19
scem rodzinnem niejednego z największych arcydzieł sztuki. To też nigdzie może piętno Odrodzenia silniej się nie zaznaczyło jak we Florencyi. Dlatego to dzisiejsza Florencya, poza swoją nowoczesną europejską szatą zachowała do dzisiejszego dnia swój dawny indywidualny charakter. Co krok spotykamy się z jakąś cenną pamiątką tych czasów, z jakąś rzeźbą, obrazem, podwórzem choćby, przypomina-jącem nam dzieje i sławę Florencyi. Wszystko to nadaje miastu odrębny wyraz.
W malarstwie zwłaszcza znajdujemy tam nieocenione skarby w postaci wspaniałych obrazów, arcydzieł mistrzów włoskich, a które teraz zebrane są w Uffizi, Akademii Bell Arti i pałacu Pitti. Podczas naszego, krótkiego pobytu we Florencyi poznałyśmy wszystkie objawy renesansu w malarstwie od naj pierwszych jego początków, od wyzwalania się z dawnej sztuki bizantyńskiej, od pierwszych malarzy renesansu Massaccia, Fra Filippa i Filippina Lippi do największego jego rozkwitu, do Leonarda da Vinci, Raffaela. Tycyana. Tamto przebiegając sale Pitti i Uffiziów, wpatrując się w szczególne obrazy nauczyłyśmy się rozumieć sztukę, znajdywać w niej i oceniać najwyższe piękno estetyczne i szukać w niej wyrażenia myśli i uczuć ludzkich.
Trudnoby było opisywać wszystkie obrazy, które zdołałam oglądnąć i które utrwaliły się w mojej pamięci, a zresztą i to byłoby minimalną cząstką zaledwie tych skarbów, które tam się znajdują. Ograniczę się zatem do opisania dwóch lub trzech obrazów, które największe wywarły na mnie wrażenie i najsilniej do mnie przemówiły.
Malarz, który mnie przynajmniej najbardziej zachwycił, to Sandro Botticelli, jeden z najwybitniejszych mistrzów szkoły florenckiej. Jakiś nieprzeparty wdzięk, urok wieje od jego obrazów. Jaka „śliczna" jest Venus, rodząca się z morza! Postać jej wiotka, urocza, modre oczy patrzące na świat, jakby się właśnie ze snu zbudziły, włosy rozwiane, okalające twarzyczkę, tak miłe sprawiają wrażenie, że trudno powstrzymać się od słów zachwytu. Podmuch wiatru lekko dotyka morza, kilka listków drżących spada z drzew nadbrzeżnych do wody. Dwa zefiry tchnieniem swojem wie-