142 KROMKA
Jem już praktycznie od razu w symbolach 5—8 cyfrowych.- Rzecz jasna, iż wątpliwości miałem «milion". Przygotowałem sobie więc gotowe pytania i łapałem Czerwijowskiego, gdzie się dało: w kancelarii miedzy jednym telefonem a drugim, między przyjęciem jednego a drugiego interesanta, na 5 czy 10 minut, rzucałem pytanie, a On mi odpowiadał krótko, zwięźle, jasno i biegł dalej do licznych swoich obowiązków. Dziękowałem i siadałem zaraz, gdzie się dało i notowałem w odpowiednim zeszycie na gorąco. Raz siedziałem na schodach głównych przez całą godzinęT bo tam akurat udało mi się Go przyłapać i pisałem, budząc śmiech u przechodzących czytelników. Ale to były dla mnie wykłady Czerwijowskiego, nie mogłem więc uronić ani jednego słowa.
Po miesiącu zeszyty były zupełnie zapisane. To były moje skrypta. Czerwijowski dowiedziawszy się. iż orientuję się w całym gmachu, skierował mnie do biblioteki szkoły Kronenberga, gdzie — powiada — <>niech pan tylko zbada inwentarz kartkowy, na resztę niech pan nie patrzy». I w ten sposób posyłał mnie do różnych bibliotek, gdzie polecał obejrzenie jednej tylko oryginalnej rzeczy, której nigdzie indziej nie było. Tą metodą pokazał mi całokształt techniki bibliotekarskiej w najlepszych wzorach ówczesnych bibliotek warszawskich.
W tym czasie zdążyłem przeczytać 4 książki z zakresu bibliotekarstwa tj. Chawkinę, Graesla, Ladewiga i Lelewela, innych bowiem nie było. Oczywiście dokupiłem jeszcze pół tuzina zeszytów i streściłem je dokładnie.
Cały ten wysiłek trwał 6 tygodni. Pracowałem po lJO godzin dziennie, co dało w sumie przeszło 400 godzin rzetelnej pracy.
Na zakończenie Czerwijowski zadał mi wypracowanie piśmienne na temat: «Jak zorganizować bibliotekę publiczną w Łodzi». Po napisaniu przeze mnie tego elaboratu zakomunikował swoim pracownikom, że wyjeżdża z Warszawy na cały dzień (oczywiście, nie wyjechał) i zamknął się ze mną na klucz w prywatnym mieszkaniu i zaczął się egzamin... Trwał od 9-tej rano do 5-ej po południu. W życiu swoim przedtem i potem miałem wiele takich przeżyć, lecz nawet przeszło 20 egzaminów akademickich, które później składałem, nie dały mi się tak we znaki j5k ten egzamin z bibliotekarstwa u Czerwijowskiego.
Nie wystawił mi oczywiście stopnia, ani nie wydał dyplomu, ale powiedział tylko jedno zdanie: pana będzie bibliotekarza
Czy spełniła się ta przepowiednia —- niech to osądzi Twój Duch, Czcigodny mój Nauczycielu, którego ciało spoczywa gdzieś pod gruzami bohaterskiej Warszawy — jak prawdziwa mogiła nieznanego żołnierza!
$
Jan Augustyniak