Województwo to, już na pierwszy rzut oka charakteryzuje się bardzo zróżnicowanym krajobrazem. Od monotonnej równiny Lubaczowskiego, aż po górzyste i strome stoki w okolicach Krasiczyna rozciągają się obszary starych borów o bogatym i różnorodnym zwierzostanie. Pochodzące stąd trofea niejednokrotnie ustanawiały rekordy Polski, a na wystawach międzynarodowych zdobywały złote medale. W tutejszych łowiskach, mających charakter pierwotnych kniej, myśliwy spotkać może cietrzewia i głuszca, rysia, wilka, a również łosia. Gruby, legendarny odyniec nie jest rzadkością, a byki dźwigają na swych głowach złoto medalowe wieńce.
Przemyskie jest jednym z tych województw, które natychmiast po nowym podziale administracyjnym kraju zabrało się energicznie do wdrażania zasad sprawnej gospodarki łowieckiej.
Prezes Wojewódzkiej Rady Łowieckiej, płk mgr Józef Karaś na pytanie „coście zastali?" - odpowiedział lapidarnie i wymownie:
„Stan niezgodny z wieloma elementarnymi zasadami obowiązującymi w Polskim Związku Łowieckim (bałagan w kołach - brak ewidencji członków, nieaktualne adresy, stosowanie niedozwolonych sposobów polowań. itp.). Na początku trzeba było wyrugować wszystkie, nie wiadomo przez kogo i kiedy ustalane „prawa łowieckie" i często stosowaną zasadę „szwagier - szwagra".
Po pierwszym walnym Zjeździe Wojewódzkim do realizacji jego uchwały bardzo aktywnie włączyli się członkowie WRŁ, reprezentujący wszystkie środowiska i zawody naszego województwa. Powołany przez Radę Zarząd z łowczym wojewódzkim mgr. inż. Tadeuszem Stopą na czele, nie miał łatwego zadania. W każdym kole łowieckim, a są 22 macierzyste i 12 niemacierzystych, odbyły się kontrole, przede wszystkim zaś instruktaże na temat zasad całokształtu działalności gospodarczo-łowieckiej i aktualnych przepisów prawnych w tvm zakresu*. Już w pierwszych miesiącach działania nowych władz łowieckich zlikwidowaliśmy, niezgodności z prawem i przepisami łowieckimi.
Na posiedzeniach Wojewódzkiej Rady Łowieckiej i Zarządu Wojewódzkiego mówiło się i mówi bez ogródek o wszystkich, nawet najbardziej drażliwych problemach, ale bez zacietrzewienia. Wyszliśmy z założenia, że ludzi należy najpierw uczyć, a dopiero potem wymagać. Uczyć w różnorodnych formach i me tylko tradycyjnie, na naradach. Dlatego liczne kontrole przeprowadzane przez członków Rady i Zarządu nie ograniczały się do spraw dokumentacyjnych w kołach, ale odbywały się w obwodach łowieckich, a jest ich w województwie 66,
0 pow. 259 tys. ha. Kontrole i pouczenia w terenie dotyczyły całokształtu zagospodarowania łowieckiego, ze szczególnym zwróceniem uwagi na uprawę poletek, gromadzenie karmy dla zwierzyny, sposobów dokarmiania oraz budowy i rozmieszczenia urządzeń łowieckich. Częste kontrole na polowaniach i to dwutorowe - z ramienia władz łowieckich i wydziału ogólnego KW MO, dały szybko pozytywne rezultaty. Uważamy, że już sama obecność osoby kontrolującej na polowaniu podnosi dyscyplinę i podwyższa jego sprawność.
Mamy za sobą już dwa lata pracy
1 jej pomyślne wyniki. Nie było łatwo. Nie wszystkim kolegom przypadł do gustu ład i porządek w kołach, nie wszyscy chcieli kontynuować piękne tradycje polskiego łowiectwa. Tych pożegnaliśmy szybko i bezpowrotnie. Wojewódzka Rada Łowiecka zmuszona była skorzystać ze swoich uprawnień i trzy koła zawiesiła w wykonywaniu polowań do czasu usunięcia wytkniętych nieprawidłowości z zastrzeżeniem, że do obwodów dzierżawionych przez te koła skieruje się innych myśliwych w celu realizacji planu odstrzałów. O decyzji tej powiadomiono wszystkie koła województwa. Na szczęście tam, gdzie trzeba, reakcja była szybka. Usunięto nieprawidłowości, zaprowadzono porządek. W znacznym stopniu wzrosła dyscyplina powinności kół wobec Zarządu Wojewódzkiego. Pierwsza wycena trofeów i ich przegląd w formie kilkudniowej wystawy łowieckiej był pouczającym wydarzeniem nie tylko dla myśliwych, ale również dla przemyskiego społeczeństwa. Wystawę zwiedziło wiele osób, a liczne interwencje w sprawie przedłużenia czasu ekspozycji świadczyły o dużym zainteresowaniu naszego społeczeństwa sprawami łowieckimi w ogóle. Komisja ostro, ale bez przesady klasyfikowała nie tylko prawidłowość odstrzału zwierzyny, ale również jakość preparowanych trofeów. Było dużo żółtych punktów, niektórzy koledzy zostali z tego powodu zawieszeni w uprawnieniach selekcjonerskich. Uważamy, że kolega, który nie dba o własne trofeum, nie zasługuje na miano myśliwego.
