94
Saksonii i Szlezwiku-Holsztyna. W każdym z tych landów istnieją placówki nauczania języka polskiego, nazywane potocznie szkółkami polonijnymi. Zakładają je Polskie Misje Katolickie, stowarzyszenia polonijne i osoby prywatne. Nauczanie języka polskiego, najczęściej dla dorosłych, prowadzą także Uniwersytety Ludowe (Volkshochschulen). Ostatnio chęć zorganizowania kursów języka polskiego zgłosiło Centrum Pedagogiczne w Bremcr-haven, które zajmuje się działalnością eduka-cyjno-integracyjną wśród dzieci i młodzieży pochodzącej z 14 krajów. W tych czterech krajach związkowych istnieje kilkanaście punktów' nauczania organizowanych siłami społecznymi, wśród nich 10 szkółek polonijnych prowadzonych przez stowarzyszenia lub prywatnie oraz 6 w Polskich Misjach Katolickich. W 14 szkołach niemieckich język polski jest nauczany jako język obcy, w tym w 4 szkołach na terenie Hamburga, 4 — w Hanowerze, 5 — w Bremie, w 1 szkole w Bre-merhaven; a jako język ojczysty — w 23 szkołach (8 — w Hamburgu, 5 — w Bremie, 5 — w Hanowerze, 3 — w Osnabruck, 2 — w Brenicrhaven). Liczbowo wyraża się to w' tych landach następująco: 930 uczniów uczy się przy Polskich Misjach Katolickich, 220 w- pozostałych szkółkach polonijnych. Na lekcje języka polskiego jako języka ojczystego w niemieckich szkołach państwowych uczęszcza 370 dzieci. Nauczanie języka polskiego jako języka obcego obejmuje 240 uczniów' w szkołach państwowych i 70 w szkołach katolickich.
Według informacji z 1997 roku, w Uniwersytetach Ludowych w Hamburgu, Bremie i Szlezwiku-Holsztynie uczyło się około 870 osób.
Szkółki polonijne działają w systemie pozaszkolnym. Reakcje władz lokalnych na zamiar ich utworzenia są z reguły pozytywne. Na realizację wniosku i atmosferę temu towarzyszącą mają pewien wpływ wcześniejsze kontakty osób zakładających szkółkę z lokalnymi decydentami. Na nieodpłatne udostępnienie sali lekcyjnej musi wyrazić zgodę dyrektor szkoły'. W razie potrzeby Konsulat Generalny w Hamburgu udziela poręczenia i wspiera podczas pertraktacji. Zaradny rodzic musi zatem znaleźć szkołę, która wyraziłaby zgodę na tego typu nauczanie, nauczyciela i przynajmniej dziesięcioro dzieci.
W Hamburgu przełom nastąpił w 1999 roku: władze miasta wyraziły zgodę na wprowadzenie języka polskiego do szkół. Wieloletnie wysiłki rodziców i Konsulatu zostały uwieńczone sukcesem, ale czy całkowitym? Niestety, wymagane jest spełnienie wielu warunków: nauka może odbywać się w systemie pozaszkolnym i tylko w' szkołach publicznych, w zajęciach nie mogą brać udziału dzieci ze szkół katolickich, musi być minimum 10 dzieci, uczący się nie mogą mieć więcej niż 10 lat.
Przy takiej postawie w4adz możliwe było stworzenie na początek tylko czterech szkół. Dzisiaj jest ich siedem i pracują w nicłi — w ramach jednego etatu — dwie nauczycielki. Dzieci nie otrzymują ocen, bo żeby wprowadzić system oceniania, musi być spełniony kolejny warunek: 3 godziny języka tygodniowo, a władze szkolne ograniczył)'je do 1,5 godz. Ciągle prowadzone rozmowy nie przyniosły jeszcze oczekiwanych rezultatów. Niemieccy nauczyciele obawiają się dwujęzycz-ności uczniów, a poza tym bronią sw'ego szkolnego statusu. Są także problemy natuiy finansowej. Pamiętając o wielu pozytywnych zjawiskach, zaryzykuję stwierdzenie, że Niemcy nie są dostatecznie otwarci na problem wielojęzyczności. W katolickiej szkole podstaw'owrej, do której uczęszczał mój syn i gdzie przewagę stanowił)' dzieci dwujęzyczne, nauczyciele zakazywali porozumiewać się na przerwach w języku polskim. Podczas indywidualnych rozmów z wychowawcą można było usłyszeć: „Czy państwo rozmawiacie w' domu po polsku? Namawiam, by dla dobra dziecka przejść na język niemiecki”. Wielu rodziców poddawało się takiej presji.