skich kosynierów, ubranych w szare siermięgi, czarne czapki i skórzane pasy.
— To jest nasza potęga — mruczał pod nosem. — Na nich musimy się oprzeć. Ale czy inni to zrozumieją?
Obóz rozbrzmiewał życiem: turkotały wozy z bronią, żywnością i ekwipunkiem, zgrzytały na toczydłach pałasze. Strzelcy wkręcali naboje, przestrzeliwali kapiszony, pokrywając je także pakułami dla osłonięcia od wilgoci.
28 maja, przeprawiwszy się na czele wyćwiczonego oddziału przez Wartę, Callier stanął na krańcu lasu, między wsiami Wałkowy a Trześ-niowem. Kawalerię, dowodzoną przez pułkownika Słupskiego, wysłał na zwiady do Konina. Rozpoznano, że teren jest bezpieczny. Następnego dnia oddział przybył do Chylina, a 30 maja do wsi Grochowy. Przed wymarszem Callier dał rozkaz porucznikowi Okoniewskiemu, dowódcy 2 szwadronu, aby udał się w stronę Paprotni w celu zniszczenia mostów niedaleko kolonii Genowefy. W lesie tuż za wsią Grochowy Callier zarządził postój. Nie upłynęła godzina, gdy przednie straże dały znać o nadciągającym od strony wsi nieprzyjacielu. Callier już byl na nogach. W momentach zaskoczenia przybywało mu energii. Przywoławszy Słupskiego, rozkazał, aby zorientował się w zamiarach Rosjan. Słupski na czele dwóch plutonów jazdy natychmiast pognał na prawe skrzydło. Chwilę pulem nieprzyjaciel rozpoczął ogień flankowy, piechota zaś rozwinęła się w linię frontową pod osłoną kawalerii.
Callier, zorientowawszy się w sytuacji, rozciągnął linię tyraliery poza brzegiem lasu. Kawaleria rosyjska, rażona ogniem powstańców, cofnęła się na skrzydła, odsłaniając swą linię bojową. Korzystając z tego, Słupski zajął dogodną pozycję na wzgórzu przy tartaku. Przy furgonach pozostały dwa oddziały kosynierów i 3 kompania strzelców.
Walka trwała już trzy godziny. Callier widział, że długo nie utrzyma swej pozycji. „Trzeba silniej uderzyć. Koniec z tą zabawą!” — pomyślał i przyskoczywszy do kosynierów krzyknął:
— Za mną, chłopcy! Do ataku!
Poderwali się z głośnym krzykiem, nie zważając na ogień. Pierwsze szeregi żołnierzy carskich załamały się nagle, cofając się w nieładzie. Potyczka zakończyła się zwycięsko dla Calliera. Siły nieprzyjacielskie, liczące 4 kompanie piechoty, szwadron huzarów i 100 kozaków, opuściły Grochowy i rozłożyły się obozem pod wsią Gadówek. Callier nie spieszył się. Pochowawszy 25 poległych powstańców, zarządził odpoczynek dla strudzonych żołnierzy. Następnie ruszył w stronę Lipicy, gdzie rozdzielił swe siły, pozostawiając Słupskiego na straży furgonów, sam zaś z resztą oddziału udał się na nocleg w Konarach. Gdy okazało się, że zaatakowany przez Rosjan Słupski został odcięty od macierzystego oddziału, Callier skierował się ku Borowcowi. Ponieważ
71