245
HIERONIM LOPACIŃSKI
Następna grupa artykułów złożona z 5 prac — Henryka Zwolakiewicza, Bronisława Lomderta, Józefa Mazurkiewicza, Jerzego Starnawskiego i Henryka Gawareckiego — miała scharakteryzować zbiory biblioteczne z punktu widzenia ich użyteczności ćUa badaczy niektórych dziedzin wiedzy. Należy przy tym przyjąć, że opisane „warsztaty pracy” — etnografa, językoznawcy, historyka literatury i historyka sztuki — nie pojawiły się przypadkowo v/ wyniku zainteresowań ich autorów, lecz że (reprezentują rzeczywiście najważniejsze i najbogatsze działy Biblioteki. Ale wątpliwości co do tego nasuwają się przy czytaniu mp. na s. 204 sformułowań, że „zasoby etnograficzne przedstawiają się skromniej niżby należało się spodziewać [...] Dział etnograficzny Biblioteki nie jest działem specjalistycznym pod kątem fachowym. Jednak [...] może być uzupełniającym warsztatem pracy etnografa [...1” Pod rygorem takich zastrzeżeń można by w każdej bibliotece mnożyć poszczególne „warsztaty pracy”, zwłaszcza gdyby się w tak szerokiej mierze, jak .to uczyni! J. Starnawski, uwzględniało w cpisach to, czego brakuje księgozbiorom.
Zupełnie nie do przyjęcia jest postulat H. Zwolakiewicza (s. 214) scalenia w Lublinie Zbiorów Lopacćńakiego, częściowo znajdujących się od pół wieku w Bibliotece PAN w Krakowie, a od 1912 r. udostępnianych i cytowanych na podstawie drukowanego katalogu Jana Czubka. Dzisiaj już nawet archiwa rezygnują z tego rodzaju rewindykacji.
Kilka dalszych pytań nasuwa się przy lekturze artykułu J. Starnawskiego (s. 243—260). Czy rzeczywiście encyklopedia Herdera, której hrek Bibliotece, jest najważniejsza z tego rodzaju niemieckich wydawnictw informacyjnych? Czy zarys literatury niemieckiej Wiesnera z r. 1916 jest rzeczywiście czołowym podręcznikiem, jaki Biblioteka posiada w tej dziedzinie? Jeżeli tak, to lepiej było go nie wymieniać. Czy .pominięcie podręczników literatury francuskiej, angielskiej i włoskiej oznacza, że ich w ogóle nie ma? Czy naprawdę lak ważną jest dla czytelników wiadomość, że „są Ramoty i ramotki poczciwego Augusta WiLkońskiego” (s. 251). Przy całym tym zresztą wyliczaniu nasuwa się jeszcze ostatnie pytanie, czy celem Autora artykułu jest utrwalenie, jakim księgozbiorem dysponowała Biblioteka A. D. 1957, czy też artykuł ma zastąpić katalogi? Sądzę, że w drugim przypadku zamiar na pewno chybiony. Z tych samych zresztą pcwodów można zakwestionować pracę B. Linderta, będącą właściwie rozszerzonym o mały komentarz katalogiem systematycznym Eiblioteki z zakresu językoznawstwa.
Najlepszą bezsprzecznie pracą zamieszczoną w księdze pamiątkowej są Dzieje wystaw książki i ekslibrisów w Lublinie Stanisława Oczkowskiego. Jest to cenny i ciekawy przyczynek do polskiej literatury ekslibrisologicznej i ruchu bibliofilsikiego na Lubelszczyźnie. Nie ustępuje mu zresztą rozprawka Tadeusza Przypkowskiego pt. Genealogia graficznego typu ekslibrisu Tomasza Ignacego Łopacińskiego. Dobrze się stało, że autorom tych prac umożliwiono w księdze ich publikację.
Kończą dzieło dobrze opracowany indeks oraz spisy ilustracji i treści, które ułatwiają zorientowanie się w obszernym materiale. Przydałaby się może tylko krótka errata dla nielicznych drobnych omyłek drukarskich. Poprawnie również wykonane zostały fotografie z wyjątkiem wnętrz (ryc. 10 i zupełnie zamazana ryc. 13).