Rozdział XVIII
Przemiany sytuacji politycznej
140. Zabór rosyjski. Likwidacja odrębności Królestwa
i polityka rusyfikacyjna
Stłumiwszy powstanie styczniowe rząd carski uznał niemożność powrotu do
dawnego systemu rządzenia krajem za pośrednictwem miejscowych urzędników.
Dotychczasową, przeważnie polską biurokrację miała zastąpić rosyjska. Wiązała
się
z tym likwidacja odrębności administracyjnej Królestwa.
W 1864 r. utworzony został, pod przewodnictwem namiestnika Berga, Komitet
Urządzający, głównie dla wprowadzenia w życie reformy uwłaszczeniowej ( 133),
ale także dla urządzenia politycznego kraju. W 1866 r. zlikwidowano Sekretariat
Stanu Królestwa Polskiego w Petersburgu. W rok potem - Radę Stanu, Radę
Administracyjną i komisje rządowe. W ciągu paru następnych lat urządzono na wzór
rosyjski lokalne władze administracyjne, skarbowe, pocztowe, szkolnc itd. i pod-
porządkowano je odnośnym ministerstwom Cesarstwa. Najpóźniej, bo dopiero
w 1876 r., zreorganizowano sądownictwo, tworząc warszawski okręg sądowy,
podległy rosyjskiemu Ministerstwu Sprawiedliwości. Liczbę guberni zwiększono
w 1867 r. z 5 do 10, liczbę powiatów z 39 do 85. Naczelnikowi powiatu podlegali
wójtowie gmin i "straż ziemska" (policja lokalna).
Po śmierci Berga w 1874 r. jego następcy nie nosili już tytułów namiestników,
lecz generał-gubernatorów. Zatrzymali oni dowództwo warszawskiego okręgu
wojskowego, skupiając w swoim ręku władzę administracyjną, wojskową i policyjną
w całym kraju. W szczególności przysługiwało im i nadal prawo wydawania
doraźnych zarządzeń w zakresie bezpieczeństwa publicznego, oddawania prze-
stępców politycznych pod sąd wojskowy i zsyłania ludzi "porządkiem admi-
nistracyjnym" bez wyroku. Ale nie byli to już wszechwładni wielkorządcy
na miarę Paskiewicza.
Zabór rosyjski. Likwidacja odrębności Królestwa i polityka rusyfikacyjna 293
Nazwa "Królestwo Polskie" została urzędowo zniesiona; wprowadzono nową: "Kraj
Przywiślański". Zlikwidowano też herb Królestwa Polskiego. Na koniec w 1885 r.
zwinięto Bank Polski, przekształcając go na warszawski kantor Banku Państwa.
W ten sposób kraj znalazł się pod niekontrolowaną władzą rosyjskiej biurokracji,
z tym że żandarmeria, podległa III Oddziałowi Kancelarii Carskiej, utrzymała
i nadal wpływ na administrację cywilną. W pierwszych zwłaszcza latach po
powstaniu generał-policmajster Trepow był drugą po Bergu osobą w zakresie
zwalczania dążeń niepodległościowych. W kraju obowiązywał stan wojenny niemal
bez przerwy aż do I wojny światowej. Prasie nie wolno było dyskutować problemów
politycznych; w praktyce obowiązywała cenzura prewencyjna. Połowicznie liberalne
reformy zaprowadzone w Rosji za Aleksandra II , a więc sądy przysięgłych,
samorząd miejski, powiatowy i gubernialny, nie zostały rozciągnięte na
Królestwo.
Samorząd gminny ( 133), poddany kontroli naczelników powiatu, był w dużej
mierze fikcją.
Nowy aparat urzędniczy obsadzili niemal bez wyjątku przysłani z Cesarstwa
Rosjanie. Polski charakter zatrzymały tylko niektóre instytucje, jak Towarzystwo
Kredytowe Ziemskie, Kolej Warszawsko-Wiedeńska i Warszawskie Teatry Rządowe.
W szkolnictwie, sądownictwie i administracji pozostali nieliczni tylko, starsi
urzędnicy polscy na podrzędnych stanowiskach. W urzędach i sądach aż do
najniższych szczebli włącznie zaprowadzono rosyjski język urzędowania.
Działacze Komitetu Urządzającego z Milutinem i Czerkasskim na czele zakładali,
że polska własność ziemska zostanie zrujnowana przez reformę uwłaszczeniową,
inteligencję przetrzebi się środkami policyjnymi, burżuazja i chłopstwo ulegną
rusyfikacji. Skonfiskowano więc 1660 majątków uczestników powstania. 509
folwarków rozdano dygnitarzom rosyjskitn jako drugą od czasów Paskiewicza serię
majoratów.
W wielu innych krajach Europy (Niemcy, Austria, Włochy, Francja) rządy
burżuazyjno-liberalne w drugiej połowie XIX w. przystępowały do ograniczania
uprawnień Kościoła jako jednej z ostoi ancien regime'u. Rząd carski wobec
Kościoła katolickiego szedł podobną drogą, powodowany jednak głównie chęcią
ujarzmienia polskiego kleru, "skompromitowanego" udziałem w powstaniu. Zli-
kwidowano więc diecezję podlaską, którą przyłączono do lubelskiej. Skonfiskowano
dobra kościelne, pozostawiając proboszczom wiejskim po kilka morgów gruntu.
Zwinięto 129 klasztorów; pozostawiono ich 38 "na wymarcie", komasując za-
konników tej samej reguły i zamykając nowicjaty. Wyjątek uczyniono dla za-
trudnionych w szpitalach szarytek. Wreszcie ukazem z 1867 r. całą hierarchię
kościelną poddano zwierzchnictwu mianowanego przez cara Kolegium Rzym-
skokatolickiego w Petersburgu. Papież Pius IX nie uznał tej instytucji i zakazał
biskupom delegowania do niej swych przedstawicieli. Nastąpiła seria konfliktów
między episkopatem a rządem. Wywieziono w głąb Rosji nawet tak lojalnych
294 Przemiany sytuacji politycznej
wobec caratu biskupów, jak Popiel i Łubieński. W 1870 r. ani jeden biskup
Królestwa nie ostał się w swej diecezji.
Postanowiono także likwidację Kościoła unickiego, od 1839 r. już zniesionego
w Cesarstwie ( 52). Zaczęto od usuwania z liturgii naleciałości łacińskich
i od rusyfikowania nabożeństw. Posługiwano się tu niechętnymi polskości księżmi
Ukraińcami, ściągniętymi z Galicji Wschodniej. W 1874 r. zaczął się nacisk
administracyjny na parafie, by same żądały przejścia na prawosławie. W Chełm-
szczyźnie i na Podlasiu lud wiejski stawiał opór, najostrzej w tych samych
stronach, które niedawno przodowały w ruchu antyfeudalnym i w partyzantce
styczniowej. W Drelowie i Pratulinie wojsko strzelało do ludu, kładąc trupem
kilkunastu chłopów. Pacyfikacje wojskowe połączone z chłostą, niszczeniem
dobytku, zsyłkami ciągnęły się z górą rok. W 1875 r. doprowadzono do skutku
przejście unickiej diecezji chełmskiej do Kościoła prawosławnego. Stało się
to wbrew woli znacznej części wiernych, którym nie dozwolono też przejścia
na obrządek łaciński.
W 1864 r. została zadekretowana nowa organizacja szkolnictwa. W porównaniu do
niedawnej reformy Wielopolskiego ( 117) zwiększała ona rozstęp między bardzo
prymitywnie pojętym szkolnictwem elementarnym (na wsi szkółki jedno-, najwyżej
dwuklasowe) i stosunkowo wysokim poziomem szkoły średniej (7- lub 8-klasowe
gimnazja realne lub klasyczne). Ukazy nie mówiły wprost o rusyfikacji
szkolnictwa,
przeprowadzono ją etapami, w drodze poufnych rozporządzeń. Najwcześniej
zrusyfikowano szkoły na obszarach unickich. W latach 1866-1869 wprowadzono
w gimnazjach rosyjski język wykładowy. Nauka języka polskiego ostała się jako
przedmiot nadobowiązkowy, ale wykładany po rosyjsku. Tylko religii uczono
w języku polskim (z wyłączeniem jednak Chełmszczyzny). W szkołach ludowych
zaprowadzono język rosyjski jako przedmiot w 1871 r., a jako ogólny język
wykładowy w 1885 r. Szkoła Główna została zamknięta w 1869 r., a na jej miejsce
otwarto Uniwersytet Warszawski z rosyjskim językiem wykładowym. W ten sposób
4 mln Polaków odebrał carat prawo uczenia się w języku ojczystym, dzieci zaś
zmuszał do nauki w języku obcym i nie znanym.
Lansowano i dalej idące projekty: narzucenia językowi polskiemu rosyjskiego
alfabetu, zakazu druków polskich itd. Do tego jednak nie doszło. Kurs polityczny
złagodniał nieco w połowie lat siedemdziesiątych. Umorzono śledztwa przeciw nie
skazanym jeszcze uczestnikom powstania. Zaprzestano sekowania policyjnego
właścicieli ziemskich. Złagodzono konflikt z następcą Piusa IX, Leonem XIII
( 1878-1903), i w latach osiemdziesiątych przystąpiono do obsadzania
opuszczonych
diecezji. W Kościele upatrywano bowiem element konserwatywny, zdolny do
utrzymania mas w posłuszeństwie wobec panującego ustroju. Nie zrezygnowano
natomiast z rusyfikacji przez szkołę. Walka z językiem polskim osiągnęła swoje
Zabór rosyjski. Likwidacja odrębności Królestwa i polityka rusyfikacyjna 295
apogeum za generał-gubernatora Hurki ( 1883-1894) i kuratora naukowego
Apuchtina
(1879-1897). Karano w owych latach młodzież za odezwanie się po polsku
w murach szkoły i z zaciekłością tropiono wszelkie próby nielegalnej nauki
w języku ojczystym. Żałosny był plon tej polityki. Szkolnictwo elementarne
czyniło słabe postępy, gdyż ludność uchylała się od ponoszenia ciężarów na
rzecz obcej szkoły. Oświata ludowa w Królestwie pozostawała więc w tyle
nawet w porównaniu do centralnej Rosji. W szkole średniej duży procent uczniów
nie mógł dotrzeć do matury - dotyczyło to zwłaszcza uboższych, których
nie stać było na korepetytorów.
Próba rusyfikacji Królestwa poniosła klęskę, a społeczeństwo polskie ( 146)
znalazło sposoby obrony. Na co dzień patriotyczny ogół starał się po prostu nie
dostrzegać okupanta. Stosunki z nim ograniczano do spraw urzędowych - tu
ułatwiała niejedno łapówka, tradycyjnie sankcjonowana wśród carskiej
biurokracji.
Społeczeństwo zachowało więc swoją odrębność; jednakże 40 lat prześladowania
językowego nie pozostało bez ujemnego wpływu na ogólny rozwój kultury.
Również w przyszłości lata te miały zaciążyć w sposób szkodliwy na stosunku
Polaków do kultury rosyjskiej, a pośrednio też do narodu rosyjskiego.
; Odrębne, ostrzejsze formy przybrało prześladowanie polskości na Litwie,
Białorusi
i Ukrainie. Terror Murawiewa-Wieszatiela stosowany wobec powstańców był
brutalniejszy i bardziej masowy w porównaniu do praktyki Berga. Ale i po
stłumieniu powstania utrzymane zostało na tych ziemiach antypolskie
ustawodawstwo
wyjątkowe. Osobom polskiego pochodzenia zakazano nabywania majątków ziem-
skich, mogły one je tylko dziedziczyć. Niezależnie zaś od konfiskat z wyroku
sądowego wszystkim osobom politycznie podejrzanym nakazano wyprzedać majątki,
oczywiście w ręce Rosjan. Pozostała w ręku polskim własność ziemska została
obłożona kontrybucją w wysokości zrazu 10, potem 5% dochodu rocznego. Haracz
ten pozostawał w mocy aż do 1897 r. Rusyfikacja urzędów, sądów i szkolnictwa
; poszła tu jeszcze dalej niż w Królestwie: język polski wyrugowano nawet z
nauki
religii katolickiej. W miastach, w wielu miejscach publicznych wywieszono
tablice
z zakazem odzywania się po polsku. Polacy i katolicy w praktyce nie mieli
dostępu
do służby publicznej. Kościół katolicki podlegał podobnym szykanom jak w Króle-
stwie, z tym że ponadto usiłowano narzucić mu język rosyjski w nabożeństwach
pozaliturgicznych i kazaniach.
Tę samą prześladowczą politykę stosował wówczas carat wobec innych mieszkańców
tych ziem. W 1865 r. wyszedł zakaz wszelkich druków i publikacji w języku
litewskim, jak również druków białoruskich posługujących się czcionką łacińską.
W 1874 r. rozciągnięto ten zakaz na druki ukraińskie. W ten sposób rząd carski
wyobrażał sobie, że przyspieszy rusyfikację mas ludowych na całym obszarze
zachodnich guberni.
296 Przemiany sytuacji politycznej
141. Zabór pruski. Germanizacja i Kulturkampf
Na losach Polaków w zaborze pruskim zaważyło zjednoczenie Niemiec,
dokonane w drodze militarnej przez Prusy w latach 1866-1871. Fakt
ten pojednał z rządem większą część niemieckiej burżuazji, a jej organ, Partia
Narodowo-Liberalna, stał się główną podporą Bismarcka i jego nacjonalistycznej
polityki. Pogrom Francji w 1870 r. inaugurował erę hegemonii II Rzeszy w Europie
i pozwalał też Bismarckowi nie liczyć się z polskimi protestami. Celem rządu
stała się ostateczna germanizacja w'schodnich prowincji państwa. Realnego prze-
ciwnika upatrywał Bismarck po dawnemu w wyższych "uświadomionych" war-
stwach polskiego społeczeństwa: w szlachcie, księżach, inteligencji
mieszczańskiej.
