(uzupełnione jeszcze o wiedzę, wiadomości) pedagogika określa mianem dyspozycji instrumentalnych, a pracę nad nimi nazywa kształceniem. Nie jest to jeszcze wychowanie właściwe, lecz tylko wyposażenie ucznia w instrumenty o wątpliwej sile i trwałości. Wiedza może pozostać martwa, umiejętności można zaniedbać, nawyki mogą wygasnąć. Żeby wiedza owocowała czynem, umiejętności nie rdzewiały, nawyki nie wygasały, trzeba im stworzyć mocne oparcie w głębszych, kierunkowych dyspozycjach: przekonaniach, wartościach, postawach, motywacjach. Dopiero wejście w ten pokład osobowości jest wychowaniem w pełnym tego słowa znaczeniu.
Teoretycy starej szkoły zdawali sobie sprawę z pozacielesnych konsek-wenqi wychowania fizycznego, rozumieli, że dzieje się coś w sferach umysłu, woli, uczuć, ale — zapatrzeni w biologię — nie interesowali się tym bliżej, nie planowali tak skrupulatnie jak celów somatycznych, nie szacowali osiągnięć w tym zakresie. Sądzili bowiem, że są to efekty niespecyficzne, przygodne. Widzieli w nich świadczenia skierowane na rzecz innych dziedzin edukacji (umysłowej, estetyczną, moralnej) lub wręcz rozproszone w bezmiarze wychowania ogólnego. Nie wpisując na swój stan kierunkowych dyspozyąi osobowości, wychowanie fizyczne samo wyłączyło się z pedagogiki, schodziło do roli środka wspomagającego wymienione przed chwilą inne, bezdyskusyjne dziedziny wychowania.
Współcześni teoretycy wf postawili pytanie: czy pozacielesne efekty uzyskiwane w toku procesu wf muszą się rozpraszać, czy nie można by ich wykorzystać dla specyficznych interesów wychowania fizycznego, programowo skupić w procesie wf, skierować na sprawy ciała? Bo przecież i rozum, i wola, i emocje tym celom mogą i powinny służyć. Czyż więc mamy być tak hojni, by wszystko co wychowawczo cenne porozdawać innym, a sobie zachować rolę biotechników? Inaczej mówiąc: postanowiono najwyższe kategorie osobowości, widziane dawniej obok procesu wf, wprowadzić w jego centrum stawiając je ponad cielesnym kształceniem. Wchodząc w tę sferę osobowości, opanowując ją dla własnych celów (choć nie skąpiąc i dla innych) przywracamy naszej dziedzinie charakter w pełni wychowawczy. Z tych względów cały ten manewr nazwano repedagogizaąą.
Nowe ujęcie znosi dawny podział celów, ponieważ wszystkie teraz stają się swoiste, tzn. służyć będą ciału — zarówno dyspozycje instrumentalne, jak też dyspozycje kierunkowe, pozacielesne, lecz nastawione na sprawy ciała. Wprowadza natomiast podział nowy, a mianowicie na cele fizycznego kształcenia (tj. tych pierwszych dyspozycji) i cele fizycznego wychowania w sensie ściślejszym (tj. tych drugich dyspozycji). (...)
(U źródeł metodyki, W: Metodyka wychowania fizycznego, pod red. T. Maszczaka, Warszawa 1991, s. 22—23.)
49