298 CZŁOWIEK I JEGO SOBOWTÓKY
zrekonstruować epoka klasyczna; różni się także (choć związana jest z nim fundamentalną korelacją) od źródła, które zarysowuje się poprzez historycz-ność istnień niczym retrospektywny „tamten świat”. Zamiast prowadzić czy przynajmniej wskazywać kierunek ku realnemu bądź możliwemu szczytowi identyczności, zamiast określać moment, gdy To Samo nie rozproszyło się jeszcze w Innym, źródłowość w człowieku od razu włącza go w coś innego; wprowadza do jego doświadczenia treści i formy dawniejsze niż on, nad którymi nie panuje; wiążąc go z licznymi, krzyżującymi się, często nawzajem nieredukowalnymi chronologiami, rozprasza go w czasie i rozgwieżdżą wewnątrz trwania rzeczy. Źródłowość w człowieku — paradoksalnie — nie mówi o czasie jego narodzin ani o pierwszym ośrodku krystalizacji doświadczeń; wiąże go natomiast z tym, co mieści się w innym czasie, i wyzwała w nim to, co nic jest mu współczesne; nieustannie, w ciągle ponawianym mnożeniu się, pokazuje, iż rzeczy zaczęły się wcześniej od niego i że z tego powodu nikt, czyje doświadczenie zostało w całości ustanowione i ograniczone przez owe rzeczy, nie zdoła określić źródła. Ta niemożliwość zaś sama ma dwa aspekty; z jednej strony oznacza, że źródło rzeczy jest zawsze wycofane, ponieważ sięga kalendarza, gdzie człowiek nie figuruje; z drugiej strony oznacza, że w przeciwieństwie do rzeczy, których migotliwe narodziny w ich gęstości pozwala dojrzeć czas, człowiek jest bytem bez źródła, kimś, kto „nie ma ni ojczyzny, ni daty”, a jego narodzin nie da się uchwycić, nie miały bowiem „miejsca”. Bezpośredniość tego, co źródłowe, pokazuje zatem, że człowiek jest oddzielony od źródła, które czyniłoby go współczesnym własnemu istnieniu - pośród rzeczy, zrodzonych w czasie i w nim bez wątpienia znajdujących swój kres, on jeden, od każdego źródła oddzielony, jest przy-tomny, tu-oto. Toteż rzeczy - te nawet, które go przerastają - w nim mają swój początek; jest on nie ryle blizną pojawiającą się w pewnym momencie trwania, ile raczej otwarciem, dzięki któremu można odbudować czas, rozwinąć trwanie, umieścić we właściwej im chwili stawiennictwo rzeczy. Jeśli w porządku empirycznym rzeczy są zawsze wobec człowieka uprzednie, wycofane poza punkt zero, na poziomie fundamentalnym człowiek jest wycofany poza to wycofanie rzeczy - a tym samym mogą mu one, w bezpośredniości źródłowego doświadczenia, przyznawać niekwestionowaną uprzedniość.
Tak oto przed myśleniem staje zadanie: zakwestionować źródło rzeczy, ale zakwestionować je, aby uzasadnić przez znalezienie sposobu, w jaki konstytuuje się możliwość czasu — to źródło bez źródła i początku, z którego wszystko się rodzi. Podobne zadanie pociąga za sobą konieczność kwestionowania wszystkiego, co należy do czasu, powstało w nim, mieści się w jego