Przeciw tym grupom głównie kierował swe ataki. Lekceważył natomiast siłę
oporu mas ludowych i dlatego dłuższy czas nie dostrzegał "niebezpieczeństwa
polskiego na Śląsku i Pomorzu.
W 1867 r. prowincje poznańska i pruska zostały wcielone do nowo utworzonego
Związku Północnoniemieckiego. Zignorowano wówczas protesty posłów polskich
w' Berlinie. powołujących się jeszcze na zapomniane gwarancje traktatu
wiedeńskiego.
W 1871 r. cały zabór pruski znalazł się w granicach nowej Rzeszy. Jej
konstytucja
powoływała do życia parlament ogólnoniemiecki (Reichstag), wyłoniony w po-
w'szechnym głosowaniu - fakt ten miał z czasem zapewnić żywiołowi polskiemu
szerszą reprezentację w Berlinie. Jednakże Reichstag, poza dziedziną polityki
zagranicznej, nie posiadał szerszych kompetencji i nie miał też wielkiego wpływu
na rząd Rzeszy. Sprawy najbardziej istotne dla mniejszości narodowych, zwłaszcza
zaś policyjne i szkolne, pozostawały w kompetencji rządu i sejmu pruskiego.
W sejrnie pruskim zaś utrzymała się ( 89) dawna niedemokratyczna ordynacja,
zapewniająca przewagę elementom wyżej opodatkowanym, zamożniejszym, w prak-
ty'ce więc. gdy szło o ziemie polskie, przeważnie Niemcom. W latach siedem-
dziesiątych i osiemdziesiątych zasiadało w Reichstagu kilkunastu Polaków i tyluż
w sejmie pruskim. Głos ich nic nie znaczył wobec koalicji rządowej, złożonej
z konserwatystów i liberałów.
Kurs germanizacyjny przybrał na sile po 1870 r., obejmując administrację, sądy
i szkolnictwo. W 1876 r. określono, że język niemiecki jest wyłącznym językiem
urzędowania wszystkich władz i sądów. nie tylko w czynnościach wewnętrznych,
ale i w stosunkach ze stronami. Odtąd nawet na poczcie i kolei nie mógł Polak
porozumieć się we własnej mowie. W niedługim czasie usunięto ze służby rządowej
lub przeniesiono do rdzennie niemieckich prowincji niemalże wszystkich
urzędników
Polaków'. Przystąpiono też do masowego germanizowania nazw miejscowych.
Przyjętą aż dotąd nazwę: "Wielkie Księstwo Poznańskie, , zmieniono na:
"prowincja
poznańska,.
W tychże latach siedemdziesiątych posunęła się także naprzód germanizacja
Zabór pruski. Germanizacja i Kulturkampf 297
szkolnictwa. Na Śląsku pozwolono na posługiwanie się językiem polskim tylko
w niższych klasach szkół elementarnych, w ramach konieczności, dopóki dzieci nie
opanują niemieckiego. Fakultatywnie utrzymano także polską naukę religii. Nieco
szerszy pozostał zakres polszczyzny (lekcje religii i śpiewu katolickiego) w
szkołach
ludowych prowincji pruskiej. W Poznańskiem szkoły ludowe również zostały
zniemczone. ale utrzymano w nich język polski jako przedmiot, a także polską
naukę religii. Ponadto w paru gimnazjach wykładano język polski w niewielkim
wymiarze jako przedmiot nadobowiązkowy. Tolerancję tę traktowano jako przejś-
ciową, do czasu gdy niemczyzna poczyni postępy w warstwach Iudowych.
Osobny rozdział stanowiła walka z Kościołem katolickim, rozpętana w całych
Niemczech, a znajdująca szczególne odbicie na ziemiach zaboru pruskiego. W walce
tej
chodziło Bismarckowi o podporządkowanie państwu potężnej organizacji
międzynarodo-
wej, będącej w Niemczech aż dotąd ostoją partykularyzmu i austrofilizmu. W tej
akcji
przeciw Kościołowi uzyskał Bismarck entuzjastyczne poparcie liberałów,
zmierzających
wtedy w całej Europie do zeświecczenia państwa, a tym samym do ograniczenia
wpływu
dawnych warstw feudalnych. W latach 1873-1875 ukazała się seria ustaw, które:
1) ograniczały wpływ Kościoła na społeczeństwo, odsuwając go od nadzoru
szkolnictwa i odbierając mu prowadzenie akt stanu cywilnego;
2)rozszerzały wpływ państwa na Kościół, poddając nadzorowi rządu kształcenie
księży, głoszenie kazań i obsadzanie stanowisk kościelnych.
Odtąd stanowisko takie mógł objąć tylko obywatel niemiecki, po zdaniu
specjalnego
.,egzaminu z kultury", i to za zgodą władz prowincjonalnych. Papież odrzucił tę
państwową ingerencję w sprawy Kościoła, biskupi odmówili zgłaszania kandydatów
na stanowiska kościelne. Od owego spornego egzaminu dla księży zatarg przybrał
nazwę "walki o kulturę" (Kulturkampf.
W prowincjach wschodnich uderzenie w Kościół miało dla Bismarcka cel uboczny:
osłabienie czynnika służącego dotąd polskości. Tę sytuację próbował zażegnać
ówczesny arcybiskup gnieźnieńsko-poznański, Mieczysław Ledóchowski. Był to
kosmopolita i ultramontanin, całkowicie oddany papiestwu, a dla sprawy polskiej
obojętny. W pierwszych latach rządów cieszył się on poparciem Berlina i
powściągał
skutecznie księży od udziału w pracach narodowych; głośno też potępiała go
opinia
publiczna. W początkach Kulturkampfu gotów był iść na ustępstwa w sprawachjęzyka
polskiego. Odmówił kompromisu w sprawach kościelnych. W ten sposób doszło do
zatargu. Rząd zamknął seminarium duchowne w Poznaniu, zlikwidował szkolnictwo
zakonne, wstrzymał wypłaty z budżetu na cele kościelne, opornych księży obłożył
grzywnami. W 1874 r. Ledóchowski został aresztowany i skazany na dwa lata
więzienia;
los jego podzielili dwaj jego sufragani. Prawie sto parafii znalazło się bez
proboszczów.
Prześladowanie Kościoła wywołało w całych Niemczech opór, którego rząd się nie
spodziewał. W Polsce Ledóchowski wyrósł niespodziewanie dla siebie na męczennika
narodowego. Konflikt w zakresie wiary nastawiał wrogo do rządu szerokie masy
298 Przemiany sytuacji politycznej
chłopskie, wdrożone dotąd do posłuchu wobec władzy. Co więcej, konflikt ten
sięgnął
sąsiednich diecezji: wrocławskiej, chełmińskiej, warmińskiej, mobilizując, pod
hasłem
obrony wiary, masy Polaków śląskich i pomorskich, dotąd nieuświadomionych
narodowo. Także w parlamencie zyskali Polacy teraz potężnego sojusznika w partii
katolickiej - Centrum, prowadzącej opozycję przeciw Bismarckowi. Dla sprawy
polskiej kończył się Kulturkampf bilansem dodatnim; ubocznym jego następstwem
było
dalsze umocnienie się wpływów Kościoła na polskie życie publiczne w tej
dzielnicy.
Już pod koniec lat siedemdziesiątych Bismarck szukał sposobu wycofania się
z kłopotliwego zatargu. Nie żywił zaufania do swych sojuszników liberałów,
zmierzających do narzucenia mu rządów parlamentarnych; bardziej niebezpiecznymi,
w porównaniu do opornych księży, zdawały mu się: socjaldemokracja i związki
zawodowe. W tej sytuacji doszło do kompromisu między II Rzeszą i Leonem XIII.
Ustawodawstwo Kulturkampfu zostało odwołane lub złagodzone. W zamian za to
partia Centrum zbliżyła się do rządu, a hierarchia kościelna oddała swe usługi
na
poparcie panującego systemu.
Koszty kompromisu między rządem a Kościołem w Niemczech poniosła w dużej
mierze sprawa polska. Zwolniony z więzienia arcybiskup Ledóchowski został
wprawdzie kardynałem i otrzymał wysokie stanowisko w Watykanie, tym samym
jednak opróżnił swą archidiecezję, a następcą jego został, za zgodą papieża,
Niemiec
ksiądz Juliusz Dinder (1886). Rząd zatrzymał też w prowincjach wschodnich
rozleglejsze uprawnienia w stosunku do Kościoła, w porównaniu do reszty państwa.
Na Śląsku i Pomorzu kurie biskupie wróciły do praktyki przeciwdziałania
polskości.
Kulturkampf minął, akcja germanizacyjna trwała nadal. Lata osiemdziesiąte
przyniosły dalsze ograniczenia języka polskiego w szkołach i kolejne antypolskie
posunięcia administracyjne. Jednym z nich było zwiększenie liczby powiatów
w Poznańskiem, a to dla pomnożenia niemieckiej biurokracji.
W połowie lat osiemdziesiątych kurs antypolski miał zresztą wkroczyć w nową
fazę.
Punkt ciężkości tej walki przesunie się ( 147) od spraw administracyjnych
i szkolnych na dziedzinę ekonomiczną. Równolegle do walki o język rozpętała się
walka o ziemię, wciągając w swą orbitę, w stopniu jeszcze silniejszym niż dotąd,
masy ludowe społeczeństwa polskiego.
142. Autonomia Galicji
Różnicowanie się dróg rozwojowych trzech zaborów po 1864 r. znalazło swój
najwymowniejszy wyraz w ewolucji politycznej Galicji. Podczas gdy w państwie
carskim i w bismarckowskiej Rzeszy na ludność polską spadały coraz
gwałtowniejsze
ciosy, w Galicji wręcz przeciwnie, Polacy uzyskali autonomię narodową, a nawet
uprzywilejowane stanowisko.
Autonomia Galicji 299
Stało się to w następstwie rozkładu absolutnej monarchii habsburskiej. Po
stłumieniu rewolucji 1848 r. minister Aleksander Bach jeszcze przez 9 lat
( 1851-1859) usiłował utrzymać rządy absolutne opierając się na wojsku, policji
i autorytecie Kościoła. Natrafiał jednak na rosnącą opozycję niemieckiej
burżuazji,
rozbudzonych mniejszości narodowych i nie zaspokojonych samym tylko zniesie-
niem poddaństwa i uwłaszczeniem mas chłopskich. Tym nowym siłom, do-
chodzącym do głosu w epoce kapitalizmu, monarchia zacznie teraz przeciw-
stawiać elementy konserwatywne prowincji, trzymanych dotąd w zależności od
Wiednia.
Namiestnikiem Galicji w 1849 r. został hr. Agenor Gołuchowski, polski
obszarnik,
zjednany dla austriackiej racji stanu. Wbrew opinii własnego społeczeństwa
gotów
on był współpracować z dynastią dla umocnienia stanowiska szlachty polskiej
kosztem ogółu chłopstwa. Za urzędowania Gołuchowskiego wchodziła właśnie
w życie reforma uwłaszczeniowa, zinterpretowana w sposób krańcowo niekorzystny
dla chłopów ( 94). Systematycznie też ograniczał Gołuchowski prawa językowe
Ukraińców. W zamian za to przeciwstawiał się próbom konspiracji i dawał do
zrozumienia w Wiedniu, że cesarz może liczyć na szlachtę polską.
W 1859 r., na skutek przegranej wojny włoskiej, monarchia znalazła się na progu
krachu finansowego. Gołuchowski został powołany wówczas na ministra stanu,
z misją zjednania dla korony arystokracji polskiej, czeskiej i węgierskiej. 20
X 1860 r.
ogłoszono tzw. dyplom październikowy, zapowiadający zwołanie sejmów prowin-
cjonalnych oraz centralnej Rady Państwa w Wiedniu. Miały to być ciała
przeważnie
szlacheckie i o dosyć wąskich kompetencjach. Dyplom spotkał się jednak z
opozycją
liberalnej burżuazji wiedeńskiej, Węgrzy zaś uznałi go za koncesję
niedostateczną.
Cesarz Franciszek Józef dokonał nowego zwrotu, powołując do rządu liberała
i centralistę Schmerlinga.
Wobec zapowiadanych zmian konserwatyści krakowscy, z Adamem Potockim na
czele, wystąpili z programem akceptującym przebudowę Austrii pod warunkiem
spolszczenia szkół, urzędów i sądów w Galicji. Dla programu tego pozyskali
także
demokratów lwowskich z ich przywódcą, Franciszkiem Smolką. Tymczasem patent
lutowy (26 II 1861 ), zredagowany przez Schmerlinga, określił jeszcze ciaśniej
kompetencje sejmów krajowych i ustanowił dla nich ordynację daleką od demo-
kratyzmu. Wyborcy galicyjscy mieli głosować do sejmu w czterech kuriach,
reprezentujących tzw. grupy interesów: w kurii I ok. 2 tys. właścicieli dóbr
obierało
44 posłów, w kurii II 116 członków izb przemysłowo-handlowych - 3 posłów,
w kurii III ok. 20 tys. zamożniejszych mieszkańców miast - 20 posłów, w kurii
IV
ok. 500 tys. zamożniejszych mieszkańców wsi - 74 posłów.
Z urzędu, jako wiryliści, wchodzili do sejmu biskupi-ordynariusze i rektorzy
uniwersytetów. Biedota miejska i wiejska nie otrzymała prawa głosu. Ordynacja
utrzymała uprzywilejowaną pozycję ziemiaństwa, niewiele mandatów dawała
300 Przemiany sytuacji politycznej
patriotycznym miastom, połowę zaś miejsc zapewniała wybrańcom chłopstwa,
rachując na ich przywiązanie do cesarza. Na pierwszej sesji sejmowej (kwiecień
1861 ) okazało się, że polski blok szlachecko-mieszczański nie może dojść do
porozumienia z chłopami. Polscy i ukraińscy posłowie z IV kurii wielkim głosem
domagali się "lasów i pastwisk", tzn. przywrócenia odebranych serwitutów.
