arenie międzynarodowej. Było to tym trudniejsze, że nie wszystkie grupy społeczne w jednakowym stopniu były zainteresowane w umacnianiu władzy monarszej. Mamy tu na myśli zwłaszcza wielkich feudałów, a częściowo także szlachtę i patrycjat większych miast.
Podkreślaliśmy już, że w statutach Kazimierza Wielkiego nie udało się władcy oprzeć obowiązku służby w pospolitym ruszeniu na zasadzie proporcjonalności rozmiaru świadczeń do wielkości posiadanego majątku. Natomiast określenie, że szlachcic ma służyć, „jak najlepiej potrafi”, było faktycznie oznaką, że król uległ tej warstwie. Stanowiło to poniekąd rezygnację z części potencjału militarnego państwa, można było bowiem przewidzieć, że tylko w nielicznych wypadkach świadczenia te nie będą zaniżane. Miastom zaś, ze względu na własne bezpieczeństwo zainteresowanym w budowaniu potężnych fortyfikacji miejskich, ciążył za bardzo obowiązek uiszczania stałego podatku na rzecz państwa. Szczególnie patrycjat miejski, widząc w tym pewne ograniczenia własnych swobód, dążył do pozbycia się tych świadczeń, co uwidoczni się wyraźnie już po śmierci Kazimierza Wielkiego.
Trzeba jednak podkreślić dalekowzroczność polityki Kazimierza, który posunięciami — tak w polityce wewnętrznej, jak zagranicznej — torował sobie drogę do późniejszego odzyskania utraconych ziem. W miarę upływu lat coraz mocniej czuł się nasz władca na arenie międzynarodowej, dysponując też większą siłą. Daleki był jednak od nieliczenia się z realiami, od zbytniej pewności siebie. Świadczą o tym fakty, z których jeden godzi się przytoczyć.
1366 roku, po pomyślnym zakończeniu wyprawy na Ruś i umocnieniu tam wpływów Polski, Kazimierz Wielki mógł więc pokusić się teraz o odebranie Krzyżakom zagarniętych ziem. Zakon bowiem przeżywał w tym okresie trudności wewnętrzne, a i sam cesarz niemiecki, syn Jana Luksemburskiego, Karol IV był mu chwilowo nieprzychylny. Polskę jednak łączył z Zakonem układ pokojowy, dlatego też, przed powzięciem jakiejkolwiek decyzji w sprawie ewentualnej wojny z Krzyżakami, król postanowił udać się do Malborka, siedziby krzyżackiej, z trzydniową wizytą. Był to krok dość zaskakujący nie tylko Zakon, ale i całe grono królewskich doradców z wawelskiego zamku.
Kazimierz wkraczał w czasie swej podróży do Malborka na ziemie, których rewindykacja była jednym z podstawowych celów jego polityki. Wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego, Winrych von Kniprode, przyjął gościa wystawnie, chwaląc się przed nim zwłaszcza potęgą nowo wzniesionych fortyfikacji swej stolicy. Zamek w Malborku należał wówczas do
71