Spory o naturę płci 11
ce znaczną zawartość pierwiastka męskiego, szukają sobie partnerów w znacznym stopniu kobiecych i taki układ utwierdza je w błędnym przekonaniu o równości płci, gdyż „męskie” kobiety i „kobiecy” mężczyźni mają zbliżone proporcje zawartości obu pierwiastków w konstytucji swoich osób.
Wyciągając konsekwentnie wnioski ze swoich spekulacji o przemieszaniu w jednostkach ludzkich cech męskich i żeńskich, Weininger twierdził, że homoseksualiści (geje), to są tacy wyjątkowi mężczyźni, u których - ze względu na zbliżone proporcje udziału pierwiastka męskiego i żeńskiego - następuje odwrócenie popędu atrakcyjności seksualnej do podobnych sobie „kobiecych” mężczyzn. Właściwie przy równym rozkładzie pierwiastka męskiego i żeńskiego Weiningerowska zasada, iż przeciwieństwa się przyciągają, przestaje działać. Jednakże Weininger z upodobaniem tę zasadę stosował i, wyciągając z niej wnioski natury praktycznej, stawał w obronie homoseksualistów i protestował przeciwko nazywaniu ich zboczeńcami. Homoseksualiści nie są zboczeńcami, lecz ludźmi wyjątkowymi, gdyż ze względu na niemal równy rozkład pierwiastka męskiego i żeńskiego w swojej konstytucji psychofizycznej stanowią stosunkowo nieliczną grupę osób po prostu innych od osobników heteroseksualnych. Przekonywał, że podejmowane w jego czasach próby leczenia homoseksualistów nie mogą być skuteczne, a wszelkie formy ich społecznego piętnowania są tragicznym nieporozumieniem. To jest tak, jakbyśmy piętnowali stosunkowo nieliczną grupę pięknych modelek o wyjątkowo długich nogach i smukłych proporcjach ciała ze względu na ich inność w stosunku do reszty populacji. Inność, która się zresztą pogłębia w miarę jak w społeczeństwach o wysokiej stopie życiowej narasta ilość osób z nadwagą.
Jest także faktem intrygującym dlaczego Weininger, który operował pojęciem przemieszania pierwiastków męskich i żeńskich w każdej jednostce ludzkiej, a więc dokonał relatywizacji płciowości, nie odrzucił jednak tradycyjnych stereotypów płci, czyli wzorców męskości i kobiecości nacechowanych aksjologicznie i stosowanych w odniesieniu do konkretnych jednostek, które w tradycyjnym rozumieniu mogą być męskie lub żeńskie. Ponieważ w moich rozważaniach na temat natury płci odwołałam się do poglądów filozofa żyjącego w drugiej połowie XIX wieku, który jednak swoje spekulacje na temat relacji pomiędzy płciami uprawiał w duchu tradycji filozoficznej wywodzącej się od Arystotelesa, to sądzę, że w celu lepszego rozumienia tej osobliwej koncepcji powinnam naszkicować jej filozoficzne podłoże sięgające tradycji antycznej.
Jak niemal powszechnie wiadomo, Arystoteles1 kierując się założeniami swojej metafizyki, uważał, że w procesie rozmnażania potomstwo otrzymuje ciało, czyli
Arystoteles, O rodzeniu się zwierząt, tłum. Paweł Siwek, PIW, Warszawa 1979.