Ukraińcy
stawiali ponadto postulat równouprawnienia językowego, o którym strona polska
nie
chciała słyszeć. Stosownie do przepisów sejm obrał delegację z 38 członków,
która
reprezentować miała Galicję w Radzie Państwa (Reichsrnt) w Wiedniu. Również i tu
autonomiści nie mieli szans obrony swoich postulatów, z chwilą gdy masy ludowe
odmawiały im otwarcie zaufania.
Wybuch powstania styczniowego ( 123) odwrócił w inną stronę uwagę społeczeń-
stwa, które w różnym zakresie niosło pomoc walczącym o niepodległość w zaborze
rosyjskim. W 1864 r. Austria opowiedziała się przeciw powstaniu, w Galicji
ogłoszono stan oblężenia, a setki członków organizacji narodowej skazano na kary
więzienia. Osłabiło to zwłaszcza galicyjską lewicę, ułatwiając tym samym grę
czynnikom konserwatywnym.
System Schmerlinga załamał się już w 1865 r. na skutek opozycji Węgrów.
W Wiedniu nastąpił zatem zwrot na prawo, ku federalizmowi i współpracy
z magnaterią prowincjonalną. Kolejny premier, hr. Belcredi, powołał znów sejmy
krajowe. W sejmie lwowskim szlachta zdobyła sobie teraz przewagę. Zdecydowanie
nawróciwszy do legalizmu mogła urządzać do woli stosunki wewnętrzne. Uchwalone
w czasie tej sesji ustawy: o samorządzie gminnym i powiatowym, o szkołach
ludowych i utrzymaniu dróg, o polskim języku urzędowym - utrwalały gospodarczą
i polityczną przewagę właścicieli ziemskich nad wsią. Nie przyznano też
Ukraińcom
równouprawnienia, zaledwie tolerując język ukraiński w szkołach ludowych
i w obradach sejmu.
W następnym roku, 1866, Austria poniosła klęskę pod Sadową. Teraz Franciszek
Józef, ratując całość monarchii, musiał już zaakceptować wszystkie węgierskie
żądania. W monarchii zwyciężył dualizm - Austria przekształciła się w Austro-
-Węgry. Równocześnie Gołuchowski wrócił na stanowisko namiestnika Galicji. Ster
państwa objął kanclerz Beust, zwolennik odwetu na Prusach. Zdawało się, że
w następnej z kolei wojnie Austria będzie musiała wysunąć sprawę polską
przeciwko
Prusom i Rosji. W tej atmosferze zrodził się adres galicyjskiego sejmu do
cesarza,
zakończony pamiętnym zwrotem: "Przy tobie, najjaśniejszy panie, stoimy i stać
chcemy" ( 10 XII 1866). Zwrot ten oznaczał, że polskie klasy posiadające Galicji
gotowe są służyć monarchii zaborczej - pod warunkiem, rzecz jasna, że przejmą
w swe ręce władzę nad krajem.
Wkrótce potem okazało się, że ugoda monarchii z Węgrami pociągnie za sobą tym
większe uzależnienie od Wiednia pozostałych krajów monarchii. W związku z tym
Czesi w 1867 r. przeszli do opozycji i zbojkotowali Radę Państwa. Sejm lwowski
Autonomia Galicji 301
jednak na opozycję się nie zdecydował: bał się zerwać z rządem, który zawsze
mógł
wygrywać przeciwko polskiej szlachcie polskich i ukraińskich chłopów. Delegacja
galicyjska wzięła więc udział w obradach nad nową konstytucją austriacką w
Wiedniu.
Konstytucja ta zostawiła władzom krajowym mało co szerszy zakres kompetencji
w porównaniu do patentu Schmerlinga.
W sejmie krajowym doszło teraz do rozdwojenia. Obóz utylitarystów (pogardliwie
zwany też "mamelukami") radził kontentować się tym, co już uzyskano. Należała
doń, skupiona przy Gołuchowskim, większa część skrajnie konserwatywnej szlachty
z Galicji Wschodniej (tzw. podolaków). Przeszła też na stronę namiestnika, pod
wodzą Ziemiałkowskiego, część inteligencji liberalnej, przed którą autonomia
otwierała możliwości kariery. Natomiast drobne mieszczaństwo ze Smolką na czele
odmawiało poddania się ziemiańskiej większości i wysuwało hasło wspólnej wraz
z Czechami opozycji przeciw Wiedniowi. W 1868 r. zawiązano we Lwowie
Towarzystwo Narodowo-Demokratyczne, w imię obrony hasła niepodległości
i równego udziału w rządach wszystkich stanów. Wyśmiewając się z hałaśliwie
' uprawianej przez nich propagandy, przeciwnicy nazywali stronników Smolki
"tromtadratami".
Centrową pozycję w sejmie zajmowała grupa konserwatystów krakowskich, wśród
których rosnącą rolę grać zaczynali niedawni współpracownicy Hotelu Lambert:
Stanisław Koźmian, Stanisław Tarnowski i Ludwik Wodzicki. Grupa ta uznawała,
' że wielkie ziemiaństwo, by się utrzymać u władzy, będzie musiało poczynić
302 Przemiany sytuacji politycznej
niezbędne, choć ograniczone ustępstwa zarówno wobec chłopów, jak i narodowości
ukraińskiej. Z tego względu polemizowali ze skrajnym konserwatyzmem podolaków.
Przekonani o konieczności współpracy z Austrią, podawali się jednocześnie za
zwolenników odbudowy Polski przez Habsburgów. Za ich to głównie sprawą doszło
na sejmie do uchwalenia kompromisowej Rezolucji z 24 IX 1868 r., która określała
dość szeroki zakres postulatów autonomicznych, ale zapobiegała tym samym
zerwaniu z rządem, do czego zmierzał Smolka. Nie zdoławszy przeszkodzić
uchwaleniu Rezolucji Gołuchowski złożył urząd namiestnika. Zaczęły się obecnie
kilka lat trwające zabiegi o przeforsowanie Rezolucji w Radzie Państwa. Koło
Polskie w parlamencie wiedeńskim, kierowane zrazu przez Ziemiałkowskiego,
później przez Grocholskiego, lawirowało między stojącą u władzy liberalną partią
niemiecką a opozycją czeską; celu swego nie osiągnęło. Politycznie i
ekonomicznie
obóz szlachecko-mieszczański w Galicji był za słaby na to, by narzucić w Wiedniu
swą wolę. Austro-Węgry musiały się też liczyć z opozycją Petersburga i Berlina
przeciwko rozszerzaniu polskiej autonomii. Potrzebując poparcia Polaków w Radzie
Państwa cesarz ustępował im na innym polu. W 1869 r., w drodze rozporządzenia
rządowego zaprowadzono w urzędach i sądach Galicji polski język urzędowy.
Alfred Potocki objął tekę ministra rolnictwa, a wkrótce potem premiera
austriackiego.
W 1871 r. pierwszy raz powołano do rządu "ministra dla Galicji" - Polaka,
uprawnionego do opiniowania wszystkich projektów dotyczących tej prowincji.
W tym samym roku doprowadzono do końca polonizację uniwersytetów w Krakowie
i Lwowie.
Ustępstwa te poskutkowały o tyle, że opozycja przeciw nowemu ustrojowi słabła
w sejmie galicyjskim z każdym rokiem. Konserwatyści krakowscy wycofywali się
z niej z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chcieli zrażać sobie cesarza, licząc,
że
podejmie on wojnę o Polskę - w tej nadziei utwierdzał ich Hotel Lambert ( 129).
Po drugie, zaczynali obawiać się, że demokraci wojujący coraz zapalczywiej
hasłami patriotycznymi doprowadzą znów kraj do powstania, a tym samym zagrożą
porządkowi społecznemu. Krakowski miesięcznik "Przegląd Polski" ogłosił w 1869
r.
panflet pt. Teka Stańczyka, będący gwałtownym atakiem na polską demokrację.
(Teka Stańczyka była wspólnym dziełem Szujskiego, Tarnowskiego, Koźmiana
i Wodzickiego. Ułożona była w formie listów rzekomo zebranych przez Stańczyka,
historycznego trefnisia polskiego z XVI w.) Zohydzano w nim pamięć powstania
styczniowego i ostrzegano kraj przed odnowieniem się konspiracji. Józef Szujski
wyraził się, że jak dawniej liberum veto, tak teraz gubi Polskę liberum
conspiro. Nie
chcąc narażać własnej pozycji społecznej polscy przywódcy ziemiańscy rezygnowali
z walki o rozszerzenie autonomii.
W 1873 r. rządząca w Wiedniu partia liberalna przeforsowała poprawkę do
konstytucji, mocą której Rada Państwa nie miała się już składać z delegatów
sejmów
Funkcjonowanie autonomii 303
krajowych, ale miała być wybierana bezpośrednio, na tej samej zresztą, co sejmy,
zasadzie kurialnej. Padały głosy, że wobec tego nowego zamachu na autonomię
krajów
Galicja winna przejść do opozycji. Wniosek ten zostałjednak odrzucony w sejmie
bez
dyskusji. Równało się to milczącemu uznaniu ustalonego już ustroju państwa.
143. Funkcjonowanie autonomii
Z tą datą ustalił się na okres lat 40 zakres autonomii Galicji. Składał się na
nią
zespół aktów ustawodawczych (państwowych i krajowych), rozporządzeń
rządowych i norm zwyczajowych. Formalnie zaprowadzono w Galicji dwie niezależne
od siebie hierarchie władz: rządowych i krajowych. Na czele władz rządowych stał
namiestnik (Gołuchowski powrócił na to stanowisko w 1871 r.), mianowany przez
cesarza i podległy rządowi w Wiedniu. Namiestnik skupiał w swym ręku wszystkie
lokalne agendy rządowe, z wyjątkiem wojskowych; podlegali mu w powiatach
starostowie. Władze krajowe reprezentował sejm obieralny z marszałkiem na czele.
Marszałek (w latach 1861-1873 był nim Leon Sapieha) prezydował w Wydziale
Krajowym wyłonionym także przez sejm. Wydział zarządzał funduszami krajowymi,
pochodzącymi z podatków, uchwalonych przez sejm. Realizował też uchwały sejmu
w przyznanym mu zakresie "kultury krajowej", pod którym to pojęciem rozumiano
na razie tylko gospodarkę rolną. Ponadto w każdym powiecie funkcjonowała Rada
Powiatowa obierana na zasadzie kurialnej, tak jak sejm, i będąca organem
samorządu
lokalnego. Organem "mieszanym", rządowo-autonomicznym, była Rada Szkolna
Krajowa, kierowana przez wiceprezydenta z nominacji (prezydował z urzędu
namiestnik), ale złożona z elementu obieralnego. Rada Szkolna sprawowała nadzór
nad szkolnictwem elementarnym i średnim, uniwersytety podlegały wyłącznie
kompetencji rządu i Rady Państwa.
Niezależność obu hierarchii była tylko pozorna. Władza krajowa znaczyła mniej od
rządowej, choćby dlatego, że pozbawiona była egzekutywy. Poza tym każda ustawa
sejmowa wymagała dla wejścia w życie "sankcji" cesarskiej (tzn. zgody rządu).
Cesarz mianował też marszałka krajowego i zatwierdzał marszałków powiatowych.
Lecz zwyczajowo cesarz uzgadniał osobę namiestnika z prezesem Koła Polskiego
w Wiedniu, czyli z przywódcą polskiej większości ziemiańskiej. Podobnie miała
się
rzecz z "ministrem dla Galicji" - był nim przez długie lata (1873-1890) Florian
Ziemiałkowski. Cesarz liczył się z Kołem Polskim nawet wówczas, gdy znajdowało
się ono w opozycji. Ale począwszy od 1879 r. Koło Polskie niemalże stale
wchodziło w skład większości rządowej, stale też miało w rządzie swych przed-
stawicieli, a wśród nich ludzi tak wybitnych jak Julian Dunajewski, minister
skarbu
Austrii w latach 1880-1891. Tym samym przedstawicielstwo krajowe zapewniło
304 Przemiany sytuacji politycznej
sobie wpływ istotny na władzę rządową w Galicji, a wpływ pośredni na politykę
całej monarchii.
Na mocy cichego porozumienia z dynastią, władzę sprawowało w praktyce wielkie
ziemiaństwo polskie. Namiestnikiem Galicji aż do 1908 r. i marszałkiem krajowym
aż do upadku monarchii był zawsze polski arystokrata. Wyjątek stanowił Mikołaj
Zyblikiewicz, konserwatysta, ale mieszczanin, marszałek krajowy w latach
1881-1886. Urzędy starostów i marszałków powiatowych obsadzali ziemianie albo
ludzie z ziemiaństwem związani. Ukraińcy, liczący niewiele mniej niż połowę
ludności Galicji, mieli zagwarantowaną w konstytucji swobodę rozwoju narodowego.
W praktyce, na skutek kurialnej ordynacji wyborczej, mogli obsadzić najwyżej
jedną
czwartą mandatów sejmowych. W Wydziale Krajowym mieli jednego przedstawiciela
na sześciu. Były szkoły ludowe z językiem ukraińskim, gdyż o języku wykładowym
decydowała gmina. Za to na odcinku szkolnictwa średniego Ukraińcy mieli zrazu
tylko jedno gimnazjum (we Lwowie), później kilka. Ich udział w szkolnictwie
wyższym sprowadzał się do paru katedr na polskim Uniwersytecie Lwowskim.
Autonomię Galicji wykorzystali więc Polacy dla siebie ze szkodą dla narodowości
ukraińskiej.
