/
Sam nie wiem jak to się stało, że nazwałem go czarnulkiem. Zawstydziłem się trochę i zająłem się jedzeniem kanapek. Kot wciąż stał i patrzył. Po jakimi czasie niezdecydowanie zbliżył się do kanapki zaczął ją powoli nadgryzać. Pochyliłem się nad kotem i pogłaskałem go. Przesuwałem rękę wzdłuż grzbietu i drapałem go za uszami. Kiedy kanapka zniknęła z podłogi, wziąłem kota na ręce i zaniosłem do swego pokoju. Siedzieliśmy razem na tapczanie i czekaliśmy na powrót ojca.
Na dźwięk kluczy wsuwanych w otwór zamka kot zeskoczył z tapczanu i szybko znalazł się na korytarzu. Zamknąłem drzwi swego pokoju. Wiem na pewno, że ojciec ucieszył się zobaczywszy kota, który go wita, wiem na pewno że nazwał go czarnulkiem albo malutkim, choć powiedział to tak cicho, żebym nic nie usłyszał i wiem, że ojciec nie zajrzy teraz do mnie, może trochę później, gdy nie będzie tak bardzo zajęty kotem.
Niepostrzeżenie wymknąłem się z domu. Nie chciałem im przeszkadzać. Nie chciałem, by oni mi przeszkadzali. Chodziłem swoją ulicą w tę i z powrotem. Spostrzegłem, że takich jak ja, wałęsających się bez celu, jest kilku a może kilkunastu. Poznawałem już twarze niektórych. Nie lubiłem tych ludzi. Jakby ich razem zebrać ze wszystkich ulic, to otrzymalibyśmy pokaźną gromadę ludzką samotnie wałęsającą się ulicami miasta. ł
Po godzinie wróciłem do domu. Ostrożnie zamknąłem drzwi. W swoim pokoju znalazłem dużą paczkę. Rozwinąłem ją. Była w niej kurtka. Ładna, zauważyłem, i pewnie nietania. Podobną ma Zenek, a kurtka Zenka jest zagraniczna. Przyjrzałem się dokładnie kurtce, a potem przymierzyłem ją. Pasowała.
— Podoba ci się? — pytał ojciec.
Stał w odległości trzech kroków ode mnie. Nie słyszałem jak wszedł. Jego obecność trochę mnie speszyła. To on kupił mi tę kurtkę, pomyślałem.
Kot wbiegł do pokoju i stanął między mną a ojcem. Patrzał raz na mnie, raz na ojca. Czego ten kot chce tutaj? Znowu jest głodny?
Milczałem.
— Podoba ci się — jeszcze raz zapytał ojciec i zobaczyłem jak wyciągnął rękę w stronę kota.
— Tak podoba mi się — powiedziałem. — Ale jest za ciasna... Nie będę jej nosił.
Zdjąłem kurtkę i powiesiłem na oparciu krzesła. Nie patrzyłem na ojca. Staliśmy we trójkę: ja, ojciec, kot. zaskoczeni, zawiedzeni. Staliśmy i czekaliśmy na coś. Na co?
Kot pierwszy opuścił pokój. Ojciec wziął kurtkę i zapakował w szary papier.
— Odniosę jąjdo sklepu, jeśli jej nie chcesz — powiedział.
— Chyba jeszcze przyjmą...
— Powiesz, że jest za ciasna — dodałem. — Na pewno przyjmą.
Nazajutrz była niedziela. Ojciec oglądał poranny program telewizyjny. Ja wylegiwałem się w łóżku. Niedziela zapowiadała się nudnie, ale za kilkanaście godzin przecież minie. Zacznie się poniedziałek, potem wtorek. Kot zajrzał do mnie. Pragnął pieszczot. Wsunąłem go pod kołdrę. Dzień był szary. Wszystko wokół było szare. Pomyślałem, że właściwie nudne jest życie z samym ojcem. Nie chciało mi się opuszczać ciepłej pościeli. Leżałem dalej, chyba jeszcze przez godzinę, potem wstałem. umyłem się i zacząłem oglądać telewizję. Aż do dziesiątej wieczorem.
Jon Misiuk
/