302 JEGO SOBOWTÓRY c z r. o w i u k
w epoce klasycznej ogólną teorię języka’. Na pierwszy rzut oka to związek podobieństwa i symetrii. Teoria słowa wyjaśniała tam, w jaki sposób język może przekroczyć własne granice i afirmować byt — poprzez ruch zabezpieczający równocześnie sam byt języka, bo język powstaje i otwiera swą przestrzeń tylko tam, gdzie już istnieje, choćby w niejawnej formie, słowo „być”; analiza skończoności analogicznie wyjaśnia, jak byt człowieka zostaje zdeterminowany przez pozytywności zewnętrzne wobec niego i zanurzające go w głębi rzeczy, choć z drugiej strony ten skończony byt umożliwia każdej determinacji ujawnienie swej pozytywnej prawdy. Podczas gdy teoria artykulacji pokazywała, jak ten sam ruch wykrawa słowa i przedstawiane przez nie rzeczy, analiza podwojenia cmpiryczno-transcendentalnego pokazuje, jak dzięki nieskończonej oscylacji godzi się to, co dane w doświadczeniu, z tym, co doświadczenie umożliwia. Poszukiwanie pierwotnych desygnacji języka rozbudzało — w najcichszym wnętrzu słów, sylab, ba! dźwięków — uśpioną reprezentację, która stanowiła ich zapomnianą duszę (trzeba było tedy wydobyć ją na jaw, zmusić do mówienia i śpiewu — na uprawomocnienie myślenia, na chwałę poezji); w analogiczny sposób refleksja współczesna w bezwładnej gęstości niemyślanego zawsze widzi Cogito — tę myśl uśpioną tym, czego nie myśli, trzeba ożywić, narzucić jej zwierzchność „myślę”. Istniała wreszcie w klasycznej refleksji o języku teoria derywacji — pokazywała ona, jak język od zarania, od chwili narodzin, odkąd zaczynał mówić, ześlizgiwał się we własną przestrzeń, kierował ku sobie, odwracając się od pierwotnego przedstawienia i — nawet najstarsze — słowa przedkładał uwikłane w retoryczne figury; odpowiada tej analizie wysiłek myślenia o zawsze pozostającym w ukryciu źródle, zmierzający tam, gdzie istotę człowieka określa jego stosunek do siebie, jego „tak daleko stąd, tak blisko”.
jednakże ta gra korespondencji nie powinna stwarzać złudzeń. Nie należy wyobrażać sobie, ze klasyczną analizę dyskursu kontynuowano przez lata, zmieniając jedynie jej przedmiot; że jakaś bezwładność historii podtrzymywała jej tożsamość mimo tylu mutacji po sąsiedzku. Cztery segmenty teoretyczne, określające przestrzeń gramatyki ogólnej, de facto nie przetrwały — rozproszyły się, zmieniła się ich funkcja i stosowalność, przekształciły całkowicie swój z.ikres, odkąd pod koniec XVIII wieku zanikła teoria reprezentacji. Przez całą epokę klasyczną funkcją gramatyki ogólnej było pokazywanie, jak do wnętrza sukcesywnego ciągu reprezentacji może wniknąć język, który — manifestując się w prostej i subtelnej linii dyskursu — zakłada formy symultaniczne (afirmację egzystencji i koegzystencji; wykrawanie przedstawianych rzeczy i tworzenie powszechników; źródłowy i nieusuwalny stosunek słów