Kadłubek (Małopolanin, ale aż spod Wiślicy), w swojej Kronice wymyślił Lublinowi najwspanialszą jaką tylko zdołał genealogię. Wywiódł bowiem nazwę miasta od rodzonej siostry samego Juliusza Cezara - Julii, którą wydał za poczciwego piastowicza Leszka III. W kadłubkowej wersji zwać się więc miał pierwotnie Lublin Julincm. Aż do czasu, kiedy Leszek ożenił się po raz wtóry, a nowa żona (może Luba jej było), aby zatrzeć pamięć poprzed
wskazuje jasno, ze na tej ziemi sprawy boskie i ludzkie przeplatały się często i tworzyły czasem arcycickawe supły. O ile nie wiadomo nic pewnego, jaką drogą trafiły tu szczątki rzymskiego męczennika z IV wieku (jego rodzinne Tferni tak samo jak Lublin chlubi się posiadaniem kompletnych jego relikwii), o tyle o innych tutejszych relikwiach, daleko sławniejszych, wiemy nieporównanie więcej.
DOMINIKANIE
Dominikanie lubelscy jużw XIII stuleciu wejść mieli w posiadanie trzeciej co do rozmiarów części drzewa na którym ukrzyżowano Chrystusa. Kronikarze różnią się w szczegółach jak doszło
do tego, że najszacowniejsza relikwia chrześcijaństwa przypadła niewielkiemu w końcu miastu, leżącemu gdzieś na przecięciu niewidzialnych linii oddzielających Rzym od Bizancjum. Zgodni są co do tego, że to matka cesarza Konstantyna miała rozdzielić drzewo krzyża świętego na trzy części i doprowadzić do umieszczenia ich w kościołach trzech ówczesnych metropolii chrześcijaństwa - Jerozolimie, Rzymie i Konstantynopolu. TYzecia część krzyża, najpewniej ta z Konstantynopola. w X wieku trafiła do Kijowa w posagu dla księcia Włodzimierza. Stamtąd biskup kijowski miał za zadanie dostarczyć ją do Krakowa, i tutaj już trzeba oddać głos legendzie, która powiada, iż biskup przejeżdżając przez Lublin otrzymał mnogie znaki, że to właśnie tutaj „krzyżowi zostawać potrzeba”. Thk oto stał się Lublin miejscem szczególnie przez Boga wyróżnionym; pielgrzymowano tu z najdalszych stron, przecinały się tu szlaki, splatały się religie i najdziwniej łączyły się ludzkie losy.
KABALIŚCI
Kabaliści lubelscy opowiadają fantastyczne historie o Axis Mundi, czyli takich punktach w przestrzeni, gdzie niebo styka się z ziemią w sposób nadprzyrodzony. W takich miejscach powstawały sławne wyrocznie jak Apollona w Delfach, tam wznoszono świątynie z najsławniejszą jerozolimską, stamtąd wieszczyli szamanowie, tam pojawiały się bóstwa, prorocy doznawali objawień a na zwykłych ludzi spływały prorocze sny. Miejsca takie otaczano zawsze najwyższą czcią, szybko wokół nich rodził się kult religijny a ofiarnicy i kapłani starali się stąd wyjednać pomyślność dla całej społeczności. Wyobrażano je sobie wówczas jako mistyczne drzewa, po których można było wspiąć się do zawieszonych nad ziemią, niczym wyspy, boskich komnat. Czasem jednak bojaźń boża podsuwała obrazy rozpiętego ponad ziemią sklepienia niebieskiego jako siedziby groźnego świata bóstw i nieznanych potęg i wówczas Axis Mundi wyobrażano sobie jako rodzaj filaru, słupa albo kolumny, która łącząc ziemię i niebo utrzymywała je zarazem w bezpiecznej dla ludzi odległości.
W Lublinie, który nie tylko ludzie religijni, ale i zwykli prostaczkowie uważali za pępek świata, w niewielkiej od siebie odległości bujnie krzewić się miały az trzy właśnie takie mistyczne drzewa. Każda religia rościła sobie prawo do posiadania własnego. Tbteż o ile dla katolików rzymskich firmament lubelski wspierał się o szpiczaste wieże fary świętomichalskiej, o tyle dla prawosławnych oparty był na pękatym brzuścu cerkwi Przemienienia Pańskiego. Żydzi znowu uważali, że świat trzyma w posadach ich cadyk, Jakub Izaak Horowic, którego mieszkanie znajdowało się przy ulicy Szerokiej 28. Przy czym w Lublinie owe centra kosmiczne - tak niesłychanie odległe w oczach