Symbolizm jako kierunek trwał stosunkowo krótko, w poezji odrzucony od razu w latach dwudziestych, kiedy odwrócono się od całej Młodej Polski. Nie przeszkodziło to jednak dalszej egzystencji przeciwstawnych definicji symbolu i alegorii, które do dziś spotkać można w encyklopediach, podręcznikach i słownikach terminów literackich. „Alegoria [gr.], w literaturze i sztuce plastycznej obraz mający poza znaczeniem dosłownym sens przenośny jednoznacznie określony i ustalony konwencjonalnie (w przeciwieństwie do symbol u)” — czytamy w Nowej encyklopedii powszechnej PWN (tom I, wydany w Warszawie w roku 1995). Opublikowany w tym samym mniej więcej czasie pierwszy tom polskiej edycji Britanniki definiuje alegorię jako „artystyczny przekaz pisany, ustny lub plastyczny wykorzystujący fikcyjne postacie i wydarzenia o wymowie symbolicznej”, a wśród przywołanych przykładów wymienia utwory Kafki, zawierające „enigmatyczne wizje jednostki osaczonej w niezrozumiałym świecie”, które „nie poddają się żadnym jednoznacznym interpretacjom”.
Pora więc wreszcie zatrzymać się w sposób pełniejszy przy przesłankach zasygnalizowanej tą definicyjną kontrowersją zmiany miejsca alegorii w refleksji literaturoznawczej i samej literaturze współczesnej. Otóż po okresie ostatecznej, zdawałoby się, dezawuacji mniej więcej od lat pięćdziesiątych następuje wyraźny wzrost zainteresowania, rehabilitacja, by nie powiedzieć: renesans zjawiska. I terminu, który we wspólnym polu znaczeniowym znów odzyskuje teren zawłaszczony przez symbol, a nawet - jak to widzieliśmy - wręcz go upodrzędnia. Przyczyn - sprzężonych — jest tu kilka.
Pierwszą z nich jest ustępowanie negatywnego stereotypu średniowiecza na rzecz obrazu epoki, która krytykom oświecenia i związanych z nim utopii jawi się jako nostalgicznie
traktowany złoty wiek chrześcijaństwa, jako czas dominacji systemowej, opatrzonej sankcją boskości wizji świata uporządkowanego i celowego. Wbrew wskazywanym równocześnie ówczesnym zbiorowym obsesjom strachu i grzechu wizja ta zaleca się jako swoisty raj pewności przeciwstawiany naszemu relatywistycznemu rozchwianiu. Ten nowy, pozytywny stereotyp określa średniowiecze jako epokę „światła”, zastępując nim dawne „mroki”. Pociąga to za sobą w historii kultury i literatury niebywały dotąd, a obserwowany w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, rozkwit mediewistyki, w tym prac poświęconych dawnej alegorii i alegorezie, których znaczącą część prezentuje ta książka. Wielkie dzieła alegoryczne przyciągają uwagę badaczy, przede wszystkim anglosaskich, zaś arcydzieło Dantego czytane jest w jego macierzystym kontekście historycznym i właściwie kwalifikowane.
Przyczyna druga to również nawracające zainteresowanie retoryką. Na tym terenie alegoria nigdy nie była obłożona anatemą. Teraz powraca do swojej pierwotnej postaci figury, ale figury, której zasada — znów wartościowa poznawczo — może być rozciągnięta na cały rozbudowany tekst, także filozoficzny lub naukowy, zawierający treści niedające się wypowiedzieć inaczej7.
Jak widzieliśmy, dokonuje się ponowna zmiana konotacji terminu i ponowne przesunięcie we wspólnym polu znaczeniowym alegorii i symbolu - tym razem na korzyść tej ostatniej. Jako kategoria poetyki alegoria stosowana jest już bez uprzedzeń przez badaczy literatury, także nowszej, a przy okazji zanegowane zostają niektóre jej „żelazne” do niedawna wyróżniki. Przykładem może być artykuł Michała Głowińskiego o ciemnych alegoriach Norwida8. Równie charakterystyczny jest tytuł książki Edwina Honiga Dark Conceit9. Zrehabilitowany termin bywa więc znowu używa-