o. Józef M. Bocheński
go definiować nie potrzeba, a nawet nie należy. Ale to jest dziwne nieporozumienie: wolno me definiować tylko takich rzeczy, przeżyć, cech itd., które możemy wprost komuś pokazać, choćby pośrednio, jak ból zęba, krowa lub lokomotywa.
Otóż zastanawiając się nad tym, co w różnych nacjonalizmach wspólne, stwierdzimy łatwo, że ich cechą najogólniejszą i najbardziej charakterystyczną, jest dążenie do zachowania, rozwijania i szerzenia specyficznych wartości, reprezentowanych przez dany naród. Niektórzy nacjonaliści pojmują te wartości bardzo prymitywnie, jako wartości czysto materialne, np. potęgę zbrojną itp. Ale olbrzymia większość nacjonalistów europejskich wierzy mocno, że ich naród reprezentuje wiele znacznie wyższych wartości, które warte są obrony i pogłębiania, a przy tym także rozpowszechniania. Podkreślam raz jeszcze, że nie potrafimy inaczej zdefiniować narodu, jak przez stosunek do pewnych specyficznych wartości; narody składają się mianowicie z ludzi różnych ras, różnych języków, różnego poddaństwa państwowego, a łączy je w całość tylko jedno: odczucie pewnych specyficznych wartości kulturowych, za które członkowie danego narodu czują się odpowiedzialni.
Nacjonalizmem nazywam więc doktrynę, która twierdzi, że członkowie narodu winni dążyć ku urzeczywistnieniu specyficznych zadań narodu, to jest pielęgnować i rozwijać jego specyficzne wartości. Nacjonalizm jako nastawienie, jest odczuciem wartości specyficznie narodowych i kompleksem uczuć skłaniających do działania zgodnie z owymi wartościami. Zagadnienie uprawnienia nacjonalizmu, w ten sposób pojętego, sprowadza się zatem, jeśli chodzi o samo jego istnienie, do zagadnienia uprawnienia bytu narodu. Jeśli natomiast chodzi o metody i granice akcji, będą one wyznaczone przez miejsce „narodu” w etyce ogólnej.
Otóż definiując nacjonalizm w ten sposób należy stwierdzić, że katolicyzm nie jest ideologią antynacjonałistyczną, ale że stawia
S6
Szkice o nacjonalizmie
nacjonalizmowi pewne granice. Katolicyzm uważa pracę kulturalną za obowiązek swoich wyznawców i pod tym względem me może być żadnej wątpliwości. Ale katolicyzm uważa za obowiązek człowieka pielęgnowanie, nie tylko jakichś wartości ogólnoludzkich, ale także narodowych wartości specyficznych. Nie raz i nie dwa powiedziano oficjalnie przez usta papieży, że katolicyzm nie wyklucza żadnej prawdziwej kultury, przeciwnie, że pragnie aby wszystkie kultury były uszanowane i rozwijane. Uzasadnienie tego stanowiska mamy w tradycyjnej doktrynie o harmonijnej strukturze kultury świata według katolickich poglądów nie ma wszak nic bardziej fałszywego, jak pojmowanie społeczeństwa - a tym bardziej ludzkość - jako luźnego zbioru jednakowych atomów. Z tego stanowiska me ma doktryny bardziej antydemokratycznej niż katolicka uznaje ona mianowicie, że ludzie me są równi pod względem reprezentowanych wartości, i że piękno całości powstaje me przez znoszenie różnic indywidualnych, ale przez ich harmonijne zespolenie w całości Kultura ogólnoludzka jest do pomyślenia tylko jako harmonia kultur narodowych, posiadających pewne, nieliczne zresztą, cechy wspólne, a uzupełniających się pod innymi względami.
Według stanowiska katolickiego każdy naród ma me tylko prawo, ale i obowiązek rozwijania a w razie potrzeby obrony swoje] kultury. Warto podkreślić, że katolicyzm potrafi dać nacjonalizmowi bazę uniwersalistyczną, w imię której nacjonalista domagający się praw dla własnego narodu postępuje zgodnie z potrzebami kultury wszechłudzkiej. A że kultura narodowa zawiera między innymi wartości ponad-materiaine, których znaczenie może być wyższe niż znaczenie samego życia ludzkiego, wolno i trzeba w razie potrzeby toczyć w ich obronie nawet wojnę.
Ale ta sama doktryna nakłada też nacjonalizmowi pewne granice są nimi uprawnienia innych narodów - o ile owe narody posiadają prawdziwą kulturę, a me pseudo-kulturę Nacjonalizm, który stawia