3544074072

3544074072



Str. 6


6 VI


1935


Nr.


155


Ojciec zamordował dwoje dzieci

z rozpaczy, że nie może im dać chleba. — Schwycił każde z nich za nogi i bił główka o kamienną podłogę. — Oszalały chłop został związany i oddany w ręce władz

Wstrząsająca tragedia bezrobotnego emigranta we Fiiisc


W matem prowincjonalnem miasteczku francuskiem CbalOns sur Marne wydarzyła się przejmująca grozą tragedia: — ojciec zamordował w bestialski sposób dwoje dzieci, chcąc skrócić ich głodowe męki...

Fiiimon Oolubienko, emigrant rosyjski, miał żonę, emigrantkę z Polski 1 dwuch malców... Był bez pracy... W przystępie szału zamordował obyd-wuch synków...

Tak brzmiała pierwsza wiadomość.

Do Chalons sur Marne udał się jeden z dziennikarzy paryskich, którego wstrząsające wrażenia niżej przytaczamy:

Niedziela, 2 czerwca. Nad prowincjonalnem miasteczkiem unosi się jęk świątecznych dzwonów... Na rynku, na ulicach, w kawiarniach — wszędzie sły chać rozmowy na temat wstrząsającego przestępstwa Gołubicnki. Na dworcu, w poczekalni, kolejarz tłumaczy grupie ciekawych osób:

— O, w tern miejscu uderzył dzieciaka głową o kamienną posadzkę... Przez całą noc zmywaliśmy ślady krwi.

Kolejarz ów pełnił poprzedniej nocy dyżur i widział przebieg tragedji.

Fiiimon Gołubienko wraz z rodziną cały dzień przesiedział na brzegu Mar-


dwic ewentualności: — szpital dla wariatów, albo — gilotyna!

Co mćuii dzieciobóica

Akurat w czasie mego pobytu w gmachu sądowym, sprowadzono dzle-clobójcę na przesłuchanie. Miałem możność przyjrzenia mu się zbliska i przeprowadzenia krótkiej rozmowy.

Twarz typowego głupca wiejskiego. Spłaszczony nos, rozwichrzone włosy, łysiejące brwi.

—    W jaki sposób mógł pan zdobyć się na taki czyn? — zadaję mu pytanie.

Gołubienko po raz pierwszy rozpłakał się, jak dziecko i odparł:

— Z głodu, proszę pana. z rozpaczy... Wszyscy przecie wiedzą, żo kochałem moje dziect, nigdy Im przykrego słowa ale powiedziałem... A tu nagło śclerpioć nie mogtom... Nic mogłem znieść tego, żo ciągle są głodno... Zapadła noc, strach mnie opętał, sam nie wtem...

Zamilkł na chwilę, wytarł nos rękawem więziennej kurtki i zaczął opisywać swą nędzną biografję;.

—    Niech pan tylko pomyśli, iic ja przecierpiałem... Wzięli mnie na wojnę... W carskiej armji służyłem... Byłem w niewoli u Austrjaków... Potem do Wraiir gla poszedłem... Z • Odessy musiałem


ny. Dzieci bawiły się koło mostu, rzuca- chory uciekać... Włóczyłem się z kąta


ly kamienie do wody. Pod wieczór chłód nadciągnął od Marny. Cała rodzina udała się więc na dworzec, maląc zamiar noc spędzić w poczekalni.

Koło północy zmęczona, zgłodniała matka zdrzemnęła się, trzymając na ręku młodszego synka, dwuletniego Jasia.

Starszy Piotruś płakał, bo był głodny.

—    Tata!... Daj chlebka... Tata!...

Ojciec wsunął mu do rączki kawałek czerstwego chleba, lecz malec nadal grymasił. W tej chwili — wedle opowia dań nielicznych świadków w poczekalni dworcowej stało się coś potwornego...

GOŁUBIENKO CHWYCIŁ CZTERO LETNIEGO SYNKA. UNIÓSŁ GO DO| GÓRY ZA NOGI I Z CAŁYCH SIŁ UDERZYŁ GŁÓWKA O KAMIENNA POSADZKĘ...

Rozległ się rozdzierający serce krzyk. Gołubienko po raz drugi podniósł malca i po raz drugi uderzył głów ką...

