Nie wszyscy lubią poezję... 133
W uporządkowane, stabilne życie wkracza przypadek, który „pokazuje swoje sztuczki”. Śmiesznym okazuje się nasze mniemanie, że raz ustalone, nie ulegnie zmianom. Lubimy tę „naszą małą stabilizację”, porządek gwarantujący bezpieczeństwo. Jednak odkryta została i ta druga strona natury ludzkiej: potrzeba zmian, oczekiwanie na coś niezwykłego, niecodziennego. Zatem spotkanie dawno niewidzianej osoby ożywia nas, pobudza. To wydarzenie zwiemy przypadkiem. Doświadczamy go w różnych miejscach, o różnej porze, przez co moment ten nabiera znamion cudowności. Jednak w wypowiedzi podmiotu lirycznego znów pojawia się ironia:
I jeszcze chwilę wypełnia ttas radosY rozjaśniająca i złudna.
Przypadek sprawia, że człowiek staje się pewny „małości” świata. Zdarzenia jednostkowe utwierdzają go w przekonaniu, że wszystko może się wydarzyć, że jesteśmy w stanie ogarnąć ten makrokosmos i ugłaskać go swoją fizyczną obecnością. Jednakże pewność ta staje się złudna. Może w rzeczywistości nie istnieje nic takiego, co zwie się potocznie przypadkiem. Może to tak po prostu jest, że przemieszczanie się w czasoprzestrzeni implikuje powtarzalność, powtórne istnienie tych dwóch samych ciał w danym momencie. Możliwe, że ludzkie życie jest seansem i poprzez projekcję utrwalony został ten migotliwy blask chwili. A może tytuł wiersza z góry określa nasz byt, który jest zwyczajnym snem, czymś iluzorycznym w porównaniu z wyobrażeniami.
Myśl o rozstaniu, odejściu znalazła swój najpełniejszy wyraz w dwóch kolejnych utworach: „Pożegnanie widoku” i „Rachunek elegijny”. Obydwa poruszają problem końca egzystencji ludzkiej i trwanie tych, co pozostali. Choć zagadnienie to samo, jednak sposób jego ujęcia odmienny. Pierwszy z nich ma charakter intymnego wyznania, drugi zaś - ogólnej refleksji. W „Pożegnaniu widoku” odautorski podmiot liryczny opisuje swoje emocje. Zazwyczaj wiosna, symbol nowego życia, odradzania się kojarzy się nam z czymś pięknym, witalnym. Tu sytuacja jest odmienna:
Nie mam żalu do wiosny że znowu nastała.
Rozumiem, że mój smutek Nie wstrzyma zieleni.
Słowa te wzbudzają zaciekawienie odbiorcy. Dlaczego tak się dzieje? Wyjaśnienie jest stopniowane. Najpierw jawi się widok pewnej pogody i radości przyrody, potem -dwojga ludzi przytulonych do siebie, wtopionych w rzeczywistość ich otaczającą. Nastrój pełen spokoju, łagodności przeplata się z niepokojem, jaki budzi sprzeciw podmiotu lirycznego:
Na jedno się nie godzę. Na swój powrót tam.