W okresie podróży radio musi mu jc zastąpić. Nie potrzeba już w tej chwili udawadniać, czym jest radio w życiu jednostki społeczeństwa, narodu.
Wypadki obecne są najlepszym wyrazem propagandy radia.
Wiadomo, że radio toruje drogję książce, gazecie. Jeśli w czasie pokoju jest nieocenionym instrumentem wychowawczym — to w czasie wojny staje sit; jednym z niezmiernie ważnych czynników obronnych. Jest narzędziami tego rodzaju jak: maska
przeciwgazowa, schron. Stanowi niejako ich uzupełnienie.
Ale odbiegiem od istoty zagadnienia, od sprawy zaopatrzenia statków radioodbiornikami. I nie kabin kapitańskich, nie salonów pasażerskich, lecz kubry-ków marynarskich.
Nic należy się kierować w tym wypadku względami oszczędnościowymi, kalkulacyjnymi. Ta inwestycja napewno się stokrotnie opłaci —• bez względu na to. czy statek stary czy nowy, czy mniej, albo więcej rentowny.
Największą w tym wypadku korzyścią armatora, zyskiem bezsprzecznym będzie zadowolenie marynarza, jego świadomość, że o nim pamiętają.
Sprawa radiofonizacji statków winna być uważana za stałą inwestycję na statku. Już w specyfikacji przy projektowaniu statku winna być przewidziana tak, jak każdy inny szczegół instalacyjny konieczny dla życia ludzi na statku.
Nie należy o tej sprawie ani zapominać, ani jej odkładać.
Morze i wszelkie oznaki jego istnienia określa się pojęciami: szeroki, otwarty świat.
Niechże więc rzeczywistość życia ludzi w' tym świccie nie dorzuca złośliwego określenia, że ten szeroki świat w jakim żyje marynarz jest zabity des-
Na szerokim świecie kami.
Old Seaman
Byl kto z was w Bavle?
Byliśmy, byliśmy ile chcąc, odrzekła gromko mesa.
No to posłucha jcie. Opowiem wam historię długą a rzewną, z łezką i pointą w środku, z licznymi dygresjami we wszystkich kierunkach. — ot poprosili — współczesną opowieść Sindbada — Żeglarza.
A na „Kiernozi", pływał kto z was?
Mesa aż zarechotała zgodnym chórem potakiwań. Nawet Joujou, mesboy i zakała mesy w jednej osobie, wychylił z pantry franeowatą twarzyczkę, również golów zapewniać o pływaniu na „Kiernozi".
Bujda moi panowie. Gdzie tam takim patałachom jak wy — do pływania na „Kiernozi". Ale niech i tak będzie. Joujou. nalej nam tego koniaku, i nie podsłuchuj co się mówi w mesie.
„Kiernozia" był to statek przedni. Teraz, po wojnie. już stocznie takich budować nie potrafią. Chodził wprawdzie tylko 7-niil przy dobrej pogodzie, ale nam to wystarczało w zupełności. Kompan ja psioczyła że to mało. ale kto by im tam dogodził.
W Dyrekcji statek był stale na czarnej liście.
Inspektor techniczny klął — że za dużo bunkru pali. a wydział frachtowy orzekł, że się nic rentuje, l)o na węgiel jest za malw na drobnicę za duży i nie ma mi,ędzvpokładow. Wogóle, powiadali — statek jest do niczego, a załoga jeszcze powinna dopłacać do pływania. Najwięcej nienawidzili „Kiernozię" w buchalterii, bo raporty kasowe pisywane były nieczytelnie i nic z nich nic mogli zrozumieć.
Joujou. kieliszki puste.
Pierwszy rok pod rodzimą banderą, statek pływał fortunnie i dosyć wesoło. Rozbiliśmy raz śluzę w Tłoltenau. a dwa razy w Antwerpii. Zderzeń w morzu było też dwa. Jedno z latarniowcem na Elbie i raz gdzieś tam w skerach. Jeżeli nie liczyć zgubienia śruby w (odach, to właściwie większych awarji nie było. i t\ Iko wyjątkowej złośliwości sądów przypisać należy, że się w tym pierwszym roku dwóch kapitanów no amen wykończyło. Załoga, bardzo sobie' jednak takie pływanie chwaliła.