To jest fascynujqce. Perspektywę syntezy miałem od samego początku pisząc swoją książkę. Poprzez to, że natknąłem się na tę relację wiele lat temu i jej nie zrozumiałem, a więc sam stałem się obiektem moich badań, zadając sobie pytanie, dlaaego tego rodzaju zdarzenie nie zostało zarejestrowane
j.t.g.
ną mityczną reprezentacją wyobrażeń o nas samych. Stąd taki wielki trud podjęcia tej spraw)’. Bo nie tylko chodzi o to, że dopuszczono się straszliwej zbrodni, ale — jak już Panowie mówiliście o tym wcześniej
— że zakodowane jest w naszej kulturze przeświadczenie o byciu wyłącznie ofiarą
— to sprawa znacznie bardziej skomplikowana. Że można być ofiarą i prześladowcą jednocześnie, że powstaje pewnego rodzaju nienawistne braterstwo prześladowanych. To też jest niesłychanie istotny topos kulturowy. „Za wolność naszą i waszą” — to fenomenalne zdanie oddaje tę szlachetność poświęcenia, które wydaje się być jednym z podstawowych odwołań polskiej romantycznej tradycji. I nagle coś się w niesamowity sposób zawaliło.
B.G.: Chyba zdajemy sobie sprawę z tego, ze często słowo „przepraszam9* jest zwykłym spektakularnym gestem polityka albo słowem magicznym. Dla mnie „przepraszam93 to raczej formuła zamykająca niż otwierająca. Kiedy słyszę to słowo z ust niektórych osób publicznych, mam wrażenie, że jak najszybciej chciałyby one dyskusję na ten bolesny temat zakończyć. Zastanawiam się, czy jakaś formuła jest w ogóle potrzebna po to, by wyrazić gotowość do rozmowy ze sobą i rozmowy z innym. To „przepraszam99 stało się dla mnie cokolwiek podejrzane, zwłaszcza jeżeli przeprasza się w świetle jupiterów, przed kamerami telewizyjnymi...
Z.B.: Czy nie wydaje się Panom, że owo „przepraszam99 może trochę niezręczne, trochę nieudolne, otwiera jednak jakąś możliwość rozmawiania o pewnych rzeczach? Pamiętacie Panowie ten słynny „Kniefall” Willi Brandta w 1970 roku? Przecież Niemcy jeszcze wtedy rachunków moralnych z Polską nie zamknęli. Jeszcze mieli przed sobą rzeczywisty rozrachunek z nami, z całą Europą. Ale jednak to, że Brandt padł na kolana w Warszawie, miało kolosalne znaczenie dla dialogu polsko-niemieckiego. A uroczystości na Górze św. Anny?
— Ja też myślę, że to jest otwarcie. Z jednej strony zgadzam się z Panem, że słowo „przepraszam” samo w sobie sugeruje, że „sprawca jest z głowy”, ale dla mnie to jest zarazem sygnał, któiy daje do zrozumienia, że jesteśmy gotowi do tego, żeby w ogóle tę sprawę odnieść do siebie samych, bo ona nas samych dotyczy. To jest dla mnie rzeczą oczywistą. Prezydent Kwaśniewski od pierwszej chwili, bez żadnych dwuznaczności, mówił w* sposób otwarty. W odróżnieniu na przykład od niektórych przedstawicieli Episkopatu; dla wielu katolików ich postawa jest nie do zaakceptowania. Stanowisko prymasa Józefa Glempa i innych osób zaskakuje. Zważywszy na powołanie Kościoła na tym świccie, trudno pogodzić się z faktem, że ktoś z rozmaitymi zastrzeżeniami wypowiada się nad stosem pomordowanych. Widziałem ludzi, którzy na spotkaniach płakali, mówiąc: jako katolik cierpię, gdy widzę tego księdza w Jedwabnem. Co za potworna postać! Kościół polski będzie jeszcze musiał się z tą sprawą zmierzyć i zmierzyć się też ze swroją na nią reakcją.
H.Cz.: W kontekście Pańskich badań powstaje perspektywa nowej syntezy historii w wymiarze dłuższego czasu. Być może otwie-