lat jedenaście
30 lipca 1980
siódma czterdzieści pięć
tak zgasłeś nagle jak słoneczny promień
i tyle gołębi zostawiłeś na pastwę losu i tyle pytań
jakby brak odpowiedzi najlepszą był odpowiedzią
na wydany na ciebie przez tajemnicę
którą on jasno widział
kiedy chciał tchnąć w ciebie życie
komputerowym obrazem myląc moje oczy
na które kwiaty białoczerwone jak sztandar
tak nagle dostojnie się schyliły w wieczór uroczysty
z żółtej gliny uszyto ci gronostajowy płaszcz
czyniąc twoje niebo na ziemi pośród lamentu kobiet
wydłużonego w noc kolbami świec płonących
zapatrzonych w twe ostatnie łoże
kołysane girlandami gdzie śmieją się róże
i liście nienasycone w środku życia wybuchają srebrem
pod skrzydłami krucyfiksu chroniącego wole oczy
lecz z obojętnością ludzkich noży od spiżowych serc
patrzącego w żal mój który jak wiosło uderza o świt
gdy pyta niebo życiodajne teraz zagniewane
mój chłopcze niebieski
kto ci uczynił matkę z ziemi
i jak dotąd mam prowadzić przez dni zegar
falujący nieznanych żywiołów fakturą
w pejzażach ostatecznych
Zbigniew Lentowicz
GRZEGORZ LESZCZYŃSKI
Ilziei ińsluo - za
Wśród wielu niechlubnych cech naszej kultury szczególnie trwale miejsce zajmuje totalny uniformizm. Jakby w dziedzictwie wieków poprzednich dają się zauważyć postawy dużego ry- * goryzmu wobec ludzi uznawanych za ..nienormalnych", „niecywilizowanych", „dzikich". Wobec ludzi, którzy przekraczają umowne granice „poprawności", stylów, zachowań, itd. Niechęć do wszystkiego, co inne. nieznane, wynika nie tylko z obrony własnych terenów kulturowych, co dziś ma zresztą mniejsze znaczenie, ale przede wszystkim z samozadowolenia, trwania w przekonaniu o wyższości własnej kultury nad innymi, nawet tymi podziwianymi z pozycji miękkiego fotela.
Współczesna cywilizacja jest kulturą Bardzo Poważnych Pozytywistów. Stąd właśnie tak głęboki racjonalizm, apodyktyczny stosunek do „dzikich", stąd wreszcie generalna opozycja między dzieckiem a człowiekiem dorosłym. Opozycja ta* była w wieku XIX (i nie tylko) na tyle silna, że do worka z napisem „dziecko" wpadały także te elementy myślenia kulturowego, których za „pozytywistyczne", czyli racjonalistyczne i pełne słusznej godności, nie można było uznać — na przykład poezja. Zasada obrazowej ekwiwalencji pojęć i myśli, burzenie skostniałych struktur poznawczych, odkrywanie ukrytych przestrzeni językowych, zdziwienie światem, fantazja, brutalne gwałcenie obszarów sacrum i profanum — wszystko to tworzy wspólne poecie i dziecku obszary myślowe, tereny, których w żaden sposób zestawić z pozytywizjnem nie sposób.
Trudno się więc dziwić, że dziecko znalazło się w niełasce naszej kultury, a dziecięca literatura — na pozycjach jakby z góry skazanych na „maluczkość". Jest to zjawisko tyleż typowo polskie, co i europejskie, u nas wzmocnione rozbuchanym dydaktyzmem wieku XIX, dydaktyzmem, który i do dziś — już w charakterze „dydaktycznego smrodka", jak go nazwał Wańkowicz — wlecze się za literaturą kierowaną do młodych odbiorców. Trzeba jednak pamiętać, że w wieku XIX dydaktyzm był „naturalny" i potrzebny: wynikał z sytuacji, w jakiej znajdowała się Polska, z postulatów całej literatury, która przecież w ogromnej swojej części była dydaktyczna. To. co dziś uważamy za arcydzieła pozytywizmu, a więc twórczość Prusa » Sienkiewicza, było w swoim dojrzałym kształtcie... protestem przeciwko dydaktycznym ograniczeniom piśmiennictwa tej epoki. Literatura dla dzieci i młodzieży — jako dział piśmiennictwa popularnego i z natury rzeczy nakierowanego na oddziaływanie na czytelnika, na działalność „usługową" — z tych dydaktycznych wiraży wybrnąć nie potrafiła.
Skoro dydaktyzm tamtej epoki był zrozumiały, wynikał z ogólniejszych prądów w twórczości i z zadań, jakie przed piś-
/
U — Akrem
145