ne muszą uwzględniać dwa rodzaje dążeń — godność jednostki zbudowaną na fundamentalnych prawach człowieka i żądania ze strony grup kulturowych, do których takie jednostki należą. W odróżnieniu wszakże od Charlesa Taylora i innych komunitarystów, liberał nie widzi tego problemu jako skomplikowanego, przynajmniej w sensie filozoficznym. Radzi więc zachować „liberalną neutralność”, zostawiając rozwiązania w gestii polityków i systemu edukacji [Kukathas, 1998: 688]. Michael Walzer potwierdza tę diagnozę, jednoznacznie sytuując problem na gruncie pragmatycznym: „Odśrodkowe siły współczesnej kultury i indywidualnego egoizmu będą neutralizowały się wzajemnie tylko wówczas, gdy stworzymy zawczasu odpowiednie warunki do ich neutralizowania się. Musimy dążyć do zachowania równowagi między tymi dwiema siłami. Oznacza to, że nie możemy być nigdy konsekwentnymi obrońcami wielokulturowości bądź indywidualizmu; że nie możemy być po prostu komunitarystami lub liberałami albo modernistami czy postmodemistami, ale — dla zachowania owej równowagi — musimy zajmować w niektórych okolicznościach jednych, a w innych — drugą postawę” [Walzer, 1997: 137].
Nieco mniej optymistycznie widzi ten sam dylemat Bauman: „Wspólnota bez wolności jest perspektywą równie przerażającą i odrażającą co wolność bez wspólnoty. Na dobre czy na złe, życie autonomicznej jednostki musi się wyrażać w żeglowaniu między dwoma równie odrażającymi ekstremami” [Bauman, 1996: 21].
W wielokulturowym świecie problem będzie narastał, jako że zdaje się rosnąć napięcie między tożsamościami postetnicznymi a fundamentalizmem etnicznym i religijnym. Jak pokazał 11 września 2001 roku w takiej sytuacji i wolność jest o wiele okrutniejsza, i tożsamość grupowa może przyjmować formy, które dotąd zdawały się być w defensywie. A cóż na to antropologia? Odpowiem cytatem z książki Amina Maaloufa, który dla mnie wyraża jedyną możliwą postawę, jaką przyjąć może koneser zróżnicowania i krytyk kultury, którym powinien być dzisiejszy antropolog. W wypadku omawianej w tym rozdziale problematyki będzie on zatem stronnikiem tożsamości złożonych jako istotnego bogactwa naszego świata wartości. Pisze tedy autor Zabójczych tożsamości:
„Ktoś, kto się przyznaje do tożsamości bardziej złożonej, czuje się spychany na margines. Młody człowiek urodzony we Francji, którego oboje rodzice są Algierczykami, ma dwie oczywiste przynależności i powinien mieć możność wzięcia na siebie odpowiedzialności za obie. Mówię tu o dwóch dla uproszczenia sprawy. Dodam jednak, iż tych elementów składowych tożsamości może być o wiele więcej. Bez względu na to, co weźmiemy pod uwagę — język, wierzenia, styl życia, stosunki rodzinne, upodobania artystyczne lub kulinarne — wpływy francuskie,
175