34
czyli polską inteligencją, nie zaś dążeniom żywiołów niepodległościowych, których w Galicji nie było wiele.
W tej atmosferze polsko-austriackiego patriotyzmu Tyrowicz wzrastał, kształtował swoje oblicze Polaka, który co prawda należał do polskich uczniowskich organizacji kulturalnych i samopomocowych we Lwowie, ale zarazem — jak sam wielokrotnie opowiadał — na uroczystościach szkolnych pilnie odśpiewywał hymn cesarstwa, prosząc Boga, aby chronił jedynego monarchę. W czasie wspólnych wycieczek i wypadów za miasto, co było częstym obyczajem Tyrowicza wr czasie, gdy pisałem u niego doktorat, hymn ten był czasem przez niego nucony — tak że sam nauczyłem się pierwszej, najważniejszej zwrotki.
Nie ukrywał więc źródeł swojego oficjalnego wychowania politycznego i nie stroił się na niepodległościowca, jak to mieli w zwyczaju niektórzy jego rówieśnicy spod znaku Klio. Dodajmy, że w Galicji tamtego okresu, mimo popularności „zaciągów ojczyźnianych”, owych niepodległościowców było stosunkowo niewielu, a już na pewno nie brylowali w' tym ani uczniowie szkól średnich, ani studenci uniwersytetów. Bo przecież obydwa te środowiska były ściśle kontrolowane nie tylko przez czynniki szkolno-administracyjne i kościelno--katechetycznc, ale także przez tajną policję austriacką — zarówno przed Wielką Wojną, jak i zwłaszcza w czasie jej trwania.
Tyrowicz dojrzewał więc w czasach, gdy szkoła galicyjska była nadal ośrodkiem upow-szechniania habsbursko-polskiego patriotyzmu i choć wszystkie źródła, w tym źródła autobiograficzne, wskazują na jego demokratyczną orientację (czemu notabene dochował wierności do końca życia, jako że był członkiem czynnym Stronnictwa Demokratycznego w czasach dominacji w Polsce monopartii), to jednak szkoła ta nie mogła nie wywrzeć wpływu na jego późniejszą postawę dydaktyczną i stosunek do przedmiotu, a i podmiotu nauczania. Pow iedzmy wyraźnie, że szkoła ta miała charakter autorytarny, co oznaczało wysokie wymagania wfobec uczniów — tak wr zakresie zachowania, jak i pilności oraz postępów. Te ostatnie polegał)' głównie na wymaganiu samodzielności w pokonywaniu trudów uczenia się. A uczenie się było przeważnie pamięciowe, bo gotowość do pamięciowej reprodukcji informacji faktograficznych decydowała o karierze edukacyjnej i awansie społecznym uczniów'. Marian Tyrowicz był typowym produktem tej szkoły', choć nie kończył gimnazjum klasycznego, które — jak wiadomo — uczniowskiej pamięci stawiało wyższą poprzeczkę, niż gimnazjum o pochyleniu realnym, przyrodniczym czy humanistycznym. Miał bardzo dobrą pamięć, ukształtowaną bez wątpienia w szkole, potrafił recytować treść różnych źródeł, cytować z pamięci, pamiętać sylwetki postaci historycznych lub — żeby powołać tytuł jednej z jego książek — „wizerunki sprzed stulecia”. Uwielbiał różne doraźne ćwiczenia pamięci. Starał się na przykład zapamiętać poszczególne sekwencje polskiej kroniki filmowej, która zawsze poprzedzała emisję filmu. Czasami film był tak nędzny, że właściwie gdyby nie kronika, czas pobytu w kinie byłby stracony. Otóż Profesor był z siebie bardzo dumny, gdy po wyjściu z kina — zapytawszy mnie o te sekwencje — nie potrafiłem mu dorównać w' ich odtworzeniu. Ale z czasem i ja pamiętałem dużo, bo nastawiałem się na zapamiętanie. Pamiętałem więcej od niego, ale nigdy nie odważyłem się, by mu to pokazać. Zrozumiawszy wagę, jaką przykładał do sprawnej pamięci, zawsze byłem nieco gorszy wr pamiętaniu różnych kwestii, co wprawiało go w dobry nastrój i pogłębiało ufność wre własną sprawność w przechowywaniu i odtwarzaniu informacji.
Mawiał, że historyk powinien dbać o pamięć, bo cały' jego warsztat naukowy opiera się na pamiętaniu szczegółów', zwłaszcza na przechowywaniu w pamięci tego, gdzie dana informacja została podana i jak dotrzeć do