Widzieliśmy, że program ugody z dynastią, sformułowany przez konserwatystów
galicyjskich w 1866 r., zakładał spełnienie dwóch warunków: rozszerzenia
autonomii
krajowej oraz podjęcia przez Austrię sprawy polskiej w Europie. Z pierwszego
celu
Galicja zrezygnowała po 1873 r. Drugi też okazał się nierealny. Już w 1868 r.
Franciszek Józef odwołał zapowiedzianą podróż do Galicji, by nie zadrażniać
stosunków z Rosją. W 1870 r. upadek II Cesarstwa we Francji przekreślił szanse
austriackiego odwetu za Sadową. Austria weszła w bliższe porozumienie z Rosją
i Niemcami (sojusz trzech cesarzy, 1872) w imię stabilizacji politycznego i
społecz-
nego stanu rzeczy. Gdy w latach siedemdziesiątych odnowiły się tarcia austro-
-rosyjskie na tle rywalizacji na Bałkanach, Austria szukała oparcia w sojuszu
z Niemcami (1879). W praktyce hegemonia Bismarcka nie dopuszczała sprawy
polskiej na arenę międzynarodową.
Pomimo tych zawodów obóz konserwatywny galicyjski trwał dalej w lojalizmie wobec
Austrii. W istocie nowy system gwarantował mu zupełną polityczną przewagę. Z
pomocą
nacisku administracyjnego przeprowadzano teraz nawet w IV kurii obiór posłów
ziemiańskich do sejmu i Rady Państwa. Nie liczyła się też niewielka grupa posłów
miejskich. Mogło zatem ziemiaństwo posługiwać się władzą dla własnej korzyści.
Świadczyła o tym zwłaszcza polityka podatkowa i szkolna. Sejm przerzucał na
gminy
wiejskie ciężar utrzymania dróg i szkół ludowych, osłaniając wyłączone z gmin
obszary
dworskie. Na oświatę sejm skąpił, ograniczając i rozbudowę szkół wiejskich, i
poziom
nauczania. Liczba szkół ludowych wzrosła z 2374 do 3814 pomiędzy 1871 a 1891 r.
- ale z nich zaledwie 5% miało więcej niżjedną klasę. W 1890 r., po 20 z górą
latach
autonomii, liczyła Galicja jeszcze dwie trzecie analfabetów.
Irredenta i trójlojalizm 305
Kurs ultrakonserwatywny w stosunku do chłopów polskich i ukraińskich reprezen-
towali zwłaszcza wschodniogalicyjscy podolacy. Ich przywódca, Kazimierz Grochol-
ski, był z krótką przerwą prezesem Koła Polskiego w Wiedniu od 1868 do 1888 r.
Konserwatyści krakowscy uznawali w teorii potrzebę ustępstw dla Ukraińców
i wciągnięcia chłopów do współpracy w samorządzie, przynajmniej na szczeblu
gminnym. Stąd parokrotnie wysuwana przez nich koncepcja (1865, 1881) "gminy
zbiorowej", obejmującej i wsie, i obszary dworskie. Jednakże z oportunistycznych
względów, nie chcąc narażać sojuszu z podolakami, grupa krakowska nie obstawała
nigdy przy swoich projektach.
W grupie krakowskiej grali coraz większą rolę niedawni autorzy Teki Stańczyka
( 142), zwani też potocznie stańczykami. Bliski im Alfred Potocki został w 1875
r.
namiestnikiem, Ludwik Wodzicki zaś w 2 lata potem marszałkiem. Teka Stańczyka
była pamfletem wymierzonym przeciw idei powstańczej, stańczycy też dochodzili
do władzy pod hasłem przeciwdziałania dążeniom niepodległościowym, czyli - jak
mówiono wtedy - "irredencie".
144. Irredenta i trójlojalizm
Dążenia te były zresztą nikłe. Demokraci mieszczańscy w Galicji podkreślali
swój szacunek dla tradycji powstańczych i obchodzili uroczyście rocznice
narodowe. Współpracowali też z nimi dawni działacze 1863 r., powracający do
kraju
z emigracji. Nikt jednak w tym środowisku nie myślał zrazu o nowej konspiracji,
a tym mniej o wznowieniu walki zbrojnej.
Rzecz nabrała aktualności w 1876 r., z chwilą odnowienia się kryzysu
bałkańskiego.
Rosyjskiemu parciu ku cieśninom próbowała przeciwstawić się Anglia, niepokoiło
ono i Austrię. W oczekiwaniu konfliktu austro-rosyjskiego, w nadziei na pomoc
angielską zawiązały się we Lwowie dwie organizacje tajne. Jedna, tzw. Koło,
skupiona przy "Gazecie Narodowej" i kierowana przez Gillera, chciała tylko być
przygotowana na nadchodzące wypadki. Druga, zwana Konfederacją Narodu
Polskiego (przywódca Wacław Koszczyc), mówiła już o przygotowaniach do
powstania przeciw Rosji. Obie grupy były bez funduszy, stosunków i szerszego
wpływu.
W 1877 r. wybuchła wojna rosyjsko-turecka. W Galicji i w Królestwie podniecenie
zaczęło ogarniać inteligencję i rzemieślniczą młodzież. Pojawili się też
angielscy
agenci z ofertami subsydiów na jakąś antyrosyjską ruchawkę. Latem tego roku
zjechali się w Wiedniu przedstawiciele różnych spiskowych komórek z Galicji
i Poznańskiego i obrali tajny "Rząd Narodowy". Na jego czele stanął "czerwony
książę", Adam Sapieha, z oczywistym zamiarem wzięcia pod swe rozkazy całego
spisku i przeszkodzenia wszelkiej "awanturze". Pieniądze wzięte od Anglików użył
306 Przemiany sytuacji politycznej
Sapiecha na dywersję zbrojną w Rumunii, na tyłach armii carskiej operującej na
Bałkanach; zamiar ten zresztą spalił na panewce. W Warszawie Rząd Narodowy
nawiązał kontakt z tajnym kółkiem studenckim, kierowanym przez Adama Szymań-
skiego, wkrótce jednak uległo ono rozbiciu przez aresztowania. Zwycięstwo Rosji
wystąpień polskich, tym bardziej
że nad Turcją położyło kres możliwościo się Rosji i same wzięły u
y przeciwstawiania dział
i Austro-Węgry rezygnował z
w rozbiorze Turcji. Sapieha w cofał się z Rządu Narodowego przed końcem 1877 r-
Dalsze, jałowe próby konspira yjne ciągnęły się jeszcze we Lwowie kilka
miesięcy.
Kongres berliński w 1878 r. przyniósł Europie pokój, pominąw'sZy milczeniem
sprawę polską. głównie uwagę postawa stańczyków.
W tym epizodzie małego znaczenia zwraca
Demokraci domagali się, by Koło Polskie rzuciło swe wpływy na szalę i popchnęło
rzeciw Ros i. Grocholski jednak trwał w zupełnej bierności, a nawet
Austro-Węgry p ęgier kich do Bośni i Hercegowiny.
j s
udzielił poparcia wkroczeniu wo sk austro- ę odnowienia konspira
Krakowski "Czas" zwalczał gwałtownie pr cji, namiestni
Potocki wydalił z Galicji Gillera, stańczycy sami prz Śóe nuwel W u y ńeg r
lĆZe
, która współdziała z Zaborcą w g ożaru.
straży pożarnej" wystą ili wówczas z Koła
j p
osłowie demokratyczni do Rady Państwa pągłosowali
Trze rotestu przeciw tej polityce i wraz z niemiecką lewic
g p stąpien
Polskie o na znak To wy ie nie miało dalszych
przeciw okupacji Bośni 1 Hermge zczańska nie reprezentowała w Galicji ż
następstw, p
onieważ demokracja adnej
y . Koźmian oświadczył w
realne sił. 1878 r ręcz na łamach
Nazajutrz po kr5 zysie wojennym k ładu" nie może burzyć pok
ódp j y ojuEgpy,że
"Czasu", że nar olski ako "cz nni
winien stawiać s raw b tu narodowego i samodzielności naszej bez wz 1 du na
" p ę y . Oznaczało to ze strony stańczyków
eograficzne i państwowe podziały"
granice g p g - i co więcej
ygnację z dążenia do nie odle łości, wezwanie
programową rez y
ozostał ch zaborach, by trzymali się tych sam ch zasad.
konserwatystów w dwu p y ą y - b ła
Koncepcja ta: uznania i o arcia wszystkich trzeeh rz dów zaborcz ch y
p p Nierzadko lansowano, od czasów
czymś nowym w społeczeństwie olskim.
y y ą rawie zawsze w nadziei na
, m śl ugody z tym cz inn m zaborc - p ncepcji programowego
rozbiorów y
konflikt między zaborcami. Nie wysuwano jak łacdna uzyskaną au
p g g po tonomię, na
trójlojalizmu. W Galicji ro ram ten mó ł si - Inna b ła jednak
spolszczenie administracji i swobodę rozwoju kultury narodowej y
sytuacja dwu pozostałych zaborów. olski Bismarcka ( 141) wykluczał możność
I tak, w Poznańskiem kurs antyp m a rządem. Niegolewski, przywódca
porozumienia między polskim ziemiaństwe , że Polacy nigdy się
Koła Polskiego w Berlinie, wielokrotnie podkreślał z trybuny p
nie wyrzekną swej odrębności narodowej. Z upływem lat cichły te za ewnienia.
Gdy
ministrowie oskarżali ich o irredentę, posłowie poznańscy oświadczali, że
broniąc
Irredenta i trójlojalizm 307
swej narodowości chcą "lojalnie spełniać swoje obowiązki względem państwa". Był
to, rzecz jasna, lojalizm ograniczony. Odrzucając opozycję nielegalną jako
niemoż-
liwą, ziemiańscy politycy nie mogli zrezygnować z legalnej obrony, zagrożonej
przez rząd, własnej pozycji społecznej.
W Królestwie za to, w analogicznej warstwie wielkoobszarniczej, doszły do
głosu tendencje dalej idące: ratowania pozycji społecznej, nawet kosztem na-
rodowości. Kazimierz Krzywicki, niedawny współpracownik Wielopolskiego,
oświadczał w 1872 r., że w imię solidarności słowiańskiej, wierności dla tronu
i walki z "nihilizmem" Polacy winni się wyrzec nie tylko niepodległości, ale
nawet myśli o samorządzie, rezygnując z własnego języka i samej nazwy Polaków.
W przededniu wojny 1877 r. Zygmunt Wielopolski, syn margrabiego Aleksandra,
zebrał ok. 800 podpisów przedstawicieli ziemiańskiej, burżuazyjnej i
inteligenckiej
elity Królestwa Polskiego pod adresem do cara, z oświadczeniem przywiązania
do tronu i gotowości do ofiar na rzecz Rosji. Parokrotnie jeszcze (1880, 1881 )
, występował Zygmunt Wielopolski z podobnymi memoriałami, wskazując na
. niebezpieczeństwo rewolucji, zagrażające i Rosji, i Polsce, podsuwając jako
środek zaradczy - decentralizację władzy, przy zachowaniu carskiego samo-
władztwa. Równało się to ofercie ze strony obszarnictwa: okiełzania ruchu
robotniczego i chłopskiego własnymi siłami polskich klas posiadających. Rząd
ignorował te sugestie w przekonaniu, że wystarczy mu do utrzymania Kraju
Przywiślańskiego wojsko i żandarmeria. Kiedy po 1881 r. załamał się w Rosji
terror narodników, rząd Aleksandra III (1881-1894) zaostrzył także w Królestwie
politykę rusyfikacyjną.
W rok później dwaj wybitni publicyści, Włodzimierz Spasowicz i Erazm Piltz,
założyli w Petersburgu tygodnik "Kraj", który miał się stać główną placówką
tendencji ugodowych. "Kraj" stawiał jako cel stopniowe, gospodarcze i
kulturalne
zrośnięcie się ziem polskich z Rosją. Tą drogą, z czasem, osiągnęliby Polacy
równouprawnienie. Poglądy te spotykały się z poparciem nie tylko arystokracji,
bogatego ziemiaństwa, wyższych sfer kościelnych, ale też burżuazji handlowej
i przemysłowej, angażującej się w rynki rosyjskie i zacieśniającej stosunki ze
sferami gospodarczymi Petersburga. W ten sposób kształtował się w zaborze
rosyjskim obóz lojalistów, który wprawdzie nie mógł doczekać się od rządu
żadnych
politycznych koncesji, ale który ukazywał Polakom korzyści gospodarcze, płynące
ze związku z Rosją. Tak samo jak w Galicji koncepcja ugody z zaborcą znajdowała
oparcie tylko w klasach posiadających, w ich dążeniu do utrzymania ładu
społecznego.
Koncepcje ugody z zaborcą nie mogły spotkać się ze zrozumieniem szerszych
warstw społeczeństwa. Tylko w Galicji zdawały się przynosić korzyści
polityczne;
żadnych w ogóle ulg nie przynosiły w dwu pozostałych zaborach. Przekreślało to
w oczach szerszej opinii wszelką zasadność trójlojalizmu.
308 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
Rozdziat XIX
Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
145. Praca organiczna w Królestwie
Odrzekający się od myśli o niepodległości obóz konserwatywny przeciwstawiał
jej chętnie hasło pracy organicznej. Przed powstaniem styczniowym ( 61)
hasło to zrodziło się w kołach liberalnego mieszczaństwa i burżuazji, zain-
teresowanych budową nowego, kapitalistycznego społeczeństwa. Po 1864 r.
koncepcja
pracy organicznej nabiera nowych treści i rozszerza się także zakres jej
zwolenników.
