Realne, idiotyczne..., do tego zatem, co w polu dominującego dyskursu od dawna miało tylko jedną nazwę i nazywało się patologiczne. Oto niezwykły paradoks: Genet zamknięty w pa-noptycznym spojrzeniu wiedzy-władzy (także w sensie całkiem dosłownym, w więzieniu1) powtarza dokładnie w zapisie autobiograficznym (nie tylko w Dzienniku złodzieja) genealogię nowoczesnego „podmiotu anormalnego”, którą Michel Foucault w Les Anormaux2 wywodzi z figury potwora, pensjonariusza zakładu karnego oraz onanisty, a jednocześnie w fikcyjnym spotkaniu z Gombrowiczem, nieoczekiwanie odsyła do niej i wówczas przywołuje mechanizm ujarzmiania, dyscyplinowania ciała, produkcji prawdy oddzielającej normalne od patologicznego. Moje pragnienie - chce powiedzieć Gombrowicz - w oczach władzy, a więc w świecie stworzonej przez nią oczywistości (evidentia zakorzeniona jest ewidentnie w widzeniu) zawsze jest podejrzane - i to, jak widać, w podwójnym sensie: ujrzane, nieustannie obserwowane przez panoptyczną władzę, a zarazem potencjalnie choćby subwer-sywne, bo niejasne, dziwne, niedostępne, dlatego moja fascynacja wpisana w postać mojego sobowtóra to nic innego jak wstyd i kompromitacja. Stąd nieustanne poczucie zagrożenia, osaczenia, stąd lęk przed ujawnieniem tajemnicy skrytej przez spojrzeniem innego (bliźniego) i wielkiego Innego (równie panoptycznej jak Foucaultowska władza Lacanowskiej instancji porządku Symbolicznego). Stąd wreszcie (z tego miejsca w języku) wydobywa się głos Gombrowicza tak bojaźliwy i pogardliwy zarazem: „co za wstyd, przyplątał się do mnie ten pede-rasta”. Wiadomo przecież dokładnie skąd się Genet przyplątał - z pikiety, z więzienia, ze szpitala, nie stąd (nie ze wspólnego nam, normalnego, znanego świata), lecz skądinąd (ze świata obcego, monstrualnego, patologicznego), a może po prostu znikąd (tj. mimo wszystko nie wiadomo jednak skąd). Jego spojrzenie jest zatem czytelnym i widocznym znakiem tego, co nieczytelne i niewidoczne, niesie w sobie pamięć występnych, zakazanych pragnień usuniętych w dyskursie pod postacią patologii, które jednak raz po raz
Zob.: M. Foucault, Panoptyzm, [w:] tenże. Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, przel. T. Komendant. Warszawa 1998.
Zob. M. Foucault, Les Anormaux. Cours au College de France, 1974-1975, Paris 1999. W wykładach odsłaniających stopniowo genealogię nowoczesnego „podmiotu anormalnego", oplecionego znakami monstmalności. opatrzonego potwornym znamieniem odsyłającym do nicrcdukowalncj różnicy między nim a światem, Foucault wskazuje na trzy figury, odgrywające zasadniczą rolę w tym rodowodzie: potwora, pensjonariusza zakładu karnego oraz onanisty (zob.: Cours du 22 janvier 1975, [w:] tenże, Les Anormaux, dz. cyt., s. 56: „La genealogie, par conseąuent, de l’individu anormal nous rem oie a ces trois figures: le monstre, le correctionnaire, ronanistc”). Właśnie te trzy figury - o czym warto przypomnieć w kontekście tego. co patologiczne - tworzą autobiografię literacką Geneta. Oznacza to. że łączą w sobie zarówno patologiczne doświadczenia pisarza (będzie to długa lista czynów- sprzeciwiających się prawu i moralności), jak i patologiczną pracę tekstu (którą odsłonić może psychoanaliza i dekonstrukcja).