Jaś obudził się w ramionach matki i widząc, co się dzieje, zaczął przeraźliwie krzyczeć:

—    Tata!... Zostawi... Nie trzebal...

Zanim matka zdołała oprzytomnieć

zc snu i cośkolwiek przedsięwziąć, Go-łubienko wyrwał jej dziecię z ramion I tak samo cisnął na posadzkę... Matka padła zemdlona.

A zbrodniarz, pozostawiając na podłodze skrwawione ciała dzieci, rzucił się do ucieczki. W odległości 50 metrów od stacji przyłapali go, powalili na ziemię I związali sznurami.

—    Dokąd pan biegł? — pytano go w komisariacie. — Chciał pan uciec?...

—    Nie... Biegłem do rzeki... Chciałem rzucić się do wody... Przeszkodzili ml...

Nie bacząc na świąteczny dzień, zastałem prokuratora, p. Gruffle, w gmachu sądu. Zrozumiałą jest rzeczą, że tajemnica zawodowa nie pozwoliła proku ratorowl wyjawić swego osobistego po glądu na tę niecodzienną zbrodnię. Aie charakterystyczną jest rzeczą, że

PROKURATOR KAZAŁ PODDAĆ DZ1ECIOBÓJCE BADANIOM PSY-CHJATRYCZNYM

W kuluarach sądowych wpadło mi w ucho następujące zdanie:

—    W tej sprawie mogą być tylko


w kąt. wszędzie źle mi było... Ostatnio nh folwarku pracowałem... Pytali mnie w komisarjacie, dlaczego odszedłem z tej pracy... A jakże miałem nic odchodzić. kiedy żona i dzieci głodem przymierały?... Aileszkałem w stajni. Dostn-warem 210 franków miesięcznej pensji (około 70 złotych)... Wikt tylko Ja dostawałem, a żona I dzieci nic... Więc odszedłem 27 maja... Na piechotę udałem się do Chalons, 26 kilometrów, z dziećmi... Myśleliśmy, żc tu dostanę pracę.


rzeki —- nie wiem... Tej nocy nie mogłem sobie juź dać rady z ciężkieml my ślami. Dzieci płaczą. „Tata, daj chlebka"... A skąd wezmę?... Zrana dobra kobiecina dała nam kromkę chleba, z tego się żyło... Nic wiedziałem co robię:..

Policjant przerywa nam. Prokurator wzywa.

—    Nie zostawiajcie mej żony samej! j

—    woła jeszcze Gołubienko. odchodząc.'

—    Ona jest chora, co się z nią stanic?... A jak mój Jaś?... Wyżyje?...

—    Bóg da, wyżyje... — pocieszam go.

U matki w szpitalu

Z gmachu sądowego udałem się do szpitala, gdzie zaopiekowano się chorą matką I ciężko rannym Jasiem. Piotruś zmarł wskutek pęknięcia czaszki odraził. Jasia zdołano jeszcze uratować, ale stan jego jest bardzo ciężki.

Dwuletni malec rzucał się nieprzytomnie na łóżku i jęczał przeciągle. Twarz cała pokryta fjołetowemł siniakami.


MN


WADY CERY

KKrisS

piettLomwE; udeukatni*

k p* e r^i

PRiCtOSA


Spr


głosem. — Kiedy będę mogła uJrzC moje dzieci?    .

—    Niedługo... Gdy tylko pani będzl lepiej...

—    A jak tam jest z nimi?...

Siostra spuściła głowę i przez"’"*

cięży wszy łzy. skłamała:

—    Dobrze....

Pani Gołubienko nic zna rosyJSgS* go, ani francuskiego. ROZMAWIA TH* KO PO POLSKU. Trudno się z nią P°* rozumiewają.    .

Biedna kobieta opowiada, żc «!lj; jel kochał synków 1 nagle „zduntł81 zupełnie.

Okazuje się, że w szpitalu udzielaj im często noclegu. Matka spała tam * - Od wczoraj agonja... - wyjaśnia jolkami, a ?ięiec w komisarjacie. ST siostra. - Jeszcze godzinę, nic więcej...1 zapewniała mnie. że gdyby kry*> Siostra omyliła się. Jaś umarł przy;^n°) n0,cy *a»Osni *le znowu, otrzyj, mnie po dziesięciu minutach... Może to ,lhV n0c,(* 1 nł0z0 n,e doszłoby do było nieludzkie z mej strony, ale ucle- i strasznej tragedji... Gołubienko obawi* szyłem się. żc malec przestał cierpieć... i prawdopodobnie . odmowy. i>

chciał nadużywać dobroci sióstr i kr) tycznej nocy uda! się na dworzec...