Bogate ziemiaństwo i wielka burżuazja znajdują w niej przykrywkę dla swych
interesów materialnych i dla swej postawy ugodowej. Praca zbiorowa około
postępu gospodarczego, wzmacnianie lub obrona polskiego stanu posiadania
zdobią się tutaj nimbem zasługi obywatelskiej. Równocześnie zaś w kołach
inteligenckich, które straciły wiarę w możność walki zbrojnej, praca organiczna
staje się jedynie dostępną formą służby publicznej. Na emigracji i w kraju
mnożą się wezwania do podjęcia zbiorowych wysiłków dla oświecenia, wzbogacenia,
unowocześnienia społeczeństwa, tak by mogło ono się oprzeć zaborczemu prze-
śladowaniu.
Wezwania te i wysiłki natrafiały na dwojakiego rodzaju przeszkody, w związkii
z sytiiacją trzech zaborów oraz z interesami polskich klas posiadających. One
przecież dysponowały środkami materialnymi, od których zależała realizacja
wszelkich organicznych zamierzeń.
W Królestwie Polskim praca organiczna w zakresie ekonomiki mogła rozwijać się,
choć bez pomocy, ale i bez większych przeszkód ze strony rządu. W zakresie
kultury
musiała przezwyciężać tysiączne przeszkody stawiane przez cenzurę i policję.
W zakresie oświaty skazana była od początku na nielegalne formy działania.
Wśród wielkiego ziemiaństwa dawni współpracownicy Andrzeja Zamoyskiego
z Ludwikiem Górskim na czele wypowiadali się za utrzymaniem kierowniczej roli
dworu we wsi przeobrażonej już przez kapitalizm. Miało się to dokonać przez
podnoszenie gospodarki rolnej, przez pracę społeczną w gminie i zbliżenie do
zamożniejszego chłopstwa. Poglądy te głosił w latach osiemdziesiątych warszawski
tygodnik "Niwa". Niewiele z nich doczekało się realizacji. Grupa działaczy
ziemiańskich i burżuazyjnych (Jan T. Lubomirski, Józef Zamoyski, Jakub Natanson
i in.) założyła w 1875 r. w Warszawie Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, jako
placówkę wspierającą rozwój nauk ważnych dla życia gospodarczego. Przy Muzeum
powstały pracownie (chemiczna, fizyczna, geologiczna), różnego rodzaju poradnie,
biblioteka; urządzano tu wykłady, wystawy i pokazy. Dzięki współpracownikom
Muzeum ukazała się 5-tomowa Encyklopedia rolnictwa. Od 1884 r. wszystkie
Praca organiczna w Królestwie 309
placówki te zyskały mocniejsze oparcie w Towarzystwie Popierania Przemysłu
i Handlu, które zawiązano w Warszawie jako oddział takiegoż towarzystwa
ogólnorosyjskiego. Na czele Towarzystwa stanął hr. Ludwik Krasiński, skupiło ono
jednak więcej przemysłowców i techników niż właścicieli ziemskich.
Koła burżuazyjne krzątały się też około pomnożenia fachowych kadr dla przemysłu,
rzemiosła, handlu i bankowości. Czołowi kapitaliści warszawscy fundowali szkoły
zawodowe (handlowa - Kronenberga, techniczna - Wawelberga), subsydiowali
także czasopisma fachowe, wśród których znaczące miejsce zajął "Ekonomista" (od
1865 r.). W 1881 r. z inicjatywy wychowanków Szkoły Głównej powstała Kasa im.
Mianowskiego, byłego rektora tej szkoły. Gromadziła ona z ofiar prywatnych
fundusze na rozwój nauki polskiej. Kasa udzielała stypendiów oraz finansowała
zbiorowe przedsięwzięcia naukowe. Jej sumptem ukazał się m.in. w latach 1884-
1902
Sfownik geograficzno Królestwa Polskiego i innych krajów słowiuńskich.
Pracę społeczną wśród mas pozostawiano inicjatywie entuazjastów z kół
inteligencji.
Warstwa ta nnoży się szczególnie szybko w Królestwie w latach popowstaniowych.
Napływa do niej wielu właścicieli ziemskich, jak mówiono podówczas, "wysadzonych
z siodła", tzn. pozbawionych majątków w następstwie carskich represji lub
reformy
uwłaszczeniowej. Napływa rzesza szlachty już wcześniej zdeklasowanej, która
poszukuje dla swych dzieci kariery pracowników umysłowych. W tymże kierunku
zdążały też ambicje rosnących grup młodzieży drobnomieszczańskiej zarówno
polskiej, jak i niemieckiego i żydowskiego pochodzenia. Konieczności ekonomiczne
zmuszały również wiele kobiet z zamożnych do niedawna rodzin do szukania
samodzielnego zarobku, a tym samym zawodu. W 1870 r. Warszawa liczyła 5,7 tys.
pracowników umysłowych, w 1882 r. - ok.12 tys. W istniejącej sytuacji
politycznej
rzesza ta była wypychana z administracji, sądownictwa i szkół państwowych, gdzie
pozostawiono jej tylko nieliczne, źle płatne stanowiska. W przemyśle i handlu
najłatwiej plasowała się młodzież pochodzenia mieszczańskiego. Szlachecka
szukała
szczęścia głównie w wolnych zawodach. Kto przebrnął przez rosyjską szkołę
średnią
i przez studia wy ższe, ten mógł, zwłaszcza na prowincji, znaleźć kawałek chleba
jako prawnik, lekarz czy (po dawnemu) proboszcz, ten wsiąkał z wolna w szeregi
miejscowej drobnej burżuazji, rezygnując zazwyczaj z młodzieńczych ideałów.
Właściwy ton nadawała inteligencji warszawskiej inna, ruchliwsza grupa,
szukająca
zarobku piórem, w literaturze i dziennikarstwie. Konkurencja tu była ostra,
zarobki
niepewne, młodzi ludzie wielkiego talentu, żeby przytoczyć choćby Stefana
Żeromskiego, przez całe lata przymierali głodem, a gruźlica zbierała wśród nich
obfite żniwo. Środowisko to, zróżnicowane ideologicznie, dostarczać miało
ideologów
i przywódców wszystkim politycznym obozom: od skrajnego konserwatyzmu aż do
partii robotniczych. Coś jednak mimo to jednoczyło piszącą inteligencję
niezależnie
od różnicy poglądów: przeświadczenie o wyższości własnej grupy społecznej,
o powołaniu jej wobec narodu. Niedożywiony, politycznie niewyżyty inteligent
310 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
warszawski, zdany na zapomogi klas posiadających, wyrabiał w sobie uczucie
pogardy dla burżujów i obszarników stojących odeń niżej intelektualnie i
moralnie,
zaprzedających w pogoni za groszem interes publiczny. Przeciwstawiając się
światu
filistrów, od którego zależał jednak materialnie, inteligent aspirował w myśli
do roli
budziciela i przywódcy szerokich rzesz narodu.
146. Pozytywizm warszawski
W 1871 r. młody podówczas dziennikarz Aleksander Świętochowski wystąpił
w "Przeglądzie Tygodniowym" z artykułem-manifestem, pt. My i wy.
Z pozoru był to atak na starszych przedstawicieli warszawskiego dziennikarstwa,
ignorujących aspiracje "młodych". W istocie uderzano w obóz konserwatywno-
-szlachecki, w jego tradycje, przeżytki i przesądy. Wyszydzał więc Świętochowski
kult przywilejów stanowych, tradycjonalizm religijny i gospodarcze zacofanie
szlachty, przeciwstawiał jej wiarę w postęp, w naukę "pozytywną", w twórczą
pracę.
Tak doszedł do głosu kierunek nazwany pozytywizmem, który miał swe początki
już w latach przedpowstaniowych ( 107), ale teraz dopiero wysunął się na czoło.
Adaptował on do stosunków polskich szerzące się na zachodzie poglądy
filozoficzne
Comte'a, ekonomiczne Miłla, socjologiczne Spencera, historyczne Buckle'a i
przyrod-
nicze Darwina. Obiektywnie służył pozytywizm interesom burżuazji polskiej, jej
aspiracjom do zajęcia spadku po przodującej niegdyś, dziś zbankrutowanej
warstwie
ziemiańskiej. Po tej linii szły wystąpienia "młodej prasy" warszawskiej przeciw
pasożytnictwu właścicieli ziemskich, przeciw klerykalizmowi i umysłowemu
wstecznictwu. Zrodził się jednak pozytywizm w środowisku inteligenckim, stąd też
się brały jego kompleksy antyszlacheckie, jego radykalizm przeważnie werbalny,
jego marzenia o przebudowie społecznej, wyprzedzające znacznie rzeczywistość.
Literatura pozytywistyczna głosiła chwałę fachowca-przedsiębiorcy, mnożącego
własny majątek i służącego zarazem krajowi. W praktyce pozytywści dysponowali
paru tylko tygodnikami o niewielkim nakładzie. Nawoływania ich do ofiarności
społecznej, do pracy wśród ludu, do uszanowania godności kobiety nie pozostały
bez echa wśród inteligencji zaboru rosyjskiego. Nie wywarły większego wpływu na
działalność sfer gospodarczych, a tym mniej na ich postawę społeczną.
Czołowi publicyści pozytywizmu: Świętochowski, Piotr Chmielowski, Bolesław
Prus (ps. Aleksandra Głowackiego), Julian Ochorowicz itd., byli to młodzi
wychowankowie Szkoły Głównej. Bojowy okres ich walki ze szlachecką przeszłością
Polski przypadł na pierwszą połowę lat siedemdziesiątych. Lecz wkrótce już
dochodzi w środowisku tym do sporów wewnętrznych, a bardziej umiarkowane jego
skrzydło (Ochorowicz) opowiada się za obroną tradycji "rozumnie pojętej", tzn.
za
włączeniem posiadającej szlachty do wspólnego obozu pracy organicznej. W latach
Pozytywizm warszawski 311
osiemdziesiątych przesunie się w tym
kierunku i najradykalniejszy z pozytywis-
tów, Świętochowski. Nie bez wpływu było
tu ujawnienie się ruchu socjalistycznego,
z jego hasłami walki klas i rewolucji
społecznej. Pozytywiści zawsze traktowali
społeczeństwo jako organizm, którego
poszczególne części mogą i powinny
współpracować z sobą harmonijnie. Na
ówczesnym etapie rozwoju gospodarczego
stanowisko takie było zgodne z interesem
klasy panującej - burżuazji. Socjalizm
groził zburzeniem "zgody narodowej"
i ustalonego ustroju, przeciw socjalistom
więc zwraca się główne ostrze pozytywis-
tycznych polemik. Nie negując bolączek
obecnego stanu rzeczy: ciemnoty i upo-
śledzenia mas ludowych, pozytywiści uka-
zywali jako jedyne lekarstwo "pracę u pod-
staw", oświatę, oszczędność i postęp techniczny.
W zakresie politycznym pozytywiści odcięli się od innej tradycji: romantyzmu
i powstań narodowych. Niewiara w możność doraźnego poruszenia sprawy polskiej
prowadziła do negowania potrzeby niepodległości. "Nie na zewnętrznych środkach
samodzielności politycznej spoczywa istnienie ludów" - oświadczył Świętochowski.
Nie potrzebujemy własnych żołnierzy, ministrów i parlamentów, ażeby żyć wygodnie
i szczęśliwie. Wystarczy nam "pole podbojów handlowo-przemysłowych" oraz
osiągnięć cywilizacyjnych. Słowa te, głoszone w latach 1881-1883, budziły
zgorszenie
opinii; naprawdę odpowiadały jednak ówczesnym tendencjom i złudzeniom burżuazji.
Walka "młodej prasy" ze "skamieniałościami" szlachetczyzny miała swoje dodatnie
oblicze. Ułatwiała ona warstwom średnim przystosowanie się do nowych warunków
kapitalistycznego świata. Konkretnie czynność pozytywistów sprowadzała się do
pouczania społeczeństwa, jak powinno myśleć i postępować. Kroniki tygodniowe
Prusa, ogłaszane głównie w "Kurierze Warszawskim" począwszy od 1874r.,
zdobyły sobie bardzo szerokie wzięcie swoim pogodnym humorem, zdrowym
rozsądkiem, serdecznym stosunkiem do wszelkiej nędzy ludzkiej i krzywdy
społecznej. O wiele trudniej określić, w jakiej mierze ta publicystyka zmieniła
coś
w poglądach czytelników, w jakiej mierze wpłynęła na ich postawę.
Najważniejsze z praktycznych wskazań pozytywizmu - oświatę powszechną
- starali się realizować ludzie luźno z tym obozem związani. W 1875 r. Konrad
Prószyński (ps. Promyk) wypuścił w świat pierwsze wydanie nowoczesnego
312 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
elementarza, który w dziesiątkach i setkach tysięcy egzemplarzy miał się
rozchodzić po
kraju, umożliwiając czytanie samoukom. Sfinansowało to przedsięwzięcie paru
społeczników-entuzjastów, jak Mieczysław Brzeziński i Bolesław Hirszfeld.
Dalszym
etapem było założenie "Gazety Świątecznej" - tygodnika przeznaczonego dla
chłopów, uczącego ich wiedzy o świecie, wdrażającego ich do saniodzielności
gospodarczej. W Warszawie podobnemu celowi upowszechnienia oświaty służyły
czytelnie publiczne zorganizowane m.in. przy Towarzystwie Dobroczynności. Akcja
oświatowa wśród dorosłych śledzona była podejrzliwie przez władze; uczenie
młodzieży języka i historii polskiej było wręcz zakazane. Toteż już w
osiemdziesiątych
latach zaczęły się krzewić pomysłowe formy tajnego nauczania: na żeńskich
pensjach
prywatnych pod pokrywką robót ręcznych, w męskich gimnazjach w postaci kółek
samokształceniowych, na wsi poprzez nauczycieli wędrownych, uczących młodzież
czytania i pisania. Jadwiga Dawidowa zorganizowała w 1885 r. tajne kursy naukowe
dla kobiet, przez które przeszły setki słuchaczek i na których wykładali wybitni
specjaliści. Kursy te, ze względów bezpieczeństwa zmieniające coraz to miejsce
pracy,
nazwano później "Uniwersytetem Latającym". Ta akcja samoobrony przeciwko
rusyfikacji za czasów Apuchtina ( 140) mogła funkcjonować tylko nielegalnie. Tym
samym praca organiczna, w założeniu swym obstająca przy legalizmie, spychana
była
najednym z najważniejszych odcinków w podziemie konspiracji. Ale i w innych,
ściśle
ekonomicznych dziedzinach praca społeczna borykała się z przeszkodami ze strony
władz carskich. Sam Świętochowski przyznawał w 1889 r., ,.że żyć musimy pod
bezprawiem", że legalna praca organiczna nie spełnia pokładanych w niej nadziei.
