BIBLIOTEKI A OTOCZENIE 277
ważny; inaczej wszakże trudno wyjaśnić sens istnienia bibliotek. To wyjaśnianie stanowiło przedmiot główny poprzedniej książki1 Autorki i tak też jest tym razem.
Perspektywa łączy się z pewnym dystansem wobec obserwowanych zjawisk. Nie ma tu mianowicie nadmiernych rewerencji ani duserów (chyba, że chodzi o IKiCz) wobec bibliotekarstwa, ale nie ma też lekceważenia ani zawodu, ani jego problemów. Osobiście cenię jeszcze jedną cechę tego sposobu wypowiadania się: nie wszystko co Autorka mówi, pretenduje od razu do roli aksjomatu. Przeciwnie — są też wypowiedzi polemiczne, dyskusyjne, skłaniające do sprzeczki, no i bardzo dobrze. Czytelnik, zamiast kiwać głową i ziewać, zostaje wprzęgnięty w produktywny spór, z którego powstają nowe przemyślenia.
Jadwiga Kołodziejska decydujący wpływ na funkcjonowanie bibliotek widzi w zespole czynników zewnętrznych: wśród struktur społecznych, w poziomie cywilizacji, w otoczeniu użytkowników bibliotek oraz wśród wewnętrznych struktur organizacyjnych bibliotekarstwa. To prawda, tyle że czynniki te różnie oddziałują na różne kategorie bibliotek, a takiego rozróżnienia nie ma. W ogóle w całym tekście za swego rodzaju bibliotekę modelową uchodzi biblioteka uniwersalna, publiczna — z czym zgadzam się skwapliwie — ale czasem przydałoby się uściślenie, o jakiej bibliotece mowa.
Autorka uważa, że ostatnimi czasy wolny rynek lekturowy przyczynił się do zmiany czytelniczych zainteresowań odbiorców w kierunku piśmiennictwa niebeletrystycznego, co rzeczywiście widać. Jednocześnie zaś przestrzega przed ogłaszaniem zagłady piśmiennictwa pod naporem elektroniki. To ważne stwierdzenie: również uważam, że przekaz elektroniczny będzie funkcjonował obok piśmiennictwa, bo wszystko za tym przemawia. W tym miejscu przydałaby się może analiza semiotyczna i komunikacyjna różnych form przekazu, ale to byłby materiał na odrębną książkę.
Rozwój demokracji łączy J. Kołodziejska m.in. także z rozwojem bibliotek, przede wszystkich publicznych, i niewątpliwie tak jest Z tym, że zamiast użytego przeze mnie terminu, Autorka stosuje sformułowanie: liberalizm. Myślę, że to metafora i w istocie mowa o zmianach demo-kratyczno-Iiberalnych. Tendencje liberalne bowiem, w czystej postaci leseferyzmu, nigdzie i nigdy do żadnego postępu nie przyczyniły się na pewno, a dla oferty socjalnej stanowią śmiertelne zagrożenie.
Natomiast autorska ocena zapóźnienia polskiego bibliotekarstwa wydaje mi się nieco przesadzona. Niedoinwestowanie techniczne (przy dobrej woli) da się odrobić stosunkowo szybko, zaś w sferze teorii, koncepcji oraz bibliozofii często bijemy na głowę zachodnich „ekspertów” — bardzo talmudycznie, z niesmacznym zadufaniem, traktujących swoją wiedzę.
Źródło aktualnych koncepcji bibliotekarstwa oraz edukacji Autorka przypisuje tradycjom oświeceniowym. Historycznie rzecz biorąc, to prawda. Natomiast wydaje się, że wpływ rzeczywisty w znacznie większym stopniu wywarł pozytywizm.
Ten fragment wywodu jest zresztą dość chaotyczny, nagle bowiem pojawia się refleksja na temat współczesnej demokracji i społecznego zagubienia w procedurach. O czym rzekomo ma świadczyć mizerna frekwencja w uzupełniających wyborach do senatu. Dosyć karkołomna to hipoteza. W rzeczywistości bowiem absolutnie nijakie programy przyszłych senatorów nie były w stanie nikogo wyciągnąć z fotela.
Natomiast wypada potwierdzić brak szerszego programu bibliotecznego w naszej polityce wewnętrznej. Jedne samorządy mają w tej mierze koncepcje rozsądne, a inne nie i dokazują, likwidując biblioteki. Bardzo to zatem dotkliwy brak.
Znaczną część książki stanowi analiza odniesień bibliotek do ich społecznego kontekstu w wymiarze międzynarodowym. Otóż znaczne zróżnicowanie bibliotekarstwa w rozmaitych krajach jest faktem, ale to nie znaczy, żeby trzeba było szukać tylko jednego modelu rozwiązań. Na tym nieporozumieniu polega nikła skuteczność impiantacji zagranicznych wzorów bibliotekarstwa (przeważnie amerykańskich) w innych krajach: z tego bardzo często nie wynika nic.
Jakkolwiek wszędzie mniej więcej podobnie trwa obecnie elektronizaqa nośników i procesów informacyjnych oraz wewnętrznych procesów bibliotecznych, to nie znaczy, że elektronizacji
J. Kołodziejska: Kultura, gospodarka, biblioteki Warszawa 1992.