darki, ze szczególnym uwzględnieniem podaży i popytu. Dotyczy to głównie księgarń i wydawnictw. O ile biblioteka publiczna - jest i pewnie tak zostanie - instytucją „non profit”, to księgarnia, będąc częścią rynku, musi uwzględniać typowe dla niego reguły. Jako instytucja handlowa jest-podobnie jak inne - powiązana ze strukturą społeczną i zmianami zachodzącymi w polityce, oświacie, w stanie zamożności obywateli. Jest to o tyle ważne, że nasze wydatki na kulturę w gospodarstwie domowym są niskie (4,1%), gdy w Danii stanowią one 5,8%, Szwecji 5,6%, Niemczech 5,4%, Norwegii 5,2%. Po nas są tylko Łotwa (4,0%), Litwa (2,7%), Cypr (2,6%).
Podobnie jak w przypadku bibliotek publicznych, ważną rolę odgrywają samorządy lokalne, wyznaczające strategię gospodarowania przestrzennego w środowiskach miejskich i wiejskich. Casus Opola, w którym banki zajęły całą śródmiejską przestrzeń, pozostawiając jedną księgarnię, stanowi znakomitą ilustrację tego zjawiska1. Konia z rzędem temu, kto znajdzie plan zagospodarowania przestrzennego metropolii, miasta średniej wielkości, o małym mieście i wsi nie wspominając, w którym przewidywano by miejsce dla biblioteki publicznej. Usytuowanie bibliotek jest przypadkowe, zależne od tego, gdzie znajdzie się miejsce w postaci wolnego lokalu. Wygody użytkowników nikt nie bierze pod uwagę.
Wspólną cechą biblioteki i księgarni jest przestrzenna dostępność. I jedna, i druga muszą być w zasięgu reki. Mimo rozwiniętej motoryzacji na wsi, do biblioteki dociera się przeważnie na piechotę, bywa że na rowerze. W mieście bywa różnie: i pieszo, i środkami komunikacji publicznej. Według wyników badań, wykonanych w Instytucie Książki i Czytelnictwa, w latach sześćdziesiątych odległość, którą na wsi muszą pokonać czytelnicy, nie może być większa niż trzy kilometry, w Warszawie trzy czwarte kilometra. Jeżeli drogę do biblioteki trzeba pokonać, przechodząc przez jezdnię (nawet przy światłach), rodzice niechętnie pozwalają na to przejście dzieciom. Toteż organizatorzy sieci bibliotek publicznych w latach II Rzeczypospolitej planowali ją gęsto i zasada ta funkcjonuje do dziś i to w krajach znacznie od nas bogatszych. W Norwegii, kraju o wy-
48
D. Wodecka: Miasto stu banków i jednej księgarni. ,.Gazeta Wyborcza” 2008, nr 165.