147. Praca organiczna w zaborze pruskim. Komisja Kolonizacyjna
Większe możliwości miała, jak i wcześniej, praca organiczna w zaborze
pruskim. Wchodził tu w grę i wczesny rozwój gospodarczy tej dzielnicy,
i charakter ustawodawstwa pruskiego, dopuszczający rozwój legalny stowarzyszeń,
i wreszcie nacisk germanizacyjny ( 141), który zmuszał do obrony wszystkie
warstwy społeczeństwa. Kontynuując tradycję Marcinkowskiego ( 62) właściciele
ziemscy w Poznańskiem i na Pomorzu angażowali się w pracy organicznej, wciągając
do udziału pod swoim kierownictwem drobne mieszczaństwo i chłopów.
Lokalne towarzystwa rolnicze, zrzeszające ziemian poszczególnych powiatów
Poznańskiego, połączyły się już w 1861 r. w Centralne Towarzystwo Gospodarcze.
W Prusach Zachodnich takaż organizacja powstała w latach siedemdziesiątych.
Tymczasem za wzorem ziemian również zamożne chłopstwo zaczęło zrzeszać się,
zrazu na własną rękę, w celach samopomocy gospodarczej.
W 1862 r. w Piasecznie pod Gniewem zawiązało się pierwsze w Polsce Towarzystwo
Rolnicze złożone z chłopów. Inicjatorem był drobny dzierżawca Julian Kraziewicz,
Praca organiczna w zaborze pruskim. Komisja Kolonizacyjna 313
inspiratorem faktycznym Walenty Stefański ( 78), od czasów Wiosny Ludów
osiadły na Pomorzu. Z ramienia Towarzystwa powstały wkrótce w Gniewie: spółka
pożyczkowa, kasa oszczędności, szkółka rolnicza, kółko gospodyń, a nawet własne
pisemko rolnicze. Za przykładem Piaseczna zaczęły się tworzyć kółka w innych
miejscowościach: zrazu na Pomorzu, a od 1866 r. także w Poznańskiem.
Ziemiaństwo
rozciągnęło wkrótce kontrolę nad tym ruchem, zrodzonym z inicjatywy oddolnej.
Kierownictwo nowo zakładanych kółek obejmowali księża, oficjaliści lub sami
ziemianie. W 1873 r. Centralne Towarzystwo Gospodarcze powierzyło swemu
członkowi, Maksymilianowi Jackowskiemu, "patronat" nad kółkami rolniczymi.
Patronat był funkcją honorową, polegał na koordynowaniu działalności kółek
i ułatwianiu ich pracy. Jackowski pozostał na tym stanowisku do 1900 r.,
obierany
w odstępach 3-letnich przez zgromadzenie delegatów kółek. Liczba ich wzrosła do
200 pod koniec stulecia. Pracowały one samodzielnie, lecz miały ujednolicony
statut, ponadto korzystały z rozsyłanych centralnie materiałów, odnoszących się
do
spraw agronomicznych, ekonomicznych, prawnych itd., obchodzących gospodarzy
wiejskich. Materiały te dyskutowali członkowie na zebraniach przeważnie
miesięcz-
nych. Raz do roku odbywał się w Poznaniu zjazd delegatów kółek. Sieć ich objęła
wkrótce najaktywniejszą część polskiego, zamożnego chłopstwa w Poznańskiem
i w Prusach Zachodnich. Kółka przyczyniły się też do podwyższenia poziomu dobrej
gospodarki rolnej. Pracowały pod opieką ziemiaństwa, co świadczyło o tym, że
między wielką i mniejszą własnością rolną nie było już w tej dzielnicy, po
zakończeniu reformy uwłaszczeniowej, zasadniczego antagonizmu. Drażliwą pro-
blematyką ludności małorolnej i bezrolnej kółka rolnicze się nie zajmowały.
Statutowo też nie uprawiały polityki, niemniej były szkołą uświadomienia narodo-
wego i obywatelskiego, wpajały obowiązek solidarnej obrony mowy, wiary i ziemi
ojczystej. Rosnąca groźba germanizacji stanowiła również bodziec zewnętrzny,
który pobudzał kółka do aktywności i skłaniał je zarazem do wspólnego działania
pod ziemiańskim przewodnictwem.
Pośród drobnomieszczaństwa polskiego rolę analogiczną do kółek rolniczych grały
towarzystwa przemysłowe, skupiające samodzielne rzemiosło. W połowie lat
dziewięćdziesiątych 73 towarzystwa skupiały 4681 członków. Nie były one
scentralizo-
wane i nie podlegały kontroli ziemiaństwa; obok obrony interesów zawodowych
uwzględniały w swej działalności cele kulturalne i towarzyskie. Były też
oczywiście.
zwłaszcza w mniejszych miasteczkach, placówkami promieniowania polskości.
Ważniejszą gospodarczo funkcję odegrać miały z czasem tzw. spółki zarobkowe.
Były to organizacje spółdzielcze typu oszczędnościowo-kredytowego. Skupiały one
drobne oszczędności swoich członków w formie udziałów i depozytów, udzielały
zaś tymże członkom kredytu wekslowego na cele produkcyjne. W Niemczech
spopularyzował ten typ spółdzielczości Hermann Schulze-Delitsch. Pierwsza polska
spółka zarobkowa powstała w Śremie w 1850 r. w ramach Ligi Polskiej ( 89).
314 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
Właściwy jednak ich rozwój datuje się od 1861 r., gdy Mieczysław Łyskowski
założył Towarzystwo Pożyczkowe w Poznaniu. Przez 10 lat powstało ok. 30 spółek,
zrzeszających głównie rzemieślników i kupców, a z czasem także większych
i mniejszych właścicieli ziemskich. W 1871 r. powstał Związek Spółek
Zarobkowych,
który stopniowo zrzeszył ogół polskich spółek w Poznańskiem i na Pomorzu. Na
czele Związku stanął z tytułem patrona ksiądz Augustyn Szamarzewski, po nim
przejął te funkcje ksiądz Piotr Wawrzyniak. Obowiązkiem patrona było stałe
wizytowanie spółek i kontrola ich gospodarki. Z czasem ustanowiono płatnych
rewizorów. Uczestnictwo w spółkach zarobkowych wyrabiało w członkach zmysł
rządności i oszczędności, uniezależniało też polskie drobnomieszczaństwo od
instytucji kredytowych niemieckich.
Z dawniejszych instytucji organicznych funkcjonowało nadal Towarzystwo Naukowej
Pomocy ( 62), które w ciągu pół wieku (do 1891 r.) wychowało 2245 stypendystów.
Kierunek ich kształcenia przesuwał się stopniowo z wolnych zawodów ku agronomii
i technice, wśród wychowanków zaś zaczęli się pojawiać, choć jeszcze w
mniejszości,
synowie chłopscy. Towarzystwo liczyło 2-3 tys. członków, nie było więc
instytucją
masową; faktycznym jej kierownikiem był przez długie lata znany przemysłowiec
Hipolit Cegielski.
W 1872 r, zawiązane zostało w Poznaniu Towarzystwo Oświaty Ludowej, które ze
składek fundować miało po wsiach biblioteki publiczne. Dotąd biblioteki takie
organizowali głównie księża, dlatego też władze kościelne odniosły się nieufnie
do
tej świeckiej inicjatywy i nie chciały z nią
współpracować. Władze pruskie po kilku
latach rozwiązały Towarzystwo, dopatru-
jąc się w nim cech organizacji politycznej.
W 1880 r. zawiązało się ono ponownie,
ze zwężonymi nieco kompetencjami,
pod nazwą Towarzystwa Czytelni Ludo-
wych. I tutaj inicjatorem był Łyskowski.
W 1890 r. liczba bibliotek w Poznańskiem,
na Górnym Śląsku i Pomorzu przekroczyła
tysiąc. Dobór książek odpowiadał ogólnej
tendencji poznańskich organiczników:
kładł nacisk na wychowanie religijne i mo-
ralne, na solidaryzm stanowy. Zarazem
jednak wyrabiał i podtrzymywał świado-
mość patriotyczną, a służył także celom
dokształcania zawodowego.
Zespół organizacji gospodarczo-oświato-
wych w Poznańskiem ogarniał ogół pol-
Praca organic2na w zaborze pruskim. Komisja Kolonizacyjna 315
skich klas posiadających, łącznie z drobnomieszczaństwem i gospodarzami
wiejskimi.
Wpływy te sięgały, jakkolwiek w słabszym stopniu, na Pomorze Gdańskie i Górny
Śląsk. Poza kręgiem oddziaływania pozostawał jeszcze w tym czasie proletariat
rolny i fabryczny. Kierownictwo tych organizacji leżało w ręku "patronów",
związanych z ziemiaństwem. Z czasem jednak zaczął się wytwarzać w Poznańskiem
typ inteligenta-społecznika (bardzo często księdza), fachowca w różnych
dziedzinach
gospodarki. Inteligencja ta, skwapliwie wciągana do współpracy przez ziemiaństwo
i burżuazję, nie tworzyła, tak jak w Królestwie, wyodrębnionego środowiska, ale
przeciwnie, wrastała w środowisko burżuazyjne, podobnie jak się to działo w XIX
w. w bardziej rozwiniętych gospodarczo społeczeństwach zachodnich.
Walka z naciskiem germanizacyjnym spychała na dalszy plan różnice polityczne
w społeczeństwie polskim, ale ich nie eliminowała. W trzeciej ćwierci XIX w.
ster
życia politycznego pozostawał w ręku ziemiaństwa. Ścierały się w nim dwie
tendencje: ultramontańska i liberalna. Ultramontanie byli bardziej
konserwatywni,
skłonniejsi do ugody z rządem, a za przykładem arcybiskupa Ledóchowskiego
gotowi do podporządkowania spraw narodowych interesom Kościoła. Liberałowie
(Niegolewski, Bentkowski, Kantak i in.) mieli większość w Kole Polskim i
prowadzili
w nim upartą, acz bezowocną walkę z antypolskim ustawodawstwem. Kulturkampf
( 141) przyczynił się do zatarcia różnic między obu frakcjami ziemiańskimi,
wpędzając także ultramontanów w szeregi opozycji.
Rozwój gospodarczy prowincji i rozszerzająca się baza pracy organicznej
wzmacniały
znaczenie nowej warstwy - drobnomieszczaństwa. Od 1871 r. rzutki dziennikarz
Roman Szymański redagował "Orędownika", pismo konkurencyjne do obszarniczego
"Dziennika Poznańskiego". Wokół "Orędownika" zaczęli się skupiać "ludowcy",
tzn. przeciwnicy dotychczasowego ziemiańskiego kierownictwa. Od schyłku lat
siedemdziesiątych mnożyły się skargi o obsadzanie mandatów poselskich, padały na
wiecach wyborczych okrzyki: "Na lep szlachty nie pójdziemy!" Agitacja ta
niewiele
zmieniła, aż do schyłku stulecia kierunek polityki polskiej utrzymał się w
Poznaniu
w ręku ziemiaństwa i księży. W istocie "ludowcy" Szymańskiego nie umieli
przeciwstawić dotychczasowemu kierownictwu żadnego alternatywnego programu.
Zarówno w Kole Polskim, jak i wśród opozycji mieszczańskiej brało górę w latach
osiemdziesiątych znużenie polityką biernego oporu, padały głosy za aktywniejszym
udziałem w niemieckim życiu parlamentarnym, za współpracą z partiami niemieckimi
przynajmniej na odcinku gospodarczym.
Tymczasem ze strony rządu spadła na Polaków nowa faza prześladowań. Rosnącej
potędze Niemiec towarzyszył wzrost nacjonalizmu, który domagał się gospodarczej
i politycznej ekspansji kosztenZ sąsiednich narodów. Publicystyka
nacjonalistyczna
domagała się od rządu ostrzejszych metod działania przeciw Polakom, wskazywała,
że żywioł polski umacnia się, zamiast słabnąć, nie tylko na wsi, ale i w
rzemiośle,
i w handlu, że już nie tylko szlachta czy też kler, ale i masy ludowe angażują
się
316 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
przeciw niemczyźnie. Z pewnym ociąganiem Bismarck uległ temu prądowi, na co
wpłynęły także względy polityki międzynarodowej ( 166). W 1885 r. rząd pruski
usunął za granicę wszystkich Polaków obcopoddanych. Byli to głównie robotnicy
i rzemieślnicy z Królestwa i Galicji, przybyli dla zarobku do fabryk i
gospodarstw
rolnych we wschodnich prowincjach Niemiec. Tak zwane rugi pruskie, prze-
prowadzone z całą bezwzględnością, objęły ok. 26 tys. osób.
W 1886 r. sejm pruski na wniosek rządu powołał do życia Komisję Kolonizacyjną
z funduszem 100 mln marek. Komisja miała zakupywać majątki ziemskie z rąk
polskich i parcelować je między niemieckich chłopów. Decyzja ta świadczyła, że
rząd angażuje środki ekonomiczne w zwalczaniu nie tej czy innej polskiej grupy
kierowniczej, ale całej polskiej ludności. To posunięcie z kolei miało
zmobilizować
społeczeństwo polskie do nowych, odpowiednich stanowi zagrożenia form oporu.
