nie bez związku z główną myślą tego tekstu zwrócić uwagę na te jego fragmenty, które odsyłają nas, z jednej strony, do jaskini Platona jako figury naszych możliwości czy raczej niemożliwości poznania świata, a z drugiej - do nieba gwiaździstego nad nami, a więc do I. Kanta, do nieba konotującego w tym kontekście ludzkie i tylko ludzkie poczucie imperatywu moralnego, otóż jeżeli tyle uwagi mu poświęcam, to dlatego, że jego temat: „geneza poezji” realizuje Słonimski w taki sposób, iż stanowi ów temat samo centrum problematyki antropologicznej.
Jestem pewien, że dostrzegliście Państwo, iż swoją treścią tekst Na czaszkę antropoidy spokrewniony jest - i to zawarte w nim sądy, a także ich konotacje w jakiś sposób uwierzytelnia - z mezopo-tamsko-hebrajsko-biblijnym mitem o Adamie, którego egzystencjalny dyskomfort był wynikiem spożycia przez niego owocu z drzewa wiadomości, a więc owocu świadomości tout court. Mit ten mówi, że Adam zapłacił za świadomość świata i świadomość siebie w świecie cierpieniem i śmiercią. I choć ten mit skłania nas do kiwania z dezaprobatą głową nad tą transakcją Adama, to jednak nie uważamy, że cena za nasze człowieczeństwo była wygórowana. 1 choć poeta - tym razem K.l. Gałczyński - powiada: „Komu się nie podoba, może wyjść przez okno, prosto w niebo, każdy za swoją potrzebą”, to jednak wydaje nam się, że wartość naszego trudnego, ale świadomego bytowania co najmniej równoważy okropności świata. Odsetek populacji skłonny popełnić samobójstwo jest niewielki, a odsetek popełniających je jeszcze mniejszy. Widać przymus życia łączy się poprzez zyskaną świadomość z przymusem dawania świadectwa światu i człowieczeństwu.
To świadectwo światu człowiek daje na rozmaite sposoby, także swoją twórczością w zakresie innych sztuk, bo różnymi językami chcemy mówić
0 świecie i wyrazić swoją w nim dolę-niedolę, a wielość dokonań składająca się na całą naszą kulturę dowodzi, że podołać temu zadaniu nie jesteśmy w stanie i pozostajemy permanentnie nienasyceni
1 niezaspokojeni. A korzyść z tego dla człowieka taka - i to wcale nie jest mało - że tworzy piękno. Jedno z największych dokonań poetyckich XX wieku, poemat Niobe Gałczyńskiego, zawiera przekonująco i pięknie wyartykułowaną tezę, że sztuka rodzi się z ludzkiego cierpienia.
Czy popełniamy błąd podejrzewając, że nasza ludzka świadomość, również ta, która wyraża się w języku poetyckim i w wielości literackich form i konwencji, jest może jedyną świadomością wszechświata usiłującą go uporządkować. Że bez niej kosmos jest monstrualnym rumowiskiem, a świat nas otaczający tylko jednym więcej w nim śmieciem? Czym moglibyśmy być w takim świecie? Tak! Człowiek swoim wysiłkiem poznawczym - bez względu na efektywność tego wysiłku - uzyskuje godność! Również i tej godności poezja we wszelkich jej przejawach pragnie dawać świadectwo.
Przestrzeń penetrowana i oswajana przez człowieka w trybie poetycko-poznawczym, tak samo jak w każdym innym trybie, zamyka się - jeśli to słowo jest tutaj na miejscu - między nim człowiekiem, a granicami wszechświata, jeśli wszechświat je ma, a więc między mikro- a makrokosmosem. Leopold Staff tę dążność poznawczą przedstawił obrazowo:
Chcę się dostać do nieba,
Lecz mam za krótką drabinę.
O co ją oprzeć nad ziemią?
Ach, byle dotrzeć do chmur.
Ten poetycki obraz ze swojska drabiną przedstawia odwieczne ludzkie pragnienie wydarcia bogom tajemnicy. Pragnienie Syzyfa! Tadeusz Różewicz podejmuje ze Staffem dialog:
nie chcę się dostać do nieba nie mam drabiny (...)
Ach! Byle dotrzeć do siebie/
Pożyczę drabinę od Junga! o boże! Też jest za krótka!
Jakże pięknie włącza się do tej rozmowy dwu klasyków - żyjącego i nieżyjącego - Wisława Szymborska:
Wielkie to szczęście nie wiedzieć dokładnie, na jakim świecie się żyje.
Trzeba by b)>ło