Na pożegnanie wręczyłem żolf. dzicciobójcy skromny datek. Przyjęć drżącą ręką i rzekła:

-- Gdyby miała te kilka frankó" trzy dni temu, dzieci byłyby przy innHJ? a inąż mól nie siedziałby w wlęzlofll^-Za tydzień wypuszczą ją ze szpiW* la. Wtedy ‘chora i znękana pójdzie pra" dopodobnie znowu na dworzec albo >’3

H.S.


Drobne, posiniaczone ciałko ułożono w kostnicy obok jego braciszka, który spoczywał w matem łóżeczku, oblożo-nem watą...

Czekała mnie jeszcze jedna przykra wizyta... \V szpitalu leży również matka. Nic wie jeszcze o śmierci swycli dzieci. Lekarze obawiają się, że nie prze trzyma tego ciosu.


_    ____ ___I__mmmm Żona dzicciobójcy podnosi się un UMWM111V

Cztery dni siedzieliśmy bezczynnie nad łóżku, gdy wchodzimy do pokoju, w któ brzeg rzeki.. rzeką, pracy nic mogliśmy dostać, więc rym przebywa pod opieką sióstr i le- ‘ postanowiliśmy z żoną życie zakori- karzy.

czyć... Dlaczego nie rzuciliśmy się doi — Siostro.,. — pyta cichym, słabym CXXXX»OO^CCOCXXXXXXX>-XXXXXXXXXXXX»OOOOOPOOCCGCOOOOOOOOÓOCOOOOO


Ne fali radiowej


Czy konkurencja dla poczty?

Instytucie dobroczynne doręczały ofiarodawcom „depesze* okolicznościowe


W Jednym z dzienników wczorajszych ukazała się wiadomość o ujawnieniu przez łódzkie władze śledcze faktu, że szereg instytucyj dobroczynnych i społecznych żydowskich organizował własną służbę doręczania depesz 1 listów gratulacyjnych i kondolencyjnych. Dowiadujemy się. iż tło sprawy jest i


„PŁYWAJĄCE SPICHRZE”

Źycfa na WMUI Zdawałoby tlę n;*nif wn.yicy y-zed oczami. A cói o nim naprawdę? Poznać irclt i trud mil iwi*2? nych a Wliłą, nta z łcaiątck \ opiwfadiA. i ba*; oirtdnich przttyć — taki® zadanie itawlll toblo Helena Bogusztwtka i J*«zv h?* naoki. Odbyli om azerej rodró/y nn befb* — ^    --- -- _    kach, barkach I holownikach. przyglądnie

mych ofiarodawcy. Obdarowana tosty-    Ą

tucja na ozdobnym blankiecie, zaopatrzo i7.00 opowiedz* n.m o t«m w »woim icpof“ła nym odpowiedniemi napisami — zawla- r „Pływające ópichrze”.

damiała o darze te osoby, które ollaro-1    -- MGLP., tiramat iapo^ki

dawca wskażywał I przesyłała Im w] ” w teatrze wyobraźni Imieniu ofiarodawcy życzenia, lub kon-1 W dołu 6 czerwca, 1. j. w czw«ri«v. o indolencje. •    j 17.15 Teatr Wyobr.fnI nado[c ze zlusjA

Toczące się dochodzenie idzie właśnie    '“l.V.?™.


następujące: niektóre instytucje dobro- w kierunku, czy I w Jakim zakresie to-!

czynne przyjmowały od osób prywat- go rodzaju operacje, prowadzone przez ług dramatu japoiwkicgo piwna Juzzo nych ofiary, składane przeważnie z racji {wspomniane Instytucje, zawierają w so- ,c ***** Karo!* Kleina.

„NOWI POECI” - AUDYCJA DLA SZKóJ Dniu 6 czerwca to joit w cswtrlok o 1°°' 1?.W nadana b<dii# Icdna x ostatnich kowjrch audycji, przeinaczonych dla    P°V

izechnych. Audycja zatytułowana „No w* pOjJL ikładać lic będzie z rccytacyi utworów F°y2j| otUtoUj doby. Znajdą »ię więc w tti *Vdyj. przepiękne wiersze J. Ejitr.onda, K.