148. Mazury, Warmia, Kaszuby
Postęp oświaty i demokratyzacji wciągał do życia politycznego polskie masy
Pludowe także w tych dzielnicach, gdzie brakło aż dotąd miejscowej warstwy
kierowniczej, a więc na Pomorzu Wschodnim i na Śląsku. W pierwszej połowie
XIX w. tamtejsza ludność polska pod impulsem nielicznych inteligenckich
działaczy
ograniczała się do obrony swej odrębności obyczajowej i językowej przed ger-
manizacją ( 23). Rozwój stosunków kapitalistycznych prowadził jednak
nieuchronnie
do zagłady tych partykularyzmów. Przed ludnością mazurską, warmińską, kaszubską
czy śląską otwierały się dwie możliwe drogi ewolucji: wykształcenie w sobie
pełnej
świadomości narodowej polskiej lub też przejście do szeregów niemczyzny.
Ewolucja
ta przebiegać miała w różnym tempie i z różnym skutkiem, w zależności od
warunków lokalnych. Szybciej wynaradawiały się drobne enklawy polskie, otoczone
ludnością niemiecką, łatwiej też ulegała germanizacji ludność ewangelicka od
katolickiej. Natomiast tam, gdzie rozwój przemysłu wytworzył obok chłopstwa
klasę
robotniczą, a więc na Górnym Śląsku, germanizacja doznała zahamowania.
Na Mazurach i Warmii w połowie XIX w. granica językowa polsko-niemiecka
przebiegała na północ od Ostródy, Olsztyna, Ządzborka (dziś Mrągowo) i Leca
(dziś
Giżycko). Polskość jednak cofała się tu, zwłaszcza w rejonie miast powiatowych.
Ludność mazurska pozostawała przywiązana do swojej mowy i do modlitewników
drukowanych tradycyjnie gotycką czcionką. Brakło w niej natomiast poczucia
związku z Polską, nieliczna zaś inteligencja miejscowa nie starała się poczucia
tego
wyrobić. Typowa jest tu postać wydawcy z Giżycka, Marcina Giersza, długoletniego
redaktora "Gazety Leckiej" ( 1875-1893). Giersz bronił odrębności Mazurów, ich
języka i obyczaju, ale nie uważał ich też za Polaków. W pisemku swym, nader
konserwatywnym, trzymał się lojalizmu wobec monarchy i państwa pruskiego.
Górny Śląsk - Karol Miarka 317
Skądinąd zresztą utrzymywał stosunki z literatami polskimi, drukował ich utwory
oraz
różne wiadoniości o Polsce. Wyraźniej deklarował polskość Jan Karol Sembrzycki,
redaktor pisma "Mazur" ( 1883-1885), wydawanego zrazu w Ostródzie, a potem
w Tylży.Sembrzycki głosił,że Mazurzy są Polakami i nawet przeszedł w gazecie
swej na czcionkę łacińską.Lecz pismo "Mazur" nie miało długiego żywota.Rzadkim
wyjątkiem był w mazurskim środowisku Wojciech Kętrzyński,który wychowany
w duchu niemieckim,już jako student powrócił do polskości,odrzucając zgermanizo-
wane nazwisko Winkler.Późniejszy znakomity historyk nigdy nie przestał
interesować
się Mazurami,zabiegając o szerzenie tam literatury polskiej oraz starając się
obudzić
zrozumienie dla polskości ziem zachodnich.Większego wpływu na rozwój sytuacji na
Mazurach zabiegi Kętrzyńskiego jednak nie wywarły.
Związki Warmii z Toruniem, Poznaniem i Warszawą pozostawały żywsze ze
względu na tradycje przynależności do Polski oraz na katolickie wyznanie
ludności.
Również tu Kulturkampf doprowadził do konfliktu między ludnością a rządem.
Partia katolicka Centrum umocniła tu swoje wpływy,negując zarazem polski
charakter Warmiaków.Tym wpływom Centrum od 1886r.przeciwstawiała się
"Gazeta Olsztyńska",redagowana przez Jana Liszewskiego.Broniła ona polskich
nabożeństw, upominała się o język polski w szkole, popierała zawiązywanie
polskich stowarzyszeń.Liszewski był w stałym kontakcie z Poznaniem,Lwowem
i Warszawą,a jego propaganda nie pozostała bez wpływu w terenie.W 1890r.po
raz pierwszy wysunięty został w Olsztynie polski kandydat do sejmu,który zdobył
5tys.głosów,ulegając jednak kandydatowi centrowemu.
Prościej znacznie przedstawiała się sprawa przynależności narodowej Kaszubów.
Ludność rybacka i chłopska między Wejherowem a Tczewem tradycyjnie obierała
posłów polskich. Osiadły wśród niej jako lekarz Florian Ceynowa, bojownik
demokratyczny z okresu Wiosny Ludów ( 81), głosił wprawdzie odrębność
Kaszubów i twierdził,że nie powinni oni mieć nic wspólnego z dawną,szlachecką
i klerykalną Polską,ale i jego zabiegi około podtrzymania folkloru kaszubskiego
i literatury regionalnej rozbudzały w praktyce opór przeciwko niemczyźnie.Po
jego
śmierci Hieronim Derdowski,syn chłopa spod Chojnic i z zawodu dziennikarz,stał
się piewcą kaszubskiego obyczaju.Pisał powiastki wierszem,w miejscowej gwarze,
ale głosił w niej tę jedną prawdę: "Nie ma Kaszub bez Poloni,a bez Kaszub
Polsci".
149. Górny Śląsk - Karol Miarka
Na Górnym Śląsku obrona narodowości miała za sobą już dłuższą tradycję (
(91). Przewodząca ruchowi szczupła grupa inteligencji (nauczyciele ludowi
i dziennikarze) reprezentowała poglądy drohnomieszczańskie i nie umiała podjąć
problemów socjalnych, najistotniejszych dla śląskiego proletariatu. Zaspokajała
318 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
niemniej rosnący zwłaszcza w okręgu górniczym głód słowa polskiego. W 1869 r.
Karol
Miarka zakupił wychodzące na Pomorzu pisemko ludowe "Katolik" i przeniósł jego
redakcję do Królewskiej Huty. Z kolei założył księgarnię, dom wydawniczy i "koło
towarzyskie", które stało się ośrodkiem teatralnego ruchu amatorskiego.
Działalność
Miarki nie miała charakteru politycznego, mimo że upominał się o prawa języka
polskiego i wzywał czytelników do popierania polskich kupców i rzemieślników.
W zatargu z rządem znalazł się dopiero na skutek Kulturkampfu. Aż dotąd Górny
Śląsk głosował biernie na kandydatów rządowych - przemysłowców i latyfundystów.
Obecnie Miarka rzucił swoje wpływy na rzecz katolickiego Centrum i dwukrotnie
(1871, 1872) przeforsował wybór niemieckiego księdza Mullera przeciw niemiec-
kiemu junkrowi - ks. Ratibor. Ten zwrot utrzymywał Ślązaków w zależności od
partii niemieckiej, ale miał dla nich ważne znaczenie psychologiczne,
mobilizując
ich do walki z rządem. Miarka prześladowany przez władze, karany grzywnami
i więzieniem, zdobył sobie na Śląsku ogromny autorytet. Posługiwał się nim, gdy
szło o sprawy społeczne, raczej w interesie konserwatywnym, bo choć potępiał
nieraz wyzysk robotników, przecież odwodził ich od walki klasowej i strajków,
gromił zaś socjalistów na równi z liberałami i masonerią. W sumie Kulturkampf
umocnił wpływy Kościoła na Śląsku i na czas dłuższy opóźnił rozwój samodzielnego
ruchu robotniczego. Pytanie, czy nie opóźnił również ruchu narodowego. Nie leżał
on bynajmniej w interesie Centrum, spod którego kontl-oli Miarka nie uniiał się
wydostać. Już pod koniec lat siedemdziesiątych wystąpili przeciw niemu bracia
Przyniczyńscy, redaktorzy konkurencyjnej "Gazety Górnośląskiej' , domagając się
wysuwania polskich, nie zaś niemieckich kandydatur do parlamentu. Głosy te
jednak
nie znalazły poparcia i Górny Śląsk pozostał domeną wpływów Centrum także po
śmierci Miarki ( 1882). Partia ta wówczas zbliżyła się do rządu i zaczynała
znowu
opowiadać się za polityką germanizacyjną. Ale dziesięciolecie walki politycznej
wyrobiło już na Górnym Śląsku silniejszą kadrę polityków, działaczy społecznych
oraz literatów (Jan Ligoń, Norbert Bończyk, Konstanty Damrot), którzy stanowczo
bronili polskości tej dzielnicy. Gdy szło o walkę polityczną, Ślązacy zdani byli
na
własne siły, natomiast na odcinku pracy organicznej i działalności kulturalnej
korzystali z coraz skuteczniejszego poparcia - materialnego i moralnego-
z Poznania, Warszawy i Krakowa. Rosła zarazem we wszystkich trzech zaborach
świadomość polskiego charakteru Śląska.
150. Demokraci galicyjscy. Szczepanowski
W Królestwie Polskim praca organiczna była postulatem uznanym w opinii
publicznej i realizowanym w miarę możliwości, po części drogą nielegalną.
W zaborze pruskim na pracy organicznej przede wszystkim bazował opór społeczeń-
Demokraci galicyjscy. Szczepanowski 319
stwa przeciw germanizacji. Natomiast w Galicji praca organiczna stanowiła
nieśmiały
postulat, który przez długie lata nie mógł doczekać się początków realizacji.
Konserwatyści doszedłszy do władzy ( 145) oświadczali co prawda, że dokonana
przez nich ugoda z koroną jest właśnie polityką "organiczną", przeciwstawioną
tradycji powstańczo-rewolucyjnej. W praktyce jednak polityka ta nie umiała
wyprowadzić kraju z dawnego zastoju. Troska o sprawy gospodarki i kultury spadła
nominalnie na polskie władze państwowe i autonomiczne, te zaś, obsadzone przez
właścicieli ziemskich, nie troszczyły się ani o przemysł, ani o oświatę ludową.
Inicjatywę na tych dwu odcinkach mogła była podjąć burżuazja, gdyby reprezen-
towała rzeczywistą siłę. Wielkiego przemysłu jednak w Galicji nie było, a z
drobnym
mieszczaństwem i kilkunastu jego przedstawicielami w sejmie nikt się nie liczył.
Dawny jego przywódca, Franciszek Smolka, objął honorowe stanowisko przewod-
niczącego Rady Państwa w Wiedniu i przestał liczyć się w polityce krajowej.
Następcy jego: Tadeusz Romanowicz, Tadeusz Rutowski, wielokrotl ie formułowali
program pracy organicznej, domagając się subsydiowania przemysłu z funduszów
krajowych. Sprzyjał tym poczynaniom marszałek Zyblikiewicz, za którego sprawą
został powołany do życia Bank Krajowy. Wkrótce jednak prawica zmusiła
Zyblikiewicza do rezygnacji z urzędu, Bank Krajowy zaś, zbyt słabo wyposażony,
dłuższy czas ograniczał się do wspierania istniejących już, drobnych
przedsiębiorstw.
Organy prasowe krakowskich demokratów: "Kraj" ( 1869-1874), a od 1881 r.
"Nowa Reforma", podejmowały wprawdzie krytykę rządzącej partii stańczyków,
lecz reprezentowały one wąski tylko wycinek opinii. Galicyjska inteligencja
rosła
nie mniej szybko niż w Kongresówce i mniej nawet była obarczona dziedzictwem
szlacheckim, a pod koniec XIX w. liczyła już wielu synów chłopskich. Główne
oparcie znajdowała w służbie rządowej i autonomicznej: w administracji,
sądownic-
twie i szkolnictwie. Takie związanie z posadą urzędniczą rodziło konformizm i
brak
inicjatywy. Radykalne elementy inteligencji, zaangażowane w ruchu ludowym lub
robotniczym, pozostawały w mniejszości.
Z programem pracy organicznej wystąpiła stosunkowo późno niewielka grupa ludzi
związanych z przemysłem naftowym, jedynym, jaki się rozwijał w tej dzielnicy.
Najwybitniejszym z galicyjskich "nafciarzy" był Stanisław Szczepanowski,
odkrywca
pól naftowych w Słobodzie (koło Kołomyi), a następnie w Schodnicy, w powiecie
drohobyckim. W przedsięwzięciach swych znalazł oparcie w Galicyjskiej Kasie
Oszczędności, stanowiącej od dawna placówkę demokratów lwowskich. Tą drogą
włączył się do polityki.
W 1888 r. zdobył sobie rozgłos doskonale napisaną książką pt. Nędza Galicji w
cyfrach.
Ukazywał w niej w sposób wstrząsający zacofanie gospodarcze kraju, powodujące
wymieranie ludzi i wyprzedaż majątku narodowego w obce ręce. Z tego marazmu,
twierdził, wyrw ać się można tylko przez energiczną politykę inwestycyjną,
popartą przez
ogół obywateli, zwłaszcza zaś klasy posiadające. Wszedłszy do Rady Państwa i do
sejmu
320 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
Szczepanowski poświęcił się realizacji tych haseł. Właśnie ok. 1890 r. zdawała
się
otwierać dla Galicji lepsza koniunktura. Przeprowadzono mianowicie "konwersję"
długu indemnizacyjnego, który od lat 48 obciążał budżet krajowy z tytułu
odszkodowań
za zlikwidowaną pańszczyznę. Resztę tego długu udało się obecnie skonwertować,
czyli rozłożyć na dłuższe lata, i w ten sposób zdobyć trochę rezerw na cele
inwestycyjne. Szczepanowski zaangażował cały swój ogromny talent krasomówczy
i zmysł organizacyjny w przekonanie ziemiańskiego sejmu, że powinien zdobyć się
na "obywatelską" ofiarę i kosztem dzisiejszych wyrzeczeń budować lepszą
przyszłość
narodu. Oklaskiwano go, ale nie słuchano. Konserwatyści nie mieli zrozumienia
dla
polityki ekonomicznej w wielkim stylu, a zastój gospodarczy kraju nie godził
bezpośrednio w ich interesy. Szczepanowski związał się z demokratami i przy
pomocy paru przyjaciół założył we Lwowie dziennik "Słowo Polskie"; publikował
w nim swe rozważania o polskiej misji dziejowej i wychowaniu obywatelskim.