Cały aktyw łowiecki zwrócił baczną uwagę na problem odszkodowań, który w południowych obwodach naszego województwa stał się dokuczliwy. Problem jest złożony i niejednokrotnie mieliśmy fakty, że rolnicy „wyspecjalizowali się' w sianiu bobi
ku, uprawie drogich traw. itp. roślin tuż pod lasem, lub wręcz w enklawach leśnych. Obecnie przedstawiciele wszystkich kół biorą udział w szacowaniu szkód, a oprócz tego są dokładnie zapoznani z obowiązującymi w tym zakresie przepisami i ich stosowaniem. W tej sprawie przeprowadziliśmy specjalne szkolenia. Obecnie możemy stwierdzić, że założenia całego aktywu wojewódzkiego zrealizowaliśmy w 80%. Pozostałe 20% - to więcej gospodarności i twórczej inicjatywy samych kół, więcej wewnętrznej dyscypliny, kontynuacji najpiękniejszych tradycji łowieckich, oprawy polowań zbiorowych, które winny być dla młodych kolegów dobrą lekcją poglądową, a dla nas wszystkich przyjemnością, jaką wynosi się z obcowania z przyrodą. Zwróciliśmy baczną uwagę na kłusownictwo i to tradycyjne wnykarskie, i to „nowe", z legalnie posiadaną bronią. Było kilka spraw karnych i siedem spraw w sądzie łowieckim, w tym trzy z jednego koła.
Nasza praca musiała przynieść także inne rezultaty. Wpływy kół macierzystych. skupiających 600 przemyskich myśliwych, zamknęły się sumą 6600 tys. zł; W7datki wyniosły 5200 tys. zł. W bieżącym roku spodziewamy się jeszcze wyższej nadwyżki, bo odszkodowania na skutek naszych zabiegów gospodarczych zostały obniżone od 30 do 40%. Dochody za tuszę upolowanej zwierzyny z 22 kół spodziewane są również w granicach ponad 3 min zł. Zlikwidowaliśmy rażące dysproporcje w gospodarce kół. a niektóre z nich mogą służyć za wzór godny naśladowania."
*
Odwiedziliśmy wspólnie z łowczym wojewódzkim T. Stopą dwa takie koła.
Koło „Dzik" w Przemyślu dzierżawi trzy obwody o pow. 16 262 ha, na których gospodarzy 40 jego członków. Są to wytrawni i doświadczeni myśliwi z długoletnim stażem łowieckim, ale funkcję łowczego powierzyli jednemu z najmłodszych kolegów, Włodzimierzowi Wojtczakowi. Nie zawiedli się. Prezes Koła, kol. Stanisław Szpiech oraz aktyw łowiecki „Dzika" nie tylko jest zadowolony z gospodarki, ale i dumny z wyników polowań i jakości zdobytych trofeów.
Rzeczywiście jest się czym pochwalić. Na terenach leśnych Koła o pow. 4510 ha stoi sto ambon, w tym cztery ocieplane, z nęciskami na drapieżniki. Członkowie Koła w 80% strzelają zwierzynę na polowaniach indywidualnych, a są to tereny górskie, bardzo trudne. Nikomu nie żałuje się odstrzałów, a premie dla myśliwego są zryczałtowane i symboliczne. Dzięki temu Koło ma ok. 700 tys. zł rocznych wpływów za zwierzynę i z polowań dla myśliwych zagranicznych. Strzela się 32 jelenie byki, 65 łań i cielaków, około 100 dzików i 40 kozłów. Jelenie strzelają głównie w młodszych klasach wieku.
Na terenach Koła występuje ryś i wilk. Niektórzy myśliwi mimo krótkiego stażu członkowskiego wyspecjalizowali się w pewnych rodzajach polowania, a nawet doszli w tym do perfekcji. Jednym z nich jest kol. Marian Budziński, który polując zaledwie 5 lat ma na rozkładzie 6 wilków i rysia.
Gospodarka Koła jest rzeczywiście wzorcowa. Na powierzchni leśnej znajduje się 45 paśników i 85 lizawek dla zwierzyny grubej, a do 20 wodopojów. do których dodaje się sól.
8