125
Krzysztof Kłosiński
Zacznijmy od końca, od gestu, którv zamyka książkę Zbigniewa Bauera poświęconą pisarstwu Ryszarda Kapuścińskiego. Gestu dosyć dwuznacznego, bo będącego ponowieniem tylekroć dawanego temu korespondentowi, redaktorowi, reportażyście, zlecenia: ruszaj w drogę. Ruszaj — kończy swą monografię Bauer - - „na dawne ścieżki”.
Zanim do tego ostatecznego gestu dojdzie, tuż pod koniec książki autor cytuje spore fragmenty rozmaitych wyznań Kapuścińskiego z Lapidariów i Hebanu. I nagle w tym zestawieniu jaskrawo ukazuje się, że mamy przed sobą pisarza najdosłowniej modernistycznego, bez żenady i bez cudzysłowu posługującego się takimi określeniami, jak: „tajemnica istnienia”, „tajemnica bytu” — w dodatku „najbardziej mroczna i przerażająca”, „groza”, którą może wywołać „przeczucie czegoś niewyobrażalnego”. Pisarza, który marzy, by napisać książkę, jakiej nikt nie napisał, jakiej nie ma, która bez oparcia w archiwach (bo rzecz dotyczy Afryki) daje swemu autorowi możliwość stworzenia, jak to mówi Kapuściński, historii w jej „najczystszej, krystalicznej postaci”, czyli w postaci mitu.
Zastanówmy się chwilę, co by było gdyby. Gdyby Kapuściński mówił to z perspektywy' — powiedzmy — Manueli Gretkowskiej, czvli współczesnej, ponowoczesnej, multimedialnej pisarki. Odebralibyśmy te gesty jako parodys-tyczne. Mimowolnie powtarzające Witkacow-skie frazy bez wiary w ich tonację serio. Jako pisarz Kapuściński jest modernistą, należy do minionej epoki, staje w rzędzie epigonów złotej ery literatury. Od podobnych zarzutów chroni Kapuścińskiego „zawód-reporter”, a więc owa odcierpiana, odchorowana (o czy m Bauer nie szczędzi szczegółów) obecność tam, gdzie jest „inny świat”: wojny, głodu, choroby, nędzy, upodlenia, pogardy i przemocy. Owo bycie reporterem legitymizuje metafizyczne balony, które u salonowego pisarza wieńczono by salwami zasłużonego śmiechu.
Komentując te i podobne wyznania modernistycznego reportera albo reporterskiego modernisty Zbigniew Bauer powiada, że zawierają „podsumowanie wieloletnich poszukiwań” autora. Następuje zainscenizowa-na w zgodzie z tym stanowiskiem, które osiągnął w końcu Kapuściński jako pisarz, konfrontacja „reguł myśli zachodnioeuropejskiej”, wyrastającej z ecriture, ze światem Afryki, w którym — wedle cytatu z Hebanu — „rzecz nabiera wagi symbolicznej, metafizycznej”, przeniesiona „w inną sferę bytu — do transcendencji”. Jak słusznie konstatuje Bauer: „Jest to poniekąd powrót do poglądów, które w czasach struktui alistycznych zostały odrzucone”. Skąd się tu wziął strukturalizm? Z etnologii Levi-Straussa przyjmującej prze-kładalność kultur najodleglejszych w czasie i przestrzeni, jako że „myśl dzika” (Im pensee saunage przetłumaczono przez litotes jako „myśl nieoswrojoną”, antycypując tym samym
Zbigniew Bauer