Tymczasem zaniedbane przezeń dla polityki interesy naftowe doprowadziły go do
bankructwa w 1899 r. Załamała się tym samym próba "nakręcenia koniunktury"
galicyjskiej przez bardzo zdolnego, lecz działającego niemalże samotnie
człowieka.
151. Stojałowski. "Przegląd Społeczny"
Zapóźniona, gdy szło o pracę organiczną, Galicja wyprzedzić miała dwa
pozostałe zabory na innym odcinku: politycznego ruchu chłopskiego. W Króles-
twie Polskim był on niemożliwy w warunkach absolutyzmu, w zaborze pruskim
został poddany kontroli ziemiaństwa, w Galicji wyrósł na siłę sa nodzielną.
Stary konflikt klasowy między chłopstwem a szlachtą nie został zażegnany
w następstwie uwłaszczenia. Małorolna i przeludniona wieś była nadal przedmiotem
obszarniczego wyzysku ( 1;9). Rządząca partia konserwatywna, wsparta na władzy
administracyjnej, doprowadziła w 1877 r. do całkowitej eliminacji posłów
chłopskich
z sejmu. Długi czas nastroje polityczne chłopów nie znajdowały przychylnego echa
poza wsią. W szczególności demokraci mieszczańscy wypominali chłopom rok 1846
oraz późniejszy ich lojalizm w stosunku do cesarza.
W 1875 r. eks-jezuita ksiądz Stanisław Stojałowski zakupił 2 pisemka ludowo-
-klerykalne - "Wieniec" i "Pszczółka" - i podjął w nich agitację za
wciągliięciem
chłopów do życia publicznego. Zaczęło się to w duchu konserwatywno-kościelnym,
pod starym hasłem: "z szlachtą polską polski lud", od pielgrzymek do Rzymu i do
Ziemi Świętej, od patriotycznych demonstracji w Krakowie. Przyświecały Stojałow-
skiemu wzory wielkopolskie: z dużym zapałem wziął się do tworzenia kółek
rolniczych, do propagowania oświaty ludowej. Ale i taka forma mobilizowania
chłopów zdała się sferom rządzącym niebezpieczna. Kółka rolnicze odebrano
Stojałowskiemu (1882) i poddano ziemiańskiej kontroli. Policja szykanowała
"Głos". Liga Polska 321
urządzane przezeń wiece włościańskie. Rasowy agitator Stojałowski reagował też
na
nastroje antyszlacheckie wsi, podniecał je zaś wrodzoną skłonnością do
demagogii.
Około 1887 r. wystąpił już z postulatem tworzenia chłopskich komitetów
wyborczych
i forsowania chłopskich kandydatów. Odtąd został uznany za groźnego przeciwnika,
wkrótce miało go spotkać więzienie, a nawet sankcje kościelne.
Agitacja Stojałowskiego przygotowała na wsi grunt dla ruchu ludowego, ale
zrodził
się on na innym podłożu. W latach 1886-1887 wychodził we Lwowie miesięcznik
"Przegląd Społeczny". Jego redaktor, Bolesław Wysłouch, były zesłaniec-sybirak,
nawiązywał do demokratycznych tradycji Wielkiej Emigracji i do wzorów
rosyjskiego
narodnictwa: "Program nasz - twierdził - musi być ludowym". Tą drogą "sprawa
polska stanie się sprawą kilkunastu milionów ludzi, z którą prędzej czy później
państwa i ludy sąsiednie liczyć się będą musiały". Wysłouch domagał się
rzeczywistego równouprawnienia chłopstwa ze szlachtą i usunięcia feudalnych
przeżytków w polityce i gospodarce. Traktował zresztą wieś jako całość, nie
dostrzegając problemu bezrolnych, nie posuwając się też do myśli o wywłaszczeniu
folwarków. Dokoła Wysłoucha skupiła się garść młodej inteligencji chłopskiego
pochodzenia, która niebawem stanąć miała na czele Polskiego Stronnictwa
Ludowego.
152. "Głos". Liga Polska
Stosunki wiejskie w Królestwie były nie mniej zaognione niż w Galicji.
Powodowała to zwłaszcza sprawa serwitutów ( 132). Po wsiach przybywało
ludzi, bydła, budynków, mnożyły się potrzeby. Tymczasem tabele likwidacyjne
określały ściśle wymiar przysługującego chłopom budulca, opału i pastwiska. Tam
gdzie wieś pod naciskiem dworu przystała na zamianę serwitutów, czuła się
oszukana. Dwór wykorzystywał pozycję monopolisty. W zamian za niezbędne
drzewo i paszę narzucał chłopom uciążliwe spłaty lub odróbki. Podjazdowa wojna
o las, dobrze znana z czasów pańszczyźnianych, ciągnęła się w wielu rejonach i
po
uwłaszczeniu. Szczególnie ostre formy przybierała w sąsiedztwie latyfundiów, tam
gdzie wszystkie lasy danego rejonu pozostawały w ręku jednego właściciela.
Chłopi zasypywali władze skargami i pozwami o wykonanie, rozszerzenie lub
przywrócenie praw serwitutowych. Chaotyczna, przewlekająca i zmienna polityka
władz w sprawie leśnej zaostrzała tylko konflikty. Zaczęły się one mnożyć w
latach
osiemdziesiątych, zwłaszcza na wschodzie i południu kraju. Chłopi wpędzali bydło
na
sporne obszary, kosili łąki i rąbali samowolnie las. Całe gromady uzbrojone w
kije
i widły niszczyły kopce graniczne, staczały bójki ze służbą folwarczną.
Dochodziło
i do starć z wojskiem, do kozackich pacyfikacji i wyroków więzienia. Lud walczył
samotnie, zdany na jednostkową i nie zawsze rzetelną pomoc przeróżnych pokątnych
doradców. Tu i ówdzie docierały na wieś adresowane do chłopów, pojedyncze ulotki
322 Ugrupowania burżuazyjne i początki ruchu ludowego
partii robotniczej Proletariat ( 157). Robotnicy, którzy nie utracili jeszcze
kontaktu
z wsią rodzinną, mogli udzielać informacji o ruchu nielegalnym, jaki zaczynał
się
w okręgach przemysłowych. Nie ma jednak na tym wczesnym etapie śladu powiązań
między wystąpieniami chłopskimi a robotniczymi.
Nie szła też z pomocą chłopu radykalna inteligencja warszawska. Piszący dla ludu
organicznicy zalecali mu systematycznie solidaryzm i poszanowanie prawa, co
najwyżej,
i to ostrożnie, starali się nastawić go przeciwko władzom caskim, pod kątem
widzenia
sprawy narodowej, nie społecznej. Rzeczjasna, nie zamykano oczu na potencjalną
siłę
ruchu chłopskiego. W 1886 r. zaczął wychodzić w Warszawie tygodnik,.Głos '.
który
reprezentował podobne tendencje co lwowski "Przegląd Społeczny". Pracowali w nim
ludzie bliscy socjalizmowi, np. Józef Potocki (ps. Marian Bohusz), jak również
tacy.
którzy znajda się wkrótce w szeregach nacjonalistów, np. Jan Popławski.
Nawiązując do
poglądów rosyjskich narodników "Głos" mienił się organem.,ludowym", twierdził.
że
przyszłość Polski spoczywa w masach ludu. Potępiał więc sybarytyzm ziemiaństwa.
atakował kapitalistów niemieckich i żydowskich, brał w obronę pokrzywdzony lud.
mając zresztą głównie na myśli posiadających chłopów, zalecając jako panaceum
spółdzielczość i dobrowolną parcelację podupadających folwarków. Interesował się
też
"Głos" wschodnimi ziemiami polskimi wskazując, że właśme taIll, w
przeciwieństwie do
kresów wschodnich, żywioł polski reprezentują masy. Nie miał natomiast "Głos"
kontaktu z masami na miejscu i nie bardzo go nawet szukał. W ówczesnych
warunkach
zaboru rosyjskiego wymagało to zdecydowanie zejścia z płaszczyzny legalnej - do
tego
zaś inteligencja warszawska, poza szczupłyrn gronem socjalistów. nie była
jeszcze
przygotowana.
Założyciele "Głosu". E. Paszkowski, J. L. Poptawski, M. Bohusz, (J. K.
Potocki),
A. Łętowski, A. Wiśniewski (zdemaskowany jako konfident policji carskiej), Z.
Heryng,
W. Nafkowski, J. Hfasko, T. Kozerski, M. Brzeziński
"Głos". Liga Polska 323
W wąskim zakresie konspirowała w Królestwie studiująca młodzież, przynajmniej ta
jej część, która uczestniczyła w nielegalnym nauczaniu ( 146). Uniwersytet
Warszawski miał swoje na pół jawne kółka samopomocowe, grupujące młodzież
według miejsc pochodzenia. Tajne "Koło Centralne" złożone z delegatów kółek
sterowało opinią publiczną młodzieży i niekiedy dawało inicjatywę wystąpień
publicznych. Tak np. w 1883 r. studenci w burzli y sposób wyrazili solidarność
ze
swym kolegą - Rosjaninem, który spoliczkował znienawidzonego Apuchtina.
Wielu studentów uczyło historii i literatury polskiej w tajnych kółkach
rzemieśl-
niczych i robotniczych, wielu przeszło do ruchu socjalistycznego ( 155). Sama
jednak uczelnia nie stanowiła ośrodka szerszej akcji politycznej.
Zmieniło się to u schyłku lat osiemdziesiątych, z inicjatywy emigracji. Zygmunt
Miłkowski, były uczestnik walk 1849 i 1863 r., powszechnie lubiany
powieściopisarz
(Teodor T. Jeż), nigdy nie przestał głosić, że naród polski winien gotować się
do
nowej walki o niepodległość, a w tym celu powinien gromadzić broń i pieniądze.
W 1886 r. ożywił Miłkowskiego zatarg austriacko-rosyjski na tle spraw
bałkańskich
( 166). Licząc się z możliwością wojny europejskiej wyprawił do Warszawy
emisariusza, Zygmunta Balickiego, byłego uczestnika kółek socjalistycznych,
bawiącego od kilku lat za granicą. Balicki w krótkim czasie doprowadził do
utworzenia Związku Młodzieży Polskiej (w skrócie Zet) jako organizacji między-
uniwersyteckiej. Zet dążyć miał do niepodległości Polski "na gruncie
sprawiedliwości
politycznej, narodowej i społecznej". Balicki zorganizował Zet na wzór
masonerii,
do której sam, jak się zdaje, należał, jako tajny związek trójstopniowy
("koledzy",
"towarzysze", "bracia"). Wybrani zaprzysiężeni członkowie przenikać mieli po
ukończeniu studiów do życia społecznego i pracować tam dla celów Związku.
Nadbudowa miała znajdować się na emigracji. Miłkowski w 1887 r. ogłosił
w Paryżu broszurę pt. Rzecz o obronie czynnej i skarbie narodowym, w której
ostro
potępił zarówno ugodowców, jak i pozytywistów, za rezygnację z dążenia do
niepodległości. Wracał też do starego hasła sprzed lat 25: utworzenia
ogólnopolskiej
organizacji tajnej. Pierwszych funduszy na utworzenie "Skarbu Narodowego"
dostarczył emigrant wzbogacony w koloniach, Ludwik Michalski. W gronie kilku
osób przez nikogo nie upoważnionych zawiązał Miłkowski w Genewie Ligę Polską,
z celem przywrócenia Rzplitej w granicach przedrozbiorowych. Mglisty program
społeczny nie wykraczał poza stare postulaty Manifestu Poitierskiego.
Przedsięwzięcie
mogło zdawać się nieudane, jak tyle innych zrodzonych na wychodźstwie.
Tymczasem w kraju poddał się Lidze Polskiej Balicki wraz z Zetem. Doszło też do
zbliżenia między Ligą a redakcją "Głosu". Dwie okoliczności miały zapewnić
karierę koncepcji Miłkowskiego: patriotyczny ton, w który uderzyła Liga i który
znalazł oddźwięk w sercach młodzieży, a następnie rachuba "starszego społeczeń-
stwa", że Liga może stać się przeciwwagą dla dużo poważniejszej groźby
socjalizmu.
324 Ruch robotniczy
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
sytuacja polityczna 1918 1926 (3)2006 nr 02 Wpływ dzieci przywódców Azji Centralnej na sytuację polityczną i gospodarczą państw i regSYTUACJA POLITYCZNA W POLSCE W LATACH 1918 1926Program pozytywizmu polskiego na tle sytuacji polityczne~CFAsytuacja geopolityczna polski po przemianach ustrojowychWęgrzyn Sytuacje konfiliktowe w polityceJedwabne Gross Przemilczen P Gontarczyk Żydzi Masoneria antypolonizm politykaPlanowanie przestrzenne a politykaZasady ustroju politycznego państwa UG 2012notatek pl dr in Jaros aw Chmiel, Nauka o materia ?h, Przemiany podczas odpuszczaniaChoresterol nie jest groźny margaryna art PolitykiFinanse Finanse zakładów ubezpieczeń Analiza sytuacji ekonom finansowa (50 str )6 Sytuacja mniejszosciwięcej podobnych podstron