4307685254

4307685254



-Ola, ja naprawdę lubię Basie! - uśmiechnął się z czułością na samo jej wspomnienie - Bardzo ją lubię... i nawet przez myśl mi nie przeszło, bym mógł ją skrzywdzić!

-    Ok, ok.! - uniosła ręce w geście podania - Przyznaje, pomyliłam się co do Ciebie! Mam nadzieję, że mi to darujesz i nie powiesz Baśce o naszej rozmowie, co? - śmiesznie przekrzywiła głowę, lekko mrużąc przy tym oczy - Proszę! - jęknęła

-    W porządku, ale błagam - złożył ręce jak do modlitwy - Następnym razem znajdź dogodniejszy moment na tego typu rozmowy, bo przez Ciebie spóźnię się do roboty! - uśmiechnął się i szybko zniknął jej z pola widzenia...

(...)

Basia spacerkiem kroczyła po jednej z mało uczęszczanych warszawskich uliczek. Rozglądała się dookoła, wzrokiem szukając pewnego miejsca. Gdy tylko słyszała za sobą jakieś głosy, albo kroki, przyspieszała, w duchu modląc się, żeby jak najszybciej znaleźć warsztat swojego „przyjaciela". Ponieważ nie mógł się z nią dziś zobaczyć, postanowiła, że odwiedzi go w miejscu pracy. Gdy zobaczyła długo szukany szyld z uśmiechem natychmiast ruszyła w jego kierunku. Szła powoli, obserwując krzątających się na miejscu chłopaków, ale nigdzie nie było Marka. W końcu postanowiła podejść do toczącego jakieś koło chłopaka.

-    Przepraszam! - zatrzymał się przecierając twarz - Szukam Marka! Jest może?

-    Marka? - popatrzył na nią z uśmiechem, po czym ruszył do środka, zostawiając ją na zewnątrz -Poczekaj! - Basia rozejrzała się ciekawsko jednak szybko spuściła głowę, wszyscy znajdujący się na zewnątrz wlepiali w nią spojrzenia, dziwnie się przy tym uśmiechając.

-    Baśka? - na dźwięk swojego imienia uniosła głowę do góry. Jej oczom ukazał się uroczy widok. Naprzeciwko niej w wytartych dżinsach, czarnej podkoszulce z kluczem w ręku i lekko czymś usmarowaną buzią stał Marek. Mimo, że wyraz jego twarzy nie wykazywał zbytniego zadowolenia, Basia uśmiechnęła się. Brodecki schował narzędzie do kieszeni i wycierając spoconą twarz podszedł bliżej niej - Co tu robisz? - zapytał chłodnym tonem.

-    No... Jestem... - uśmiechnęła się szerzej, ale na twarzy chłopaka nie pojawił się uśmiech - Jesteś zły?

-    Nie jestem! - uniósł głos tak, że stojący niedaleko kumple parsknęli śmiechem - Co tak stoicie? -tym razem zwrócił się do rozbawionego towarzystwa - Nie macie nic do roboty? - Basia popatrzyła na jego surową twarz. W głębi duszy chciała parsknąć śmiechem, ale powstrzymała się, nie chcąc jeszcze bardziej go zdenerwować - Dlaczego przyszłaś?

-    Marek... - chciała coś powiedzieć, ale jej przerwał.

-    Co Marek?! Wiesz jak tu jest niebezpiecznie?! Mogło Ci się coś stać! Baśka jesteś nieodpowiedzialna! - ton jego głosu był szorstki i nieprzyjemny.

-    Jesteś zły... - wyszeptała spuszczając głowę.

-    Nie jestem! - rzucił ostro, ale natychmiast złagodniał widząc jej smutne spojrzenie - Po prostu martwię się o ciebie - czulę się uśmiechnął dotykając lekko jej policzka - To nie jest bezpieczna okolica...

-    Przepraszam, ale musiałam się z Tobą zobaczyć - odwzajemniła uśmiech lekko sparaliżowana jego dotykiem - Obiecuję, że będę uważać...

-    Nie za dużo tych obietnic? - mrugnął jej oczkiem

-    Hej Marek! Nie przedstawisz nas swojej ślicznej koleżance? - odezwał się jeden z kolegów Brodeckiego, szczerząc się w głupim uśmiechu. Marek tylko zmierzył go wrogim spojrzeniem i pociągnął Baśkę gdzieś w głąb warsztatu, by mogli spokojnie porozmawiać.

-    Skoro już tu jesteś, to usiądź - podstawił jej jakieś wolne krzesełko - I zaczekaj na mnie.

Skończę tylko to autko i Cię odprowadzę, ok.?

-    Ale nie musisz, naprawdę... mogę wrócić sama...

-    Baska nie ma mowy! Nie puszczę Cię samej, znowu ktoś Cię napadnie, a ja nie chce mieć Cię na sumieniu, zrozumiano? - uśmiechnął się

-    Tak jest szefie! - zabawnie zasalutowała

-    No, i to mi się podoba! Po co chciałaś się ze mną widzieć? - wymamrotał leżąc pod samochodem

-    A czy musi istnieć jakiś konkretny powód? Chciałam zobaczyć się z przyjacielem, Ty nie mogłeś wpaść do mnie, więc ja postanowiłam odwiedzić Ciebie - przyglądała mu się uważnie - Długo tu pracujesz?

-    Jakieś półtora roku. Właścicielem jest dobry znajomy ojca, po jego śmierci załatwił mi tu pracę. Musiałem cos znaleźć żeby pomóc mamie

-1 lubisz się tak w tym grzebać? - wzięła do ręki jakieś metalowe urządzenie - Zresztą nieważne...

-    oglądając „to coś" z każdej strony w pewnym momencie wyślizgnęło jej się z rąk, robiąc przy tym niemały hałas.

-    Co zrobiłaś? - spod samochodu dało się słyszeć głos Marka.

-    Nic, nic! Chusteczka mi spadła - skrzywiła się lekko, podniosła owe „coś" i odłożył grzecznie na bok



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HUMOR (9) Uśmiechnij się! Jaś na sprawdzianie z reli-gii pyta kolegę z ławki: -    Na
-    Ciężka ta chusteczka - Brodecki uśmiechnął się do siebie. Spojrzał w jej kierunk
page0276 278 ćwiczyła się w przymiotach, na których jej zbywało. To też „mowa tej pani (powiada jej
15966 P2210463 104 O rozumie 1.1.7 i jakość, przeto rzecz mieć się musi tak samo z jej kopią lu
Wiosna(1) jpeg Zakwitła wśród trawy różowa stokrotka. # uśmiecha się do każdy, kto ją Rie
A F ledwo Ledwo z twoim uśmiechem się spotkam Albo w oczach oczyma utonę, Ja nie tobie piosenkę ślę
skanuj0009 Motyle i pszczółki □ □ Policz motylki wysoko na niebie. Ile żółtych pszczółek uśmiecha si
Image013 17. Uśmiechnij się szeroko, pokazując zęby.
Image013 (3) 17. Uśmiechnij się szeroko, pokazując zęby.
Image019a B. Uśmiechnij się szeroko, ale nie pokazy zębów. Teraz wysuń wargido przodu.jak 
IMG58 Zwraca się uwaga na wyższe procesy psychiczne zawiadujące Ją w działaniu, a nie na pobudzania
powiedział kiedyś Oscar Wilde - „Młodość uśmiecha się bez po- zgodą. Chcesz więcej? Wydanie
skanowanie0032 (31) — Cholera! — krzyczy, gdy trafia stopą w miękką ziemię zagfl I nu ziemniaków. Oj

więcej podobnych podstron