Tuwima, Ewy Sze1brti5*2ar«W®rL J. Porazińakioj i inych. Milera inonr.a:co^łf. nudycji będą piosenki w wykonaniu dzicci<c'

; chórów szkolnych.

w ^ DZIECI DLA DZIECI W nibarmonlcznym poranku trkó!nym 0P sit rt nr •k JoJ

VII

prawoziwą ttrtxo)«. fcoliitami *oaccri» - % E Umidika. J, I.cfcld i M. Maazyńikl ftc«vt*c-


Jakiegoś radosnego, rzadziej żałobnego1 ble cechy pogwałcenia ustawy poczto-wypadku wśród krewnych lub znajo- wo - telegraficznej.    (g)

Sprzedawał „cudowne”

na wszystkie choroby.—Sąd skazał go na 10 mieś. więzienia

Przed sądem grodzkim odpowiadał wczoraj jeden z licznych oszustów, których nie brak, szczególnie na przedmieściach. Ludzie ci wmawiają w naiwnych i w dodatku chorych, że posiadają cudowno loki na różne ciężkie 1 nie dające się łatwo usunąć dolegliwości. Wyłudzają ostatnie grosze od ubogich i cierpiących. i sprzedają im zamiast ziół --sieczkę, zamiast lekarstw — odwar z trawy itd.

Marianna Wilk. zam. przy ul. Żytniej 14. chorowała na katar kiszek. Poprawa w-jej cierpieniu jakoś nie następowała.

'mimo gorliwego leczenia.


18 stycznia zjawił się jakiś młody człowiek, wyjaśnił, żc posiada tajemne i cudowne leki i że po zażyciu jego środka — cierpienie WllkoweJ zniknie — Jak ręką odjął.

Za pięćdziesiąt złotych sprzedał „cudotwórca" schorowanej kobiecie buteleczkę, zawierającą jakiś ciemny płyn.

Płyn oczywista nic pomógł. Nie mógł pomóc, gdyż była to cykorja na wodzlo.

Policji udało się ująć oszusta: był nim 30-Ieini Władysław Olorowski, już karany za oszustwa.

Sąd grodzki skazał Otorowskicgo na 10 miesięcy więzienia.    (g)


---------znym por®n::u tz*ornym - y

6 ez.nhrc. o tfodz. 12.30 biorzc udzinl chór Związku Nauczyciolitwa PoLkic^o t CJ*J| raicizany Rady Szkolnej m. »t. \V«r,.-jwy dyr.kd* Ttd. Meyznora. Chór len *»ny ** -z dokładnoici 1 precyzji wykonania i ,4nrawłzo _ *zczeHóln[e dla młodr.iciy ,,i — prawdziwa atrakcje. Soliitami koncertu


OOOOOCXXXXXXXJt>DOOOOOOOOO:>: •




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Str. 2 6 VI 1 -^36 Nr.’55 153 (Dokończenie). • Kontakt duchowy z Komendantem chociaż, zdawałoby
str 134 Rozdział 4. Socjalizacja płciowa wc wczesnym dzieciństwieWczesna socjalizacja ze strony gru
Pytanie 3. 5/ Zadanie nr 1, 2 i 3 pkt 1 g) W odniesieniu do zapisów informujemy, że nie ma możliwośc
skan24 (3) Polityka pici Dwoisty początek Polityka pici Dwoisty początek płodzenia dzieci powodują,
42463 str (3) 11 przy długotrwałej suszy, na glebach zlewnych wymiana powietrza nie może normalnie
str 070 071 arenie międzynarodowej. Było to tym trudniejsze, że nie wszystkie grupy społeczne w jedn
Zajęcia nr 3 Wykład nr 3 „Trudno mieć politykowi za zle, że nie jest w stanie przewidzieć ściśle
45601 IMG07 (18) Majki, które dodaję dzieciom sil -    że nie wypiera się swojej „dr
Str 6 - S5ST 24.VI1 1935.:Nr. 201 201Święto Gór w Zakopanem rozpocznie się dn. wycieczki, W

więcej podobnych podstron