Odkąd człowiek nauczył się werbalizować swoje myśli, głośno wypowiadać swoje opinie, a potem ujmować je w postaci graficznej, tworzyć zapisy na kamieniu, glinianych tabliczkach, papirusie, pergaminie, korze drzewnej i papierze, pojawili się wokół niego cenzorzy. Ludzie ci z tych czy innych względów uzurpowali sobie prawo do kontrolowania tego, co jednostka głosiła albo co napisała, w tej lub innej postaci. Cenzor działał głównie z nadania władcy dzierżącego prawo miecza, tak więc za nieprawomyślne wypowiedzi można było stracić głowę, a to co, napisane, można było spalić. Nawet w piramidach egipskich wydrapywano informacje o faraonach, którzy narazili się kapłanom lub swym następcom.
Cenzura była zawsze. Świadczy o tym doskonale wypowiedź Karola Estreichera. W swojej rozprawie o bibliografii tak o tym pisze: „Pierwotne wieki chrześcijaństwa przedstawiają nam chaotyczne społeczeństwo. Upada Rzym, stolica potęgi fizycznej Cezarów, powstaje Rzym, stolica potęgi moralnej namiestnika Chrystusa. Nad siłą góruje wiara, ponad orężem krzyż. Duchowieństwo wiąże się w gminę solidarną w całej Europie. Powadze duchownej władzy ulegają władcy, jako milites Petri. Księża są nauczycielami narodów. Oni przez długie wieki oświecając, są jedyną światłością w narodzie. Wyłącznie tworzą zastęp pisarzy, kanclerzy i bibliotekarzy. Gorliwość o wiarę i brak materiału piśmiennego, zrządziły szkody niepowetowane. Dla religii tępiono pisma w języku ojczystym i klasyczne jako pogańskie, jak np. Cycerona. Tak spalił Grzegorz Sty r. 590, rękopisma biblioteki Flawiańskiej w Rzymie i stąd ustawy cesarza Teodozjusza i Walentyniana karzących na gardle posiadaczy i czytających pisma odszczepieńcze, stąd uchwała koncylium w Tuluzie r. 1229 wzbraniająca świeckim posiadanie biblii i onejże tłumaczenia na mowę pospolitą”1.
1 K. Estreicher: O bibliografii. Warszawa 2008, s. 256.
70