13
kowicie zasymilowanych, z zainteresowaniem i trudem odkrywających żydowską część swojej tożsamości. I oto ludzie ci stają w obliczu dyskusji, która z jednej strony jest wspaniała, niosąca nadzieje na przełamanie stereotypów, a z drugiej strony wywołuje w nich tak potworny niepokój, że zaczynają zadawać sobie pytanie, czy właściwie nie powinni stąd wyjechać. Jak Panowie sądzą, co takiego dzieje się w tym drugim spektrum?
H.Cz.: Sprawa jest trudna, dlatego ie mieszamy plany rozważań. Jeden plan, to jest plan poznawczy, historyczny>, związany z pozytywistyczną wiarą, że możliwa jest jakaś szczególnie wartościowa narracja obiektywna, przezroczysta. Ona nam przybliży fakty i wszystkie nasze niepokoje etyczne zostaną uśmierzone, bo wierzymy w to, że ta historia i wiedza nam coś „załatwia” Druga sprawa — to bardzo żywe socjopsycholo-giczne pozostałości. Ten problem jest nie tylko socjologiczny i polityczny, ale ma aspekt traumatyczno-psychiatryczny. I dotyczy to wszystkich stron uczestniczących w dyskusji. Te psychologiczne uwarunkowania nadają specyficzny sens medialny i emocjonalny badaniom historycznym. W tym kontekście to, co Pan robi, ma wielkie znaczenie medialne — już nie wspomnę o tych różnych grach, które się wokół tego nieuchronnie muszą toczyć. Aczkolwiek spostrzegam z pewną satysfakcją, że te gry polityczne zaczynają schodzić na drugi plan. Jest jeszcze trzeci ważny czynnik, który powinniśmy być
Posługujemy się metodami tradycyjnej dziewiętnastowiecznej historii, zapominając, że ta historia współczesna wymaga publicystycznego zaangażowania, że nie może pozostać obojętna wobec polityki, że coraz częściej jest jednak wykorzystywana...
z.b.
Podziały dyscyplinarne sq dla mnie dość tajemnicze... w praktyce badawczej nie traktuje się poważnie tych granic między dyscyplinami. To wszystko się przenika, człowiek zastanawiając się nad przeszłością jest zarówno zanurzony w empirii — ma takie, powiedziałbym, pozytywistyczne podejście do faktów — jak i umiejscawia je w kontekście reguł wywiedzionych czy to z psychologii, czy nauk społecznych raczej niż tylko z historii, stara się nadać im rozumiejącą interpretację. To banał
j.t.g.
może uwzględnić w naszej dyskusji: zmienia się metodologia badań historycznych.
W kulturze globalnej, w której żyjemy i do której się „podłączyliśmy”, zaznacza się mocno tendencja tolerowania inności. Nawet jeśli sprowadza się ona do represywnej tolerancji, polegającej na ignorowaniu inności. Mamy też przykład społeczeństwa amerykańskiego, które musiało się uporać z pamięcią o różnych formach prześladowań — a było ich więcej niż można sobie wyobrazić, bo pewnych doświadczeń nie mamy i mieć nie możemy. To społeczeństwo daje przykład nieco naiwnej ludowej terapii przy pomocy filmu i literatury. Globalna kultura umożliwia być może także filozoficzne ujęcie problemu, którym się dzisiaj zajmujemy. Jest jeszcze ta historyczna metodologia, która pozwala patrzeć na dzieje, nawet najbliższe nam zdarzenia, z amoralnej perspektywy „długiego trwaniaOna może jest nawet niemoralna czasem, bo relatywizuje coś, co chcielibyśmy potępić.
Nie wiem, która z tych metodologii jest Panu najbliższa — śledzę konstrukcję Pana książki i widzę, że tam wszędzie są ślady różnych inspiracji. Historia wytworzyła do siebie jako nauki pewien dystans, który pozwala jej inaczej patrzeć na rzeczywistość.
Co innego, gdy my komuś